Trudno było mi patrzeć na rozpacz Kornelii, wiedząc, że to ja jestem przyczyną jej nieszczęścia. Musiałam coś z tym zrobić. Nie mogłam się bezczynnie przyglądać. Nie zważając po raz kolejny na konsekwencje, pojechałam do mieszkania Włodarczyka. Gdy zaparkowałam auto, zawahałam się czy wchodzić czy nie. Jednak, pragnęłam coś w tej sprawie zrobić. Wyszłam do odpowiedniej klatki i wzięłam głęboki oddech nim nacisnęłam dzwonek. Chciałam sprawiać wrażenie mocno wściekłej, ale gdy zobaczyłam jego przygnębioną twarz mój ambitny plan runął. W pierwszej chwili myślałam nad tym, by wpaść mu w ramiona i za wszystko przeprosić.
- Maja- powiedział cicho, a w jego oczach zobaczyłam nadzieję.
- Mogę wejść? Musimy porozmawiać- oznajmiłam. Wpuścił mnie do środka. Mieszkanie odzwierciedlało nastrój przyjmującego. Gdy zobaczyłam puste butelki po alkoholu aż zaniemówiłam. I to wszystko moja wina.
- Przecież ty nie pijesz w trakcie sezonu...- rzuciłam mu spanikowane spojrzenie.- Nie możesz tak się niszczyć!
- Ty też nie wyglądasz najlepiej. Z resztą co cię obchodzi mój stan? Zostawiłaś mnie...
- I dlatego rzuciłeś Kornelię? Z zemsty?
- Byłem z nią, żeby być blisko ciebie. Teraz to już nie ma sensu.
- Nie możesz...
- Wszystko mogę. A teraz wyjdź- zażądał oschle.- Nie patrz tak na mnie. Nie chcesz mnie więc daj mi spokój- powiedział, nie patrząc na mnie. Zabolało. Przełknęłam głośno ślinę. Powstrzymując łzy, wyszłam najszybciej jak mogłam z mieszkania. Zachowywał się jakby mnie nienawidził. Ta myśl była nie do zniesienia. Wiedziałam, że nie zasłużyłam na nic dobrego. Jednak przyzwyczaiłam się do jego delikatności wobec mojej osoby. Potem ten idealny obraz zepsuł jeden incydent w jego salonie. Nadal trochę się go bałam, ale jednocześnie tęskniłam za jego dotykiem, nawet za jego obecnością. Ta sytuacja była znacznie trudniejsza niż sądziłam. Musiałam przetrwać za wszelką cenę.
Pojechałam do centrum, gdzie z Olą umówiłam się na kawę. Potrzebowałam się komuś wyżalić. Rozmowa z przyjmującym strasznie mną wstrząsnęła.
- Maja, wyglądasz okropnie- stwierdziła na wstępie.- Schudłaś, masz sińce pod oczami i naprawdę nie pamiętam, kiedy się uśmiechałaś.
- Przejdzie mi... W końcu. Prawda?
- Słuchaj, nie popierałam tego co robiliście, ale gdy straciłaś pamięć to Wojtek zawrócił ci w głowie.
- Przed wypadkiem wybrałam chyba Przemka- broniłam się.
- Chyba?
- Powiedział mi, że przyznałam się do zdrady i dlatego zmieniliśmy datę ślubu. To dlatego teraz chodzimy na terapię. Podejrzewam, że ktoś mnie zepchnął ze schodów...
- Zaraz... Ty chyba nie myślisz, że to Wojtek?- dopatrzyła na mnie wzrokiem pełnym niedowierzania.- Chryste, Majka! Jak możesz? Wojtek cię kocha.
- Skąd mogę o tym wiedzieć? Powiedział mi to kiedyś? Nie!- broniłam się.
- Słowa bez czynów są puste. Przemek powtarzał ci, że cię kocha, ale czułaś to?- spytała, a mnie zatkało.- No właśnie. Przemyśl to jeszcze raz. Może i on udaje silnego i niewzruszonego, ale wiedz, że nie wiem czy kiedykolwiek tak cierpiał.
Rozmowa z przyjaciółką tylko namieszała mi w głowie. Tak jak wcześniej byłam pewna swojej decyzji, tak teraz wróciłam do punktu wyjścia. Przez następne kilka dni zastanawiałam się czy aby na pewno postąpiłam dobrze. Tak bardzo tęskniłam za Włodarczykiem. Jego widok rozbijał moje serce na małe kawałeczki. Wracając pewnego dnia do domu nieco wcześniej, usłyszałam coś co zmieniło moje spojrzenie na całą sprawę. Weszłam zamyślona do swojego mieszkania i usłyszałam skrawek rozmowy Przemka z jakimś mężczyznom.
- Przepiszę ci leki, wprowadzisz dietę i potem skieruję cię na badania krwi. Te wyniki nie muszą oznaczać białaczki- kiedy usłyszałam słowo "białaczka" zmroziło mi krew w żyłach. Nie, nie, nie! Nie może być chory!
- Dziękuje, Kamil.
- Nie martw się na zapas. Do zobaczenia- nasz gość wyszedł z salonu i dopiero teraz poznałam naszego znajomego.- O, Maja- był zakłopotany.
- Białaczka?- wyszeptałam.
- Porozmawiaj z nim- powiedział tylko i zostawił nas samych. Z wielkim wahaniem poszłam do pokoju, w którym przebywał mój narzeczony.
- Więc słyszałaś...- stwierdził unikając mojego wzroku. Usiadłam obok niego i położyłam głowę na jego ramieniu.
- Damy radę. Nie martw się. Nie zostawię cię z tym- oznajmiłam z przekonaniem. Los w okrutny sposób pokazał mi ścieżkę, którą mam podążyć. Nie mogłam go w takiej sytuacji opuścić. Musiałam z nim być. Dlatego też następnego dnia w pracy napisałam swoje wymówienie. Nie potrafiłabym pracować w tym miejscu i patrzeć na Wojtka. On nie mógł już być nigdy mój. A kiedyś na pewno kogoś pozna i nie zniosę widoku innej kobiety obok niego. Wyszłam z gabinetu i gdy zamykałam drzwi, kartka z wymówieniem wypadła mi z ręki i poleciała kilka metrów korytarzem. Poszłam ją podnieść, ale ubiegł mnie Włodarczyk. Spojrzał na pismo, które trzymał i na jego twarzy zagościł szok.
- Wymówienie?- spytał.- Nie, nie możesz- pokręcił głową.
- Muszę- powiedziałam, starając się być niewzruszona na jego błagalny ton. Wziął mnie za rękę i zaprowadził do biura, z którego przed chwilą wyszłam.
- Dlaczego?- podszedł do mnie na tyle blisko, że czułam jego oddech.
- Wojtek, to nie ma sensu. Katujemy się nawzajem. Ja już nie daję rady- przyznałam się, a mój głos zaczął drżeć. Z całych sił tłumiłam szloch i pragnienie wtulenia się w jego ramiona.
- Proszę, nie odchodź, nie na zawsze- oparł swoje czoło o moje i zamknął oczy. Łzy zaczęły spływać mi po policzkach, a on starł je swoimi kciukami. Tak bardzo brakowało mi jego dotyku. Wciąż czułam lekki strach, ale nie dałam mu dojść do głosu. Moje podejrzenia odeszły w niepamięć. Chciałam delektować się tą krótką chwilą. Po chwili nasze spojrzenia się spotkały i tak jak wiele razy przedtem sprawiło to, że przyjmujący złączył nasze usta. Pozwoliłam na to. Wiedziałam, że to prawdopodobnie ostatni raz, kiedy mogę czuć jego wargi na swoich. Pocałunek był tęskny, był jak niespełniona obietnica. Nie miałam ochoty go przerwać, ale ktoś to musiał zrobił i byłam to ja. Położyłam swoje ręce na jego klatce piersiowej, lekko go odpychając.
- Wojtek muszę dać ci wolność. Chcę żebyś był szczęśliwy.
- Będę szczęśliwy tylko z tobą- przekonywał, ale pokręciłam głową.
- On ma podejrzenie o białaczkę- powiedziałam w końcu. Włodarczyka wyraźnie zatkało.- Nie mogę go zostawić chociaż to ciebie kocham- wyszeptałam. Pocałowałam go ostatni raz i wybiegłam, zostawiając go samego. Dlaczego to dotarło do mnie tak późno? Gdybym zdecydowała się na wszystko wcześniej, możliwe, że teraz bylibyśmy szczęśliwi. Dla mnie sprawa była przegrana. Poszłam prosto do gabinetu prezesa, by złożyć swoje wymówienie.
- Pani Maju, ja nie rozumiem- był zszokowany.- Źle się pani u nas czuje?
- Nie skąd! To sprawy osobiste... Oczywiście, będę pracować dopóki nie znajdzie pan kogoś na moje miejsce.
- Żałuję, ale rozumiem.
- Przepraszam pana, jednak nie mam innego wyjścia.
- Nie mam żalu. Nie wszystko da się zaplanować- posłał mi krzepiący uśmiech. Wyszłam z gabinetu i wzięłam głęboki oddech. Nie sądziłam, że to będzie aż tak trudne. Teraz musiało być już tylko lepiej... Prawda?
Nie prawda. Nie było mi ani odrobinę lżej. Z dnia na dzień czułam się coraz gorzej. Nie mogłam jeść, nie mogłam spać, nie mogłam normalnie funkcjonować. Bywało, że przez kilka dni nie miałam nic do jedzenia w ustach. Najgorsze, że wcale mi to nie przeszkadzało. W ciągu niecałych trzech tygodni straciłam prawie 5 kg. To nie było zdrowe ani normalne. Dbałam o Przemka jak mogłam, starając się mu wszystko wynagrodzić. Chodziliśmy na terapię, ale ja już nic nie czułam. Nie potrafiłam patrzeć na niego jak kiedyś, ani poczuć do niego nic więcej prócz litości i poczucia winy. Przyjmujący już na zawsze skradł moje serce, ale on nie mógł być mój. Miałam nadzieję, że z czasem nauczę się kochać Przemka.
Pewnego dnia będąc w pracy, czułam jak mi słabo. Musiałam coś zjeść. Nie jadłam od 2 dni nic a nic. Postanowiłam pójść do sklepu choćby po jakąś bułkę. Idąc korytarzem, trzymałam się jedną ręką delikatnie ściany. Słyszałam jak siatkarze wychodzą z szatni.
- O, cześć, Maja!- zawołał, Karol.
- Hej- odpowiedziałam, siląc się na uśmiech. Poszłam dalej, nie chcąc, żeby ktoś zobaczył mnie w takim stanie.
- Wszystko w porządku?- zawołał za mną.
- Tak, dziękuje.- Nie było w porządku. Przez moje ciało przeszły nieprzyjemne dreszcze. Nagle zaczęłam szybko oddychać. Przystanęłam na moment, opierając się o ścianę. Przed oczami miałam czarne plamy.
- Maja?- Karol zaczął iść w moją stronę. Przestałam mieć czucie w nogach. Zakręciło mi się w głowie i świat nagle przestał istnieć. Upadłam na ziemię. Ogarnęło mnie uczucie nicości, któremu chciałam się poddać. Ono było tak kuszące. Nie czułam nic. Było jak wyzwolenie od moich problemów.
- Maja?- Czy ktoś mnie woła? Ale po co? Jednak było w tym głosie tyle troski, że chciałam go ponownie usłyszeć.- Maja, wróć do nas.- Muszę walczyć, chcę być z nim. Ale jak mam się przeciwstawić temu co pochłonęło mnie bez reszty? Zaczęłam wracać do rzeczywistości. Czułam jak ktoś delikatnie poklepuje mój policzek. Uniosłam delikatnie powieki. Obraz był strasznie zamazany.
- Maja, słyszysz mnie?- popatrzyłam na człowieka, który się nade mną pochylał i moje serce momentalnie zaczęło bić szybciej.
- Wojtek? Co się stało?
- Zemdlałaś.
- Może zanieśmy ją do doktora- usłyszałam kogoś. Rozejrzałam się wokół i stwierdziłam, że zrobiłam świetne widowisko, gdyż wokół mnie znalazło się jeszcze kilku innych siatkarzy.
- Spróbuje wstać- oznajmiłam. Z dużo pomocą Włodarczyka, podniosłam się, ale niemal natychmiast straciłam równowagę i wylądowałam w jego ramionach.
- Nie tak szybko, zaniosę cię- powiedział. Bez żadnego wysiłku wziął mnie na ręce i zaczął iść w kierunku gabinetu drużynowego lekarza.- Schudłaś- stwierdził sucho.
- Zdaje ci się.
Przyjmujący odstawił mnie do pokoju i wyszedł najszybciej jak tylko mógł. Niestety nie obeszło się bez stanięcia na wadze.
- 49 kilo?!- nie mógł uwierzyć.- Pani jest za chuda! Chce pani wpaść w anoreksję?
- Nie, to nie tak!- zaczęłam się bronić.- Ostatnio po prostu się za bardzo stresuję i mój organizm tak na to działa.
- Nie zdołam pani pilnować, ale musi pani przytyć. To naprawdę nie są żarty. Proszę już dziś wrócić do domu. Najlepiej jeśli ktoś by panią odwiózł. Zaraz powiem Wojtkowi- chciałam zaprotestować, ale już był za drzwiami. Wrócił po kilku minutach.- Za pół godziny kończą trening, więc proszę na niego poczekać. I najlepiej jakby zrobiła pani badania krwi.
- Dobrze, dziękuje.
Miałam jakiś wybór? Nie. Zrezygnowana, wróciłam do gabinetu po swoje rzeczy i cierpliwie czekałam na przyjmującego.
- Możemy już jechać- oznajmił na wstępie, przychodząc po mnie. W milczeniu poszłam za nim na parking. Czułam się okropnie nie zręcznie. Gdy siedzieliśmy już w aucie, widziałam, jak ogromnie jest na mnie zły.
- Przepraszam, nie chciałam robić ci kłopotu. Mogłam sama wrócić...
- I ty myślisz, że to mnie w tym momencie martwi? Że muszę cię odwieźć? Może mi powiesz, co ty dzisiaj jadłaś?
- Nic- powiedziałam cicho, a jego wbiło w fotel.
- Świetnie a wczoraj?
- Też nic- mój głos był niewiele mocniejszy od szeptu. Nerwowo zerknęłam na jego dłonie, które mocno zacisnęły się na kierownicy.
- Przedwczoraj?- wydusił z siebie.
- Jogurt w pracy.
- Majka, co ty sobie myślisz?! Nie możesz tak robić!- zatrzymaliśmy się przed jakąś restauracją. Ścisnął lekko moją dłoń i popatrzył na mnie błagalnie.- Musisz o siebie zadbać.
Weszliśmy do środka i Włodarczyk zamówił dla mnie podwójny obiad. Stwierdził, że nigdzie się nie ruszymy dopóki tego nie zjem. Dopiero wtedy poczułam, że jestem potwornie głodna i pochłonęłam wszystko w oka mgnieniu. Wyraźnie mu ulżyło, ale atmosfera między nami dalej była napięta. Tak bardzo cieszyłam się, że jest obok i tak bardzo cierpiałam, powstrzymując się, by go nie dotknąć. Modliłam się o szybki powrót do domu, gdyż jeszcze moment a rzuciłabym mu się na szyję.
- Obiecaj, że będziesz dbać o siebie- poprosił, gdy staliśmy pod moim blokiem. Spuściłam wzrok. Poczułam jak chwyta moją twarz w swoje dłonie, zmuszając mnie bym spojrzała mu w oczy.- Obiecaj- zażądał tym razem.
- Obiecuje- wyszeptałam, a on się złamał. Przyciągnął mnie do siebie i złączył nasze usta w gorącym, tęsknym pocałunku. Nie potrafiłam mu się oprzeć. Tak bardzo mi tego brakowało. Potrzebowałam kilku minut, by się opamiętać.
- Nie, stop!- odepchnęłam go lekko od siebie.
- Maja, ja cię...
- Nie mów tego- położyłam dłoń na jego ustach. Nie chciałam usłyszeć tych słów, wiedząc, że nigdy nie będzie mi dane być z nim.- Nie możemy, Wojtek. Przepraszam- powiedziałam i wybiegłam z samochodu. Dlaczego to było takie trudne?
--------------------------------------------------------------------
Maja jak widać ma kłopoty sama ze sobą. Czy dotrzyma obietnicy?
Mówiłam, że skomplikuje jeszcze bardziej sytuację xd Teraz to ma swoje powody by zostać przy narzeczonym xd
Przepraszam za błędy ;)
I zapraszam : http://only-i-want-is-you.blogspot.com/2015/03/prolog.html
Do następnej soboty ;*
Z każdym kolejnym rozdziałem nie wiem co napisać bo to wszystko jest tak zwariowane, że aż piękne :) nie mniej jednak mam nadzieję że już wkrótce wszystko się ułoży i skończą się problemy. Życzę weny :)
OdpowiedzUsuń<3 oby już była przyszła sobota ;*
OdpowiedzUsuńchcę tą sobotę jutro!
OdpowiedzUsuńCoraz bardziej się komplikuje. Mam nadzieję, że Majka wreszcie się ogarnie i będzie z Włodarczykiem choćby miała zranić Przemka. Bo sorry, ale relacja Majki z ''narzeczonym" jest chora. Przecież zarówno ona, jak i on duszą się w tym związku, a próbując go odratować i tak nic nie poskutkują, jedynie co to tylko stracą czas, który mogliby spędzić z ukochaną osobą - u Majki byłby to Wojtek, a u Przemka to sama nie wiem... Kornelia?
OdpowiedzUsuńMajka... Co ona z sobą do (za przeproszeniem) cholery jasnej robi?! Mam nadzieję, że mimo, że zrezygnowała z pracy Wojtek, Karol, Ola nadal będą gdzieś w pobliżu bo nie dobrze się z nią dzieje :(
Jeżeli jesteś zainteresowana, to na moim blogu pojawił się 11 rozdział :)
A więc zapraszam :
http://ironiaa-losu.blogspot.com/
Pozdrawiam i życzę dużo, dużo, dużo weny ;****
Widzę, że wszystko coraz bardziej komplikujesz, a miałaś naprawić. Czuję, że Przemek wcale nie ma białaczki i tylko symuluje, żeby zatrzymać przy sobie Maję.
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać następnego, mam nadzieję, że pojawi się jak najszybciej ;). Pozdrawiam. Paula :D
Przez tego bloga i przez Ciebie nie mogę się uczyć! Oczekuję soboty by tylko móc przeczytać co nowego najlepsza para w mieście wymyśliła :D
OdpowiedzUsuńA tak serio to nie wierzę w żadną białaczkę - on to ukartował!
Bo on jest ciulikiempipikiem! I jak go znajdę to go poślę na księżyc - bo tam mieszkają ciulikipiliki!
Ja z kolei myślę o Włodarczyku jako chamie bo chce by mi wylazł z głowy i z tego powodu musiałam coś stworzyć.
http://moja-podswiadomosc-sie-rumieni.blogspot.com/
Moj Boze! Czy twoja wyobraznia ma jakiekolwiek granice? Czy przestaniesz komplikowac tym biednym bohaterom zycie? Piszesz fenomenalnie wiec wybaczac ci ze tak sie na nich znecasz :x
OdpowiedzUsuńI znowu zyjemy do nastepnej soboty :D
Czekam (nie)cierpliwie ! :3
O dzień matki! ! ! i znów te 6 dni, które jak cholera nie chcą minąć szybciej.Teraz zamiast uczyć się do matury będę myśleć jak możesz to wszystko skomplikować.To co piszesz przekracza ludzkie pojęcie (!!!) xdd
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo, dużo weny ;-*
czekam :**
OdpowiedzUsuńNie dajesz im wytchnienia ani na chwilę, sytuacja komplikuje się coraz bardziej ciekawa jestem jaki będzie punkt kulminacyjny tych zawirowań? Masz masę pomysłów i potrafisz je ubrać w słowa :) Szkoda, że Majka jednak nie dała mu powiedzieć tych dwóch najważniejszych słów. Trochę późno do nich dojrzeli, ale lepiej późno niż wcale. Na takie słowa warto poczekać i mam nadzieję, że jeszcze będą mieli okazję je sobie powiedzieć. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTo tak - wpadłam tu chyba z tydzień temu ale z czasem słabo,z siłami słabo i ze wszystkim słabo to stwierdziłam, ze poczekam i napiszę przy nowym rozdziale.
OdpowiedzUsuńOpowiadanie jest świetne! I odnosząc sie do tego plagiatu - tak owszem, pewnie gdzieś w internetach bedzie podobne opowiadanie, to nie jest wykluczone jednak nawet jeśli się ktoś wzoruje to chyba jednak cokolwiek trzeba zmienić, prawda? Ale ja się nie znam. Tak czy inaczej przykro, ze ktoś skopiował twoje opowiadanie chciażz drugiej strony się nie dziwię bo jak już mówiłam (albo i nie. Skleroza <3 ) jest ono naprawdę świetne.
Wojtek niby nie, niby po co, niby seks ale jakieś tak większe uczucia zaczą komuś okazywać. I to jest fajne, tylko szkoda, że tak późno o nim powiedział. Może gdyby zrobił to wcześniej nie byłoby tego "wypadku" i wszystko było by okej? I tak, stawiam na cudownego narzeczonego. Tym bardziej, że podobno chciała zmieć datę ślubu bo niby mu się do wszystkiego przyznała. Aha, no, ta, jasne kłam ku*wa dalej. Białaczka? Nie wiem dlaczego ale mam wrażenie, że to kolejne kłamstwo ALE!!! Nie mam 100% pewności. A nawet jeśli ma to teraz będzie szantaaż emocjonalny. A JEJ TEŻ NALEŻY SIĘ SZCZĘŚCIE!
Ogólnie Wojtek to niby takie "eee luzik, jestem fajny chcę tylko seksu" ale tak słodko się o nią troszczy. Pamietam moment gdy był zły po meczu, ona chciała wyjść a on chciał by została. Słodkie.
Dobra, kończę paplaninę bo zaraz się rozpiszę i będziesz mieć normalnie coś w rodzaju licencjatu tutaj :)
Pozdrawiam i czekam na kolejny :)
Widzę, że nie tylko ja myślę, że Przemek coś kombinuje z tą białaczką.
OdpowiedzUsuńI BŁAGAM CIĘ!! Przez jego "chorobę" oni nie wezmą ślubu!!
Wojtek... jest przy Mai praktycznie zawsze, a ona mogłaby się już zdecydować! I to nie on zepchnął ją z tych schodów; to zapewne był Przemek.
Weny!
i niech ten tydzień szybko zleci :*
Boże! Dlaczego oni zadają sobie takie cierpliwienie? Dlaczego Maja po prostu nie zbierze się w sobie i nie wyjaśni wszystkiego rodzicom, a później zostawi Przemka. Wiem, że nie wypada w takiej sytuacji, ale ile razy on ją skrzywdził i jakoś się tym nie przejmował... Po za tym po ci trwać w związku, w którym nie łączy ludzi żadno uczucie? Ona się katuję! I proszę tylko o jedno. Niech będzie szczęśliwa z Wojtkiem. Ona go tak cholernie kocha, a on to odwzajemnia, a zamiast być razem wolą się ranić nawzajem. Proszę, niech tak historia zakończy się szczęściem tej dwójki przy swoim boku. A Przemek niech nie bd chory.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział <3
Pozdrawiam i weny :*
zapraszam na czwóreczkę ! http://rebelliousboy.blogspot.com/2015/03/4-action-and-reaction.html
OdpowiedzUsuńa ja za momencik zabieram się za Twój rozdział :*
pozdrawiam :*
o jej. przeczytałam ten rozdział i jakoś tak zrobiło mi się przykro. dlaczego zawsze na drodze do miłości, muszą pojawiać się kłody? dlaczego dwoje kochających się ludzi, musi przejść przez ciernie, by być razem? dlaczego nie może być wszystko gładko i pięknie?
Usuńtak bardzo chciałabym, żeby maja i wojtek byli razem ! przecież oni są sobie pisani !
czekam niecierpliwie na kolejny !!
buziaki :*
zapomniałam dodać ! przemek to kawał sku*******.... i jestem wprost pewna tego, że zepchnął maję ze schodów. tak samo jest pewna jestem tego, że teraz kombinuje z chorobą ! ma tupet koleś.
Usuńno i to chyba tyle na dziś ode mnie !
http://moja-podswiadomosc-sie-rumieni.blogspot.com/ nie umiałam się powstrzymać i wrzuciłam 1 rozdział..
OdpowiedzUsuńnie zabijaj za słabość i jakość..
Ajajaj... Serce boli jak się to czyta, że też oni muszą tak cierpieć...
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz, cudnie się to czyta :) Czekam na ciąg dalszy :)
Może jak skra dzisiaj wygra to dodasz rozdział?
OdpowiedzUsuńA jak przegra to też?
Choć wierzę ze wygramy ��
Jejku..mam nadzieje ,że to naprawisz.Oby Majka zadbała o siebie.
OdpowiedzUsuńDo soboty ;*
/Ola
Man nadzieję, że Majce nic złego nie będzie. To, że on jest chory nie znaczy, że ona musi cierpieć.
OdpowiedzUsuń