piątek, 30 stycznia 2015

Rozdział 9

   Czas płynął, a ja byłam coraz bardziej zdruzgotana. Przemek wciąż próbował wszystko naprawić. Lód wokół mojego serca powoli topniał. Nie potrafiłam zdecydować się na jakikolwiek ruch. Jeśli skończyłabym romans z Wojtkiem, moje przyszłe małżeństwo dałoby się jeszcze uratować. Natomiast jeśli zerwałabym zaręczyny co wtedy? I dlaczego miałabym to robić? Dla niego to był tylko seks, nic więcej. Nie kochał Kornelii, ale mnie też nie. Z resztą nigdy nie twierdziłam, że kocham jego. Więc czemu miałabym spisać na starty swój ślub?
   W Kornelii również zaszła jakaś zmiana. Nie potrafię jej opisać, ani nazwać. Jednak, kiedy patrzyła na Włodarczyka było w tym spojrzeniu coś innego, co przyprawiało mnie o gniew i zazdrość. Nie kontrolowałam tego. Od jakiegoś czasu zaczęłam uważać przyjmującego za swoją własność. Cieszyłam się, że on się nie zmienił. Byłam od niego uzależniona. Wszystko podporządkowałam pod możliwość spędzenia z nim czasu.
   W świetle zaistniałych wydarzeń, nie miałam pojęcia co mam zrobić. Nie umiałam zrezygnować z jednego ani drugiego. Musiałam nabrać dystansu do całej zaistniałej sytuacji. I okazja do tego w końcu się nadarzyła.
- Kochanie, muszę wyjechać na dwa tygodnie- powiedział Przemek pewnego dnia.
- Szkolenie?
- Nie tym razem. Mam pojechać do Berlina. Wyniki tamtego biura nie są takie jakie powinny i mam odkryć w czym problem.
- Kiedy wyjeżdżasz?- spytałam.
- Jutro wieczorem- przyznał ze smutkiem.- Przepraszam, sam dowiedziałem się dzisiaj.
- W porządku to twoja praca. Rozumiem- powiedziałam z lekkim uśmiechem i pocałowałam go w policzek.
- Jesteś wspaniała- uśmiechnął się i pocałował mnie namiętnie. Nawet nie wiedział jak bardzo się mylił.- Zapraszam cię na romantyczną kolację. Spędźmy ten ostatni wieczór razem.- zaproponował, a ja pokiwałam lekko głową.
- Pójdę się przebrać- oznajmiłam i poszłam wybrać jakąś sukienkę. Łzy gromadziły się pod powiekami. Nie zasłużył sobie na to co mu zrobiłam. Musiałam skończyć z Włodarczykiem.
   Kolacja minęła w miłej atmosferze. Było jak dawniej. Na moment zapomniałam o swoich przekrętach. Pierwszy raz od bardzo dawna szczerze się przy nim uśmiechałam. Gdyby było tak zawsze..... Kiedy wyjeżdżał poczułam lekki zawód.....
- Widzimy się za dwa tygodnie. Kocham cię, pamiętaj- powiedział i pocałował mnie w czoło, a następnie przytulił.
   Musiałam zerwać z Wojtkiem. Tak byłoby najrozsądniej. Musiałam to zrobić. Ten romans do niczego nie prowadził. Pierwsze chciałam z kimś porozmawiać i padło na Olę. Bo z komu innemu mogłam się zwierzyć?
- Hej- przywitała się, kiedy weszła do mojego mieszkania.
- Hej, dziękuje, że przyszłaś.
- Masz szczęście, że byłam w Bełchatowie. Co się stało?
- Chyba postanowiłam co chcę zrobić.... Myślę, że zerwę z Wojtkiem.
- Jesteś pewna?
- Nie.... Znaczy, kiedy jestem z Przemkiem, kiedy się tak mocno stara to wydaje mi się najrozsądniejsze i najlepsze rozwiązanie, ale jak tylko jestem z Wojtkiem, nic innego się nie liczy, a gdy widzę jak Kornelia ostatnio na niego patrzy to krew mnie zalewa!
- Maja, a może ty się w nim z.....
- Nie kończ!- krzyknęłam.- Nie wymawiaj tego słowa- poprosiłam.- Nie mogłabym tego zrobić. A z resztą nawet jeśli, to co? Zerwę zaręczyny, rodzice i Kornelia nie będą mnie chcieli znać i co dalej? Zostanę sama? Przecież on wyraźnie powiedział, że mu na mnie nie zależy.
- Myślę, że spędzasz z jednym i drugim za dużo czasu. Przemek wyjechał, spróbuj ograniczyć przez ten czas kontakt z obydwoma i pomyśl nad całą sprawą.
- Pewnie masz rację- przyznałam.

   Idąc za radą Oli nie umawiałam się z przyjmującym. Posyłał mi na hali pytające spojrzenia, kiedy się mijaliśmy, ale nie miał okazji być ze mną sam na sam, a ja mu tego nie ułatwiałam. Starałam się ignorować jego telefony i sms-y. Tak bardzo mnie kusiło, żeby się z nim spotkać. Wystarczyło, że tylko go zobaczyłam, a serce o mało nie wyskakiwało mi z piersi. Postanowiłam być nieugięta, ale przyjmujący tak tego nie widział. Kolejnego wieczoru usłyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć i zobaczyłam jego. Wszedł bez zaproszenia.
- Co się dzieje?-spytał cały podenerwowany.
- O co ci chodzi?
- Ignorujesz mnie- powiedział i podszedł do mnie. Był tak blisko, że już nawet nie pamiętałam dlaczego go unikałam.- Wariuje przez ciebie- przyznał i chwycił moją twarz w swoje dłonie.
- Przepraszam- wyszeptałam. Byłam stanowczo za słaba. Zaczął mnie całować. Była w tych pocałunkach jakaś tęsknota, rozpacz. Tulił mnie do siebie, jakby się bał, że mu ucieknę. Nie miałam zamiaru tego zrobić. Jednak nasze chwile czułości, przerwał jego telefon.
- Tak?- spytał poirytowany.- Co się stało?- spytał.- Dobra, gdzie jesteście? Zaraz będę- powiedział i się rozłączył.- Muszę już iść. Karol z Andrzejem stoją w szczerych polach. Auto im nawaliło i muszę po nich jechać- wytłumaczył.- Widzimy się jutro?- zaproponował, a ja w odpowiedzi pokręciłam głową.- Dlaczego?- spytał zaniepokojony.
- Jutro walczy Szpilka z Adamkiem i ja muszę to obejrzeć- oznajmiłam, krzyżując ręce. Włodarczyk uniósł zdziwiony brwi.
- Lubisz boks?- był wyraźnie zszokowany.
- Mma i ksw też. To fajne jak się dwaj mężczyźni biją- przyznałam z uśmiechem.
- Coraz bardziej mnie zaskakujesz.
- Nie wiesz o mnie wszystkiego.
- Chętnie się dowiem- powiedział ze śmiechem.- Ja już idę. Do zobaczenia- pożegnał się i pocałował mnie ostatni raz. W ten sposób moje silne postanowienie poszło w niepamięć. Poszłam spać, ale długo nie mogłam zasnąć. W tym momencie ponownie poczułam do narzeczonego wstręt.
   Następnego dnia zostałam gwałtownie obudzona przez czyjeś dobijanie się do mojego mieszkania. Poszłam otworzyć, byłam ciekawa kto o tak wczesnej porze złożył mi wizytę. Jakie było moje zdziwienie, kiedy za drzwiami zobaczyłam Włodarczyka. Tak jak poprzedniego dnia, wszedł bez zaproszenia, wykorzystując moje zdziwienie. Tym razem po zamknięciu drzwi, od razu mnie pocałował.
- Ubieraj się, porywam cię dziś- oznajmił.
- Mówiłam ci, że nic z tego- tłumaczyłam, ale on uśmiechnął się łobuzersko i wyciągnął coś zza pleców.
- Nawet kiedy ci powiem, że załatwiłem dwa bilety na dzisiejszą galę?- spytał, a moje oczy w tamtym momencie musiały przypominać pięciozłotówki.
- Dla mnie?
- Dla nas- odpowiedział. Wskoczyłam mu na ręce i zaczęłam całować po całej twarzy.
- Dziękuje! Dziękuje! Dziękuje!
- Cieszysz się?- spytał ze śmiechem.
- Głupio pytasz! Jesteś wspaniały! Ale jak ty je załatwiłeś?- cieszyłam się jak małe dziecko.
-  A to moja słodka tajemnica. Leć się ubierz, a ja zrobię ci śniadanie.
   Nie pamiętam, kiedy ktoś zrobił mi taką niespodziankę. Owszem próbowałam namówić Przemka na tę galę, ale on nie lubi takich rzeczy, a potem nie było już biletów. Teraz w pośpiechu szykowałam się do wyjścia. Zjadłam śniadanie przygotowane przez przyjmującego i wspólnie wyszliśmy z bloku.
- Nie wiem jak ci się za to odwdzięczę- przyznałam w samochodzie, z wielkim bananem na twarzy.
- Twój uśmiech to dla mnie największa nagroda- powiedział, a moją twarz mimowolnie wkradł się rumieniec.- Jesteś urocza- przyznał i zaczął się śmiać.
   Byliśmy w Krakowie po południu. Pojechaliśmy do jakiegoś hotelu, żeby się odświeżyć i zostawić rzeczy.
- Jak tu ładnie- zachwycałam się, kiedy weszliśmy do naszego pokoju.
- Ciesze się, że ci się podoba- powiedział.
   Po pół godzinie wyszliśmy z hotelu i poszliśmy coś zjeść. Zwiedzaliśmy przez resztę wolnego czasu Kraków. Potem udaliśmy się na galę. Trochę zajęło nam znalezienie miejsc, ale to nie miało znaczenia. Byłam tak strasznie podekscytowana i szczęśliwa.
- Na prawdę nie wiem jak ci dziękować!
- Nie musisz- powiedział i pocałował w usta.
   Czekałam najbardziej na walkę wieczoru. Myślałam, że emocje rozsadzą mnie od środka. Śledziłam dokładnie wszystko co się dzieje na ringu. Jeszcze nigdy nie byłam na takiej gali. Włodarczyk nie miał pojęcia, że spełnij jedno z moich największych marzeń.I jak ja miałam zakończyć nasz romans? Dlaczego to musi być takie trudne?
- Komu kibicujesz?-spytał Wojtek.
- Szpilce- odpowiedziałam bez wahania.- Jest młody więc w przyszłości to on nas będzie reprezentował.
- Ja chyba stawiam na Adamka.
   Tak jak obstawiałam, wygrał Szpila. Cieszyłam się nie tylko z jego wygranej, ale i z tego, że mogłam tam być.
- Miałaś rację.
- Kochany, ja zawsze mam rację- powiedziałam z uśmiechem.
- Jeszcze nigdy nie widziałem cię takiej podekscytowanej. Gdybyś tak na siatkówce kibicowała to klub kibica nie dałby ci rady- zaśmiał się.
- Nie przepadam za siatkówką-przyznałam, a jego wbiło w siedzenie.
- Ranisz!- zbulwersował się.- Więc czemu chodzisz na mecze?- spytał, a mnie zatkało.
- Po prostu z eee.... Ciekawości-próbowałam wybrnąć. Widziałam jak siatkarz uśmiecha się pod nosem.
- Nie wierzę ci- powiedział.- Myślę, że przychodzisz dla mnie- wyraźnie się ze mnie nabijał.
- Jakiś ty skromny- pokręciłam głową z politowaniem.- Ale jesteś też kochany, dziękuję za dziś- pocałowałam go w policzek.
- Drobiazg- wzruszył ramionami.
   Wyjazd mogę zaliczyć do udanych. Nie pamiętam, kiedy tak dobrze się bawiłam. Jednak byłam jeszcze bardziej rozdarta. Tak jak chciałam z tym skończyć tak teraz chciałam zerwać zaręczyny. Jednak zdarzyło się coś, co złamało moje serce na miliony małych kawałeczków.
   Kornelia przyszła do mnie sama któregoś wieczoru. Była bardzo poważna. Bałam się czego może chcieć.
- Maja, co to jest miłość?- spytała, a mnie zamurowało.
- Skąd to pytanie?
- Ostatnio coś we mnie się zmieniło. Rzucałam chłopaków, gdy tylko chciałam, a teraz czuje coś takiego... Sama nie wiem. Miałaś rację. Nie powinnam się była tak zachowywać. Wojtek to jest chyba ten. Kocham go- przyznała z najszczerszym uśmiechem jaki u niej widziałam.
   Gdy tylko poszła, osunęłam się na ziemię. Nie mogłam w to uwierzyć. Ktoś obudził w mojej siostrze uczucia. Poszłam do sypialni i położyłam się na łóżku. Zaczęłam płakać. To był koniec. Musiałam.zachować resztki przyzwoitości. Nie zważając na porę wysłałam Włodarczykowi sms-a.
" Ona cię kocha, z nami koniec..."
   To głupie zrywać, wysyłając wiadomość. Jednak, gdybym tylko usłyszała jego głos albo go zobaczyła nie zdobyłabym się na to. Tak będzie najlepiej dla wszystkich. Musiałam to przeboleć i ratować swoje przyszłe małżeństwo.

----------------------------------------------
Tak w końcu ferie <3! Z tej okazji rozdział kilka godzin wcześniej... ( komplikacje gratis) :)
Całuję i do następnego <3

piątek, 23 stycznia 2015

Rozdział 8

   Łatwiej znosiłam wyrzuty sumienia, wiedząc, że mogę liczyć na Olę. Czułam odrobinę mniejsze poczucie winy. Moje życie od pewnego czasu kręciło się od spotkania do spotkania z Włodarczykiem. Nie liczyło się nic innego. Totalnie ignorowałam Przemka, w skutek czego jego chłód i obojętność prawie w ogóle mnie nie dotykały. Żyliśmy w jednym mieszkaniu, ale jakby obok siebie.

Pewnego dnia, siedząc w pracy, usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
- Proszę!- zawołałam, a moim oczom ukazał się niski mężczyzna, w czarnej czapce z daszkiem.
- Dzień dobry, przesyłka dla pani Maji Lisieckiej- oznajmił. Wstałam i odebrałam paczkę.- Proszę jeszcze pokwitowanie. Dziękuje, do widzenia.
- Do widzenia.
Ciekawość mnie zżerała od kogo i co to w ogóle za przesyłka. Szybko rozdarłam papier, który okrywał średniej wielkości czarne pudełko. Kiedy zajrzałam do środka oniemiałam z wrażenia. Seksowna bielizna z victoria secret. Już wiedziałam od kogo dostałam prezent. Nie mam pojęcia co chciał przez to osiągnąć. Może to była forma zaproszenia? Pojęcia nie mam.

   Tego samego dnia miał się odbyć mecz. Po pracy wróciłam szybko do domu. Nie chciałam się spóźnić. Nie wiem dlaczego tak nagle zaczęło mi zależeć.
- Cześć, kochanie- przywitał mnie Przemek czule, co spowodowało, że stałam wmurowana.
- Hej- odpowiedziałam niepewnie.
- Wybierasz się dzisiaj gdzieś?
- Tak, na mecz. Czemu pytasz?
- Może poszedłbym razem z tobą. Ostatnio mało czasu spędzamy razem. Wiem, że to głównie moja wina. Chciałbym to naprawić- powiedział z troską, a mnie po prostu zatkało. Jeszcze niedawno cieszyłabym się z takiego obrotu spraw. Czekałam na falę uderzeń wyrzutów sumienia, ale nic nie nastąpiło. Czyżbyśmy zamienili się rolami? Nie byłam ucieszona, nie byłam szczęśliwa, byłam po prostu zaskoczona. Tym razem to ja stałam się obojętna i muszę przyznać, że sprawiło mi to lekką satysfakcję. Mimo wszystko czułam się nieswojo.
- Jak chcesz, możesz iść- próbowałam silić się na neutralny ton.
   Nie byłam z tego zadowolona, ale na mecz poszłam z Przemkiem. Obok naszych stałych miejsc była już Ola. Gdy nas zobaczyła od razu dostrzegłam u niej oznaki zdenerwowania. Przywitałam się z nią i siostrą która tradycyjnie była wpatrzona w telefon.
   Odszukałam wzrokiem przyjmującego. Przez moment nasze oczy się spotkały. Wojtek lekko się uśmiechnął, ale ów uśmiech zniknął w momencie, kiedy dostrzegł Przemka, który objął mnie ramieniem. Nie wiedziałam skąd u niego tak nagle tyle oznak czułości. Czułam się niezręcznie, jakbym była w nieodpowiednim miejscu.
   Podczas meczu nie mogłam się na niczym skupić. Narzeczony co chwila szeptał mi coś na ucho, całował to w policzek to w usta. Ja byłam niewzruszona na każdy jego ruch. Moje samopoczucie było okropne. Mój stan pogarszał fakt jak moja siostra wpatrywała się w swojego chłopaka. Jeszcze nigdy nie byłam tak zła. To ją raniłam, ale szlag mnie trafiał jak się do siebie szczerzyli.
   Skra ostatecznie wygrała cały mecz. Ktoś zaproponował, żeby iść do klubu tylko potańczyć. O dziwo, Przemek spytał się, czy mam ochotę się wybrać i liczył się z moim zdaniem. Tak, więc, po pół godzinie byliśmy w domu, gdzie szykowaliśmy się na imprezę. Założyłam nowy komplet bielizny i do tego jakąś sukienkę.
- Wyglądasz pięknie- Przemek zaszedł mnie od tyłu i przytulił. Uśmiechnął się do mnie ciepło.- Wszyscy będą mi ciebie zazdrościć.
- Dziękuje- próbowałam odwzajemnić jego uśmiech i miałam nadzieję, że nie wypadł on zbyt nienaturalnie.
   W klubie byłam jeszcze bardziej zaskoczona. Nie słyszałam żadnego narzekania z ust mojego partnera. Poza tym odrobinę bardziej zintegrował się ze wszystkimi i spędzałam czas w miłej atmosferze. Jednak kiedy przyszedł Wojtek z Kornelią poczułam ukłucie w sercu. Przeszywał mnie wzorkiem od góry do dołu, a zatrzymał się na ręce Przemka, która spoczywała na moim udzie. Przez ułamek sekundy widziałam jak jego szczęka mocno się zaciska. Rzuciłam Oli zaniepokojone spojrzenie, które odwzajemniła. Czyli nic mi się nie przewidziało.  Czyżby był zazdrosny?
   Byłam jeszcze bardziej w szoku, gdy mój narzeczony zaproponował taniec. Nie mam pojęcia co mu się stało. Jednak chciałam sprawdzić swoją teorię o zazdrości i poszłam z Przemkiem na parkiet, ale tańczyłam w miejscu, gdzie mógł mnie widzieć przyjmujący. Na początku niewinny taniec, jednak widziałam jak Włodarczyk nas obserwuje z mordem w oczach. Posuwałam się w swoich ruchach coraz dalej i tańczyłam wyzywająco, odważnie, seksownie. Wiedziałam, że swoim zachowaniem prowokuje Wojtka i, że on sam jest bliski wybuchu, ale przyznaję, że bardzo mnie to kręciło.
   Po kilku piosenkach zrobiliśmy sobie przerwę. Przeprosiłam Przemka i poszłam do toalety. Kiedy z niej wyszłam ktoś chwycił mnie za rękę i poprowadził do jakiegoś ciemnego korytarza, zakrywając mi ręką usta. Następnie siłą wciągnął do jakiegoś ciemnego pomieszczenia.Powoli wpadałam w panikę, gdy poczułam na sobie TE usta. Kąciki moich ust mimowolnie uniosły się go góry. Odwzajemniałam pocałunki z zapałem i zaangażowaniem. Jednak rozsądek podpowiadał mi, że pora to skończyć.
- Nie możemy, nie tu- powiedziałam zdyszana, gdy się od niego oderwałam.
- Nikt tu nie chodzi. Z resztą to twoja wina. Zrobiłaś to specjalnie- oznajmił oskarżycielsko zachrypniętym głosem.
- Co zrobiłam specjalnie?- spytałam chociaż doskonale wiedziałam o co mu chodzi.
- Nie dość, że tak z nim tańczysz to jeszcze masz na sobie mój prezent- powiedział i ponownie zaczął mnie całować, po szyi, po dekolcie. Przyparł mnie do ściany, a mój opór słabł, aż w końcu zaczęłam współpracować. Rozsądek nie miał prawa dojść do głosu. Zdawałam sobie sprawę z zagrożeń, ale nie miały one znaczenia. Liczyła się tylko dzika przyjemność. Każdy mógł nas przyłapać, ale w ogóle się tym nie przejmowałam. Nie kiedy przygryzałam wargi z rozkoszy, nie kiedy byłam całkowicie spełniona. Nie sądziłam, że ten wieczór tak się skończy.
   Potem nie byłam w stanie normalnie funkcjonować. Nikt nie zwrócił uwagi na naszą nieobecność. Po takich chwilach jedyne na co miałam ochotę to strącić rękę Przemka z mojego ciała i zażądać by mnie nigdy nie dotykał, bo już tylko jeden dotyk sprawiał mi przyjemność.

   Przerażałam samą siebie. Nie czułam wstydu z powodu tego co zrobiłam. Już nawet nie chodziło o sam romans. Traciłam poczucie moralności i przyzwoitości jakie kiedyś posiadałam. Z dnia na dzień zmniejszały się moje wyrzuty sumienia i poczucie winy, jednak postawa Przemka zmieniła się diametralnie. Dbał o mnie, troszczył się, chciał spędzać ze mną czas, zaczął okazywać uczucia. Traktował mnie jak największy skarb i to powoli ale systematycznie zabijało mnie od środka. To spowodowało, że ponownie w środku byłam rozdarta. Przecież świadomie zaczęłam się spotykać z Włodarczykiem przez wzgląd, na nie okazywanie uczuć przez mojego narzeczonego, ale teraz wszystko się zmieniło więc powinnam to wszystko zakończyć. Tak byłoby rozsądnie. Zatem dlaczego nie mogłam się na to zdobyć?
  Kilka dni później spotkałam się z Olą na kawę, kiedy przyjechała do Bełchatowa. Wiedziałam, że szykuje się jakaś poważniejsza rozmowa.
- No to opowiadaj, co się dzieje?
- Co ma się dziać?- spytałam niby od niechcenia.
- Widzę tę udręczoną minę- wskazała na moją twarz.- Jeszcze niedawno można by pomyśleć, że byłaś szczęśliwa, przynajmniej tak mi się wydawało. Coś więc musiało się stać.
- Przemek.... On ostatnio bardzo się stara....Widzę to i znowu czuje tak okropne poczucie winy..... Zaczęłam się spotykać z Wojtkiem, żeby dostać odrobinę jakiegokolwiek uczucia. Nie byłam mu obojętna, a dla Przemka byłam jak rzecz. Traktował mnie tak chłodno, że nie potrafiłam tego dłużej zdzierżyć. Tłumaczyłam się sama przed sobą, że każdy potrzebuje uczucia, ale teraz... Kiedy on...- nie potrafiłam skończyć.
- Kiedy on się zmienił, ty nie umiesz znaleźć usprawiedliwienia dla siebie, ale mimo to nie potrafisz skończyć z Wojtkiem?- powiedziała, a ja zrezygnowana pokiwałam głową.
- Nie wiem co robić.... Właściwie wiem, ale nie potrafię się na nic zdobyć.
- Chcesz zerwać z Wojtkiem?
- Tak powinnam zrobić.
- Powinnaś zrobić to co jest dla ciebie najlepsze. A nie sądzę, żeby to było małżeństwo z Przemkiem.

----------------------------------------------------------------------------------
Witam, kochane <3
Ostatnio przeglądałam fejsa  i to co znalazłam przyprawiło mnie o niepojęte szczęście <3

Dziękuje, dziękuje, dziękuje, dziękuje <3
Na prawdę zrobiło mi się cieplej na sercu ;) To jedna z dwóch najlepszych wiadomości w tym tygodniu i mam zamiar cieszyć się nią jeszcze długo ;) Cieszę się kiedy moja praca jest doceniana :)
W związku z tym ten rozdział dedykowany autorce tego posta ;) Dziękuje Ci bardzo :) <3
Ps. Przepraszam, że nie zawsze komentuje Wasze rozdziały, ale cierpię na brak czasu ;(
Ściskam, całuję i do następnego <3


piątek, 16 stycznia 2015

Rozdział 7

   Przez kilka następnych dni stwarzałam pozory. Uśmiechałam się do wszystkich, ale szczery uśmiech pojawiał się na moich ustach tylko wtedy, gdy był obok mnie przyjmujący. Chociaż wiedziałam, że mu na mnie nie zależy to jednak świetnie udawał, że jest wprost przeciwnie. Karmił mnie złudzeniami.
   Słodkie zapomnienie znajdywałam tylko w ramionach Włodarczyka. W środku byłam cały czas skołowana. Za każdym razem, gdy widziałam Kornelię, Przemka, czy nawet swoich rodziców czułam się potwornie. Jednak nie potrafiłam zakończyć swojego romansu z Wojtkiem. Zbyt wiele mi on dawał. Spędzaliśmy ze sobą stosunkowo mało czasu. Jednak siatkarz poświęcał mi więcej uwagi niż mój własny narzeczony. Byłam przerażona bo przez te kilka chwil uzależniłam się od niego. Moje myśli krążyły tylko wokół jego osoby i kolejnego spotkania.
   W dalszym ciągu nie mogłam spojrzeć w oczy Karolowi. Unikałam jego osoby jak tylko mogłam. Gdy tylko dostrzegałam jego sylwetkę, spuszczałam głowę. Nie miałam zwyczaju uciekać przed problemami. W przeszłości zawsze rozwiązywałam je najszybciej jak tylko to było możliwe. Jednak teraz wszystko się zmieniło. Już nigdy nic nie miał być jak dawniej.
   Nadszedł kolejny mecz Skry. Przemek po raz kolejny był w delegacji. Przypadło mi ponownie miejsce koło Oli. Blondynka próbowała nawiązać neutralną rozmowę, ale potem skupiła się tylko na kibicowaniu. Wszyscy byli przygotowani na łatwe zwycięstwo i wszyscy się przeliczyli. Bełchatów przeżyło wstrząsającą porażkę.
   Kiedy widziałam Włodarczyka takie załamanego, łzy stanęły mi w oczach. Chciałam natychmiast do niego podbiec, przytulić, jakoś pocieszyć, ale resztkami sił woli powstrzymałam się od tego. Spuściłam głowę i próbowałam się nie rozpłakać. Jego samopoczucie nie powinno mnie obchodzić, nie do tego stopnia. Bolało mnie, że nie mogę nic zrobić, by mu ulżyć. To nie była niestety moja rola. Powinna to zrobić osoba siedząca obok mnie- Kornelia. Jednak ona zrobiła coś co mnie kompletnie zaszokowało.
- Idę się z nim pożegnać i spadam stąd- oznajmiła.
- Nie powinnaś z nim teraz być?- nie wytrzymała już Ola.
- Przegrali!- broniła się.- Wątpię, czy będzie chciał iść na imprezę, a ja mam na nią ochotę- wzruszyła ramionami. Dziewczyna Karola prychnęła i podeszła do band, żeby przytulić swojego ukochanego.
- Myślę, że Ola ma rację....
- Daj sobie spokój z tymi kazaniami- warknęła i wstała, zabierając swoje rzeczy.- Przesadzacie. On będzie nie w humorze i dlatego mam gnić w mieszkaniu i go pocieszać? Sama przez to będę miała zły nastrój, a chcę korzystać z młodości i się iść bawić. Nic ci do tego- rzuciła na odchodne i poszła w stronę Włodarczyka. Obserwowałam jak zawzięcie mu coś tłumaczyła, a następnie jego reakcję- przez ułamek sekundy widziałam jak zaciska szczękę. Pocałował szybko Kornelie w usta i bez słowa poszedł się rozciągać. Nie chciał dać po sobie poznać, że zachowanie mojej siostry go w jakiś sposób dotknęło. Mógł mówić co chciał, ale on też potrzebował uczucia.
- No i załatwione- powiedziała z ulgą moja siostra, wyraźnie z siebie zadowolona.- Lecę, pa- pożegnała się słodkim głosem i zniknęła mi z oczu. Patrzyłam jak hala powoli pustoszeje. Nie mogłam zrobić kompletnie nic. Powoli wstałam ze swojego miejsca i ruszyłam w kierunku wyjścia. Kiedy byłam już w samochodzie biłam się z myślami co mam zrobić. Ruszyłam w stronę swojego mieszkania, ale ostatecznie zaparkowałam pod blokiem przyjmującego. Czekałam w aucie na jego powrót, który nastąpił dopiero po godzinie. Wysiadłam z samochodu i podeszłam do Włodarczyka. Stał z rękami włożonymi w kieszenie spodni i uciekał wzrokiem od mojego spojrzenia. Bez słowa go przytuliłam, jednak po kilku sekundach odepchnął mnie lekko od siebie. W milczeniu poszliśmy do jego mieszkania. Wiedziałam, że to będzie ciężki wieczór.
   Tak jak się spodziewałam próby dodania otuchy Wojtkowi nic nie dały. Przyjmujący w najlepszym wypadku milczał. Był złośliwi i opryskliwi jak nigdy. W końcu i moja cierpliwość się wyczerpała.
- Mógłbyś się przestać się na mnie wyżywać?!
- Ustalmy coś. Twoja siostra, chce kasy, a ty seksu. Więc jeśli nie masz zamiaru skończyć w mojej sypialni to....- nie dokończył, bo wstałam i z całej siły go spoliczkowałam. W oczach stanęły mi łzy.
- Nie jestem dziwką. Siedź sobie sam! To koniec!- oznajmiłam i wyszłam szybko z salonu. Ubrałam w pośpiechu kurtkę i buty. Przegiął, a ja nie dam się tak traktować. Gdy naciskałam klamkę, poczułam jak Włodarczyk przytula mnie od tyłu.
- Przepraszam....Proszę, nie odchodź...- wyszeptał prosto do mojego ucha. Odwróciłam się w jego stronę.- Ja nie chciałem....Proszę, zostań....
- Słowa ranią, szczególnie takie...
- Wiem i przepraszam. Po prostu czuje się beznadziejnie, ale nie powinienem się po tobie wyżywać. Zostań...- poprosił po raz kolejny. Złożył na moich ustach krótki, ale czuły pocałunek.
- Nie pozwolę tak sobą pomiatać, jeśli jeszcze raz...
- Już nigdy cię tak nie potraktuje. Przyrzekam. Nie płacz, nie chcę żebyś cierpiała przeze mnie tak jak przez niego.
   Byłam stanowczo za bardzo uległa. Zdjęłam kurtkę i buty. Resztę wieczoru spędziłam na kanapie, przytulana przez Włodarczyka, który co chwile mnie całował i szeptał na ucho przeprosiny. Nie pamiętam nawet, kiedy odpłynęłam w krainę Morfeusza.
   Obudziły mnie pocałunki składane na mojej szyi. Przekręciłam się na drugi bok. Otworzyłam oczy i dziwnym trafem, znajdowałam się w sypialni.
- Dzień dobry, śpiochu.
- A co to? Śniadanie do łóżka?- spytałam, wskazując na tacę, na której były naleśniki, kawa i truskawki w czekoladzie.
- Tak, to jeszcze w ramach przeprosin za wczoraj. Naprawdę żałuję tego co powiedziałem.
- Uważaj, bo jeszcze uwierzę, że ci zależy- powiedziałam pół żartem, pół serio. Twarz Włodarczyka rozjaśnił nikły uśmiech.

   Dwa dni później zadzwoniła do mnie Ola. Koniecznie chciała się spotkać i porozmawiać. Zgodziłam się, ale byłam jednocześnie wystraszona i zdziwiona. O umówionej godzinie siedziałam w kawiarni i czekałam na blondynkę.
- Hej- przywitała się nieśmiało.
- Hej, dlaczego chciałaś się spotkać?- spytałam niepewnie.
- Bo usiłuję was zrozumieć. Nie obraź się, ale na początku poczułam do was obrzydzenie. Nie dość, że oboje jesteście w związkach to do tego on chodzi z twoją siostrą. Nie mieściło się mi to w głowie. Nie rozumiem czemu Wojtek jest z Kornelią, ale tak samo nie rozumiem powodów twojej zdrady. Przecież bierzesz ślub! Przepraszam, że mówię tak bezpośrednia, ale chcę tylko zrozumieć skoro i tak jestem po części w to wmieszana. Dlaczego jesteś z Przemkiem?
- Szczerze? Sama już nie wiem. Zaczęliśmy się spotykać bardzo dawno temu. I powody, dla których się zeszliśmy przestały mieć znaczenie. Imponował mi swoją ambicją, pracowitością. Potrafił mnie oczarować, a ja nie bardzo się opierałam. Wydawał mi się...odpowiedni? Potem mi się oświadczył, a ja poszłam za ciosem i się zgodziłam. Przyszły problemy, których nie potrafię rozwiązać. W pewnym momencie liczyła się już dla niego tylko kariera, a ja byłam tylko po to, żeby się pokazać, kiedy trzeba. Dawał mi tylko obojętność i uwierz nawet nienawiść jest lepsza. Po pierwszej imprezie, gdy pracowałam już w Skrze, pokłóciliśmy się. Spotkałam Wojtka. Już wtedy wiedziałam, że jest chłopakiem Kornelii. Nawet nie wiem jak to się stało. Chciałam się tylko napić. Poszliśmy do niego i rzeczywiście piłam. Narzekałam na swoje życie, a potem straciłam wszelkie hamulce. Przysięgam, że tego nie planowałam. Miałam ogromne wyrzuty sumienia. Nie mogłam spać, nie mogłam jeść, nie mogłam normalnie funkcjonować, a najgorsze, że nie mogłam już mu się oprzeć. Zawsze, gdy był blisko, gdy byliśmy sami....- nie dokończyłam. Milczałam przez chwilę i kontynuowałam.- Potem trzymałam się od niego z daleka. Chciałam z tym walczyć, ale kiedy była nasza rocznica i moje urodziny, Przemek po prostu nie przyszedł. Najgorsze, że nawet nie czuł skruchy. Ponownie natknęłam się na ten jego chłód i właśnie wtedy coś we mnie pękło. Wtedy zaczęło się to wszystko i trwa nadal, bo ja nie potrafię tego zakończyć.
- Dlaczego nie zerwiesz zaręczyn?
- Nie potrafię. Dałam słowo- ponownie zaczęłam płakać.- To takie skomplikowane.
- Nie chcę cię oceniać- blondynka położyła swoją rękę na mojej.- Usiłuje zrozumieć, ale wiedz, że ten ślub w zaistniałych okolicznościach nie ma sensu. Nie próbuj zadowolić innych. Nie kiedy tak bardzo cierpisz. Pamiętaj, że cię nie potępiam i możesz na mnie liczyć. Z resztą na Karola też- uśmiechnęła się lekko.- Skarżył się, że go unikasz- próbowała zażartować.- Będzie dobrze, Maja. Musi.
Uśmiechnęłam się w podziękowaniu, w końcu mogłam z kimś o tym porozmawiać. Nareszcie miałam odrobinę wsparcia.


-------------------------------------------------------------
Witam was wszystkie <3 Rozdział dedykowany Kasi :) Kotek dziękuje, że jesteś <3

Niektóre z Was już mnie znają i wiecie, że takie zgrzyty będą i to często xd Ale przyjdzie taki moment, gdzie pomyślicie, że wszystko idzie w dobrym kierunku, a wtedy to będzie największe "booom" ever xd jeszcze nie teraz, ale nadejdzie taki moment xd

Dzisiaj trochę o tym co Maji siedzi w głowie :) Chciałam, żebyście ją trochę zrozumiały ;)
Przepraszam za błędy, mojego poprawiacza wywiało na imprezę xd 

Już jutro a właściwie dzisiaj mecz Bbts-u. Z kim się widzę? :)
Podrawiam i do soboty <3

sobota, 10 stycznia 2015

Rozdział 6

- Witam, panią. Zapraszam- powiedział i otworzył drzwi do klatki. Kiedy jechaliśmy windą, nie wytrzymaliśmy. Rzuciliśmy się na siebie. Reklamówki z zakupami leżały na ziemi. Wojtek przyciągnął mnie do siebie i zaczął całować. Nie zauważyliśmy, gdy winda zatrzymała się na odpowiednim piętrze.
- Wojtek? Maja?- usłyszeliśmy i oderwaliśmy się od siebie. Moje serce stanęło.
- Karol, Ola, poczekajcie to trzeba wyjaśnić!- zaczął Włodarczyk. Mnie kompletnie zamroziło. Nie mogłam się ruszyć. Oparłam tylko plecy o ścianę windy. Miałam wrażenie, że zaraz zemdleję.
- No jasna sprawa, że trzeba to wyjaśnić!- oburzył się Kłos. Wojtek wyszedł z windy, a ja osunęłam się na ziemię. Wydało się... To już koniec. Łzy zaczęły spływać mi po policzkach.
- Jak możecie robić coś takiego?! To jest po prostu obrzydliwe! Chore!- usłyszałam blondynkę. Drzwi się zamknęły, a winda ruszyła w dół. Usłyszałam jak ktoś woła moje imię, ale ja chciałam tylko stamtąd zniknąć. Znaleźć się jak najdalej od tych ludzi, od rozmowy, od problemów.
   Wybiegłam z bloku. W tle nadal słyszałam jak ktoś wykrzykuje raz po raz moje imię. Nie zwracałam na to uwagi. Biegłam przed siebie. Jak na ironię losu, zaczął padać deszcz. Gdy już brakło mi tchu, zatrzymałam się. Znajdowałam się w jakimś lesie. Wokół panował już mrok. Tylko nieliczne latarnie oświecały ścieżkę. Niedaleko dostrzegłam ławkę. Usiadłam na niej i zaczęłam szlochać. Nie mogłam myśleć o możliwym niebezpieczeństwie. Nie, kiedy miałam wrażenie, że mój świat runął. Wszystko się skończyło prędzej niż się zaczęło. Nie mam pojęcia ile czasu siedziałam na tej ławce. Nie zwracałam uwagi na deszcz i zimno. Wydawało mi się, że ktoś mnie woła, ale sądziłam, że się przesłyszałam. A jednak nie.
- Maja?! Maja!- ktoś do mnie podbiegł i chwycił moją twarz w dłonie, zmuszając bym na niego spojrzała. To był Wojtek. Miał w oczach prawdziwe przerażenie.- Wszędzie cie szukaliśmy.
- Oni wiedzą- zdołałam wykrztusić i ponownie wybuchłam niepohamowanym szlochem.- To już koniec. Co będzie jak rodzice się dowiedzą?
- Spokojnie, musisz się uspokoić- przemawiał do mnie kojącym głosem.- Jesteś cała mokra! Drżysz z zimna- powiedział i ściągnął swoją kurtkę, później zarzucając mi ją na ramiona.- Chodź, czekają na nas.
   Otoczył mnie ramieniem i poprowadził ścieżką do wyjścia z tego ciemnego miejsca. Po kilku minutach, doszliśmy na skraj lasu, gdzie był zaparkowany samochód Kłosa. Prowadził zażarta dyskusję ze swoją dziewczyną. Oboje mieli troskę pomieszaną z zakłopotaniem, wymalowaną na twarzy. Nie potrafiłam spojrzeć im w oczy. Czułam się podle. Nie chciałam nawet wyobrażać sobie, jakie musza mieć o mnie zdanie.
- Majka, nigdy więcej takich numerów!- zaczął środkowy, gdy byliśmy już w aucie.- Przestraszyłaś nas nie na żarty!
Do końca drogi pod blok przyjmującego nikt się nawet nie odezwał. Dopiero podczas jazdy zauważyłam, jak było mi niewyobrażalnie zimno.  Przez całą drogę byłam wtulona w ciepłe ramiona Włodarczyka i cicho pociągałam nosem. Nawet nie zorientowałam się, kiedy byliśmy już na osiedlu Wojtka. Jak przez mgłę pamiętam drogę do jego mieszkania.
- Musisz ściągnąć te mokre ubrania, idź weź prysznic- polecił mi Wojtek, a ja w milczeniu i z opuszczoną głową poszłam do łazienki. Krople wody, spływające po moim ciele, pomieszały się z moimi łzami, spływającymi po policzkach. Nic nie mogło usprawiedliwić tego co zrobiliśmy. Gdy już stałam przed lustrem, rozczesując włosy, usłyszałam rozmowę pozostałej trójki.
- Wiemy, czego od nas oczekujecie... Że was nie wydamy- powiedziała Ola.- I nie wydamy bo jesteś naszym przyjacielem i nie chcemy dla ciebie źle.
- Wiem, że nie kochasz Kornelii- zaczął Kłos- i nie chce się osądzać, ale to co robicie jest po prostu nie w porządku, nie zależnie od przyczyn.
   Przyjmujący nic nie odpowiedział. Para pożegnała się z nim i wyszła z mieszkania. Po chwili usłyszałam ciche pukanie do drzwi łazienki i w środku pojawił się Włodarczyk.
- Tu masz jakąś koszulkę.- Podał mi ową rzecz i wyszedł. Nałożyłam na siebie o wiele za duży t-shirt i poszłam do salonu. Tam jak się słusznie spodziewałam siedział przyjmujący. Usiadłam obok niego, a on bez słowa opatulił mnie kocem i podał kubek z gorącą herbatą. Przez kilka minut siedzieliśmy w kompletnej, niezręcznej ciszy.
- Nic nie powiedzą- powiedział chrapliwym głosem.
- Wiem, słyszałam- odparłam.
- Pij, herbatę. Może się nie przeziębisz.
- Martwiłeś się o mnie?- spytałam niepewnie. Jego twarz momentalnie przybrała surowy wyraz.
- Nie wyobrażaj sobie zbyt wiele. Miałaś obłęd w oczach. Bałem się, że zrobisz coś głupiego, a ja będę za to odpowiedzialny. Jeszcze sam musiałem się tłumaczyć Oli i Karoli- wysyczał.
- Więc o to chodziło- powiedziałam z lekkim rozczarowaniem.
- Nie osądzaj mnie- rzucił mi ostre spojrzenie.- Od początku wiedziałaś, że chodzi tylko o seks, a nie o miłość.
- Masz rację, wiedziałam- przyznałam próbując ukryć smutek. Nie mogłam go za nic obwiniać. Między nami nie mogło się zrodzić żadne uczucie. Muszę ze wstydem przyznać, że przyszłam po jedno, tamtej pamiętnej nocy i wiedziałam na co się piszę. On tylko powiedział jak jest.
   Rano czułam się o dziwo dobrze. Udało mi się uniknąć przeziębienia. Gdy otworzyłam oczy, Wojtka nie było już w łóżku. Nawet nie pamiętam jak się tam znalazłam. Musiałam zasnąć na kanapie. Wstałam i poszłam szukać przyjmującego. Jak się okazało krzątał się w kuchni. Czułam się jakoś nieswojo.
- Hej, usiądź zaraz będzie śniadanie- poprosił. Miał strasznie przygnębiony wyraz twarzy. Jakby coś go męczyło. Milczeliśmy. Ponownie. Było to bardzo irytujące. Gdy śniadanie było już na naszych talerzach, Włodarczyk usiadł na przeciwko mnie.
- Słuchaj, Maja..... Chciałem przeprosić za wczoraj. Nie powinienem być taki surowy, to było...
- Nie musisz się tłumaczyć. Powiedziałeś na głos to co oboje wiemy. Żadne uczucie nie może zaistnieć między nami. W porządku. Rozumiem to jak nikt inny- powiedziałam ze spuszczoną głową.


   Poniedziałek. Cały czas byłam w podłym nastroju. Nie mam pojęcia dlaczego przed oczami cały czas miałam surowy wyraz twarzy Włodarczyka. Zdawałam sobie sprawę, że to będzie trudne, ale nie, że aż tak. Problemów było coraz więcej. Najrozsądniejszym rozwiązaniem byłoby to wszystko zakończyć, zwolnić się z pracy, znaleźć inną i o wszystkim zapomnieć, ale ja nie potrafiłam zrezygnować z niego.
   Na dodatek bałam się spotkania twarzą w twarz z Kłosem. Zawsze był dla wszystkich miły, otwarty, przyjazny. Nie potrafiłam sobie wyobrazić w jaki sposób musi o mieć o mnie zdanie. Na samą myśl o jego oskarżycielskim wzroku, przechodziły mnie ciarki. Miał rację. Robiliśmy źle, niezależnie od przyczyn.
   Kolejny mecz. Tym razem Przemek zdecydował, że pójdzie ze mną. Bo przecież "nie wypada, żebym pokazywała się tam zawsze sama". Żałowałam, że ze mną poszedł od samego momentu podjęcia przez niego decyzji. Muzyka na hali była nie taka, miejsca były złe, a towarzystwo nieodpowiednie. Kiedy obok mnie pojawiła się Ola, kompletnie nie wiedziałam jak mam się zachować. Mój narzeczony przedstawił się jej i próbował nawiązać kulturalną rozmowę. Ja nie mogłam wykrztusić z siebie ani słowa. Wiedziałam co ona musi sobie myśleć. On taki idealny, czarujący, miły, a jaz zachowuję się jak ostatnia suka i go zdradzam. Potrafił przekonywać do siebie ludzi i ich zwodzić. Kto go nie zna dobrze to bierze go w ciemno.
   Skra odniosła kolejne zwycięstwo. Byli nie do pokonania. Kilku zawodników zaproponowało wyjście nie do klubu ale do kawiarni. Niestety też byliśmy zaproszeni. Wojtek co jakiś czas na meczu posyłał mi uśmiech, lub puszczał oczko. Nawet kiedy był nieosiągalny dawał mi na swój sposób wraz z okrutnością i namiętnością, więcej ciepłych uczuć niż mój narzeczony. Byłam coraz bardziej skołowana. To wszystko nie miało sensu.
   W kawiarni po raz kolejny udawałam, że jest wszystko ok. Po jakimś czasie przychodziło mi to z zadziwiającą łatwością. Jednak serce mi pękało na widok czułości, które wymieniały przebywające z nami pary. Nawet Włodarczyk z Kornelią. Oni przynajmniej potrafili udawać. Nie mogłam już tego znieść. Przeprosiłam ich z uśmiechem i poszłam do toalety. Zamknęłam się w jednej z kabin i pozwoliłam, żeby popłynęły łzy. To wszystko było za trudne.
- Maja, wszystko w porządku?- usłyszałam głos Oli. Szybko otarłam łzy i wyszłam do niej.
- Tak, dziękuje. Dlaczego pytasz?- próbowałam się uśmiechnąć, kiedy podeszłam do lustra.
- Długo cię nie było. Płakałaś?- zmartwiła się.
- Nie, no coś ty!- zaprzeczyłam.
- Przecież widzę- podeszła do mnie i położyła rękę na moim ramieniu.
- Na prawdę wszystko gra. Nic się nie dzieje.
   Blondynka dała za wygraną. Odpuściła mi, ale wiedziała równie dobrze jak ja, że nic nie jest w porządku. Nie mogłam jej się zwierzyć. Nie zasłużyłam na to. Cierpiałam w dużej mierze na własne żądanie. Jednak romans z Włodarczykiem był jak uzależnienie, z którym nie chciałam nawet walczyć.

-----------------------------------------------------
Rozdział dedykowany Julcia#VF :) Byłaś pierwsza  ;) Błagam was siostra to byłoby za łatwe xd Nie lubię prostych rozwiązań xd
NIgdy nie może być za słodko *.*
Pozdrawiam i do następnego ;)

sobota, 3 stycznia 2015

Rozdział 5

   Uniosłam lekko powieki. Podniosłam głowę i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Wtuliłam twarz z powrotem w poduszkę. Na samo wspomnienie upojnej nocy dostałam rumieńców na twarzy. Wyrzuty sumienia ponownie odezwały się w moje głowie, ale uciszyłam je po raz kolejny. Było już za późno na myślenie nad konsekwencjami. Podjęłam świadomie decyzję. Nie mogłam już zrzucić winy na alkohol. Nie tym razem. Najbardziej przerażające było, że po raz pierwszy od bardzo dawna czułam w sobie życie. Odwróciłam się twarzą w stronę Włodarczyka, który tulił mnie do siebie.  Po chwili i on się obudził.
- Dzień dobry, księżniczko- powiedział na przywitanie i pocałował namiętnie. Zdawałam sobie sprawę, że dla niego to nic nie znaczące gesty. Nic prócz chwili przyjemności. Ale on nie wiedział, że przez te kilka "nic nie znaczących gestów", daje mi więcej uczucia niż mój narzeczony przez ostatnie półtora roku.
- Taki dzień musi być dobry- odpowiedziałam z promiennym uśmiechem. Miałam dosyć robienia wszystkiego tak jak należy. Chciałam cieszyć się tą jedną chwilą. Podniosłam się do pozycji siedzącej, jednak niemalże od razu przyjmujący przyciągnął mnie do siebie.
- Dzisiaj mi tak szybko nie uciekniesz- wyszeptał mi wprost do ucha, a przez moje ciało mimowolnie przeszedł przyjemny dreszcz.
- Zaraz muszę iść do pracy- poinformowałam go ze smutkiem, na co mruknął zawiedziony.
- Nie możesz zadzwonić, że się trochę spóźnisz?- spytał.- Troszeczkę, proszę- powiedział i pocałował mnie w szyję.- Zjemy coś, weźmiemy prysznic- przekonywał mnie.
- Weźmiemy?- uniosłam pytająco brew do góry.- Brudne myśli od samego rana- pokręciłam głową.- Nieładnie panie Włodarczyk.
- Po prostu ekologia to ważna rzecz- stwierdził.
- Od kiedy z ciebie taki ekolog?
- Od dzisiejszej nocy.
- Skoro tak to chodźmy- powiedziałam przygryzając lekko wargę. Nie trzeba było mu dwa razy powtarzać. Wziął mnie na ręce i odstawił dopiero pod prysznicem. Puścił wodę. Zaczął całować mój dekolt, moją szyję. Nie mogłam mu się oprzeć. Nie mogłam nie rozkoszować się jego ciałem. Rąk nie potrafiłam oderwać od jego umięśnionego torsu. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Byłam nienasycona. Czerpałam z każdej sekundy dziką rozkosz. Nie panowałam nad sobą. Nie było czasu na badanie własnych ciał. To była kolejna chwila zapomnienia, prowadząca na sam szczyt.
   Śniadanie minęło nam w równie miłej atmosferze. Nie mogłam się nie uśmiechać. Nie, kiedy był blisko, a jego ręka delikatnie pieściła moją. Wyrzuty sumienia odeszły, poczucie winy wyparowało.
- Naprawdę już muszę iść. Muszę jechać się jeszcze przebrać- powiedziałam. Wstałam od stołu i ruszyłam do przedpokoju. Wiedziałam, że Wojtek ruszył za mną. Gdy byłam gotowa do wyjścia, oparłam się plecami o drzwi, a Włodarczyk oparł ręce na nich, nachylając się nade mną.
- Widzimy się na hali?- spytał.
- Jak gdyby nigdy nic.
- Tajemnice też mają swój urok.
- I tu się z tobą zgodzę. Tak, więc.... Do zobaczenia?
- Do zobaczenia.
Odwróciłam się i nacisnęłam klamkę, ale zaraz zostałam porwana w jego ramiona. Pocałował mnie po raz kolejny bardzo namiętnie, zachłannie i pocałunek przybierał tylko na sile. Resztkami siły woli oderwałam się od niego.
- To, pa- pożegnałam się o dałam mu ostatniego całusa. Nawet, gdy byłam już na zewnątrz nie mogłam powstrzymać szerokiego uśmiechu, który sam cisnął mi się na usta. W końcu odżyłam. W końcu ktoś tchnął we mnie życie.
   Gdy dotarłam do domu, Przemka na szczęście nie było. Przebrałam się i w pośpiechu pojechałam do pracy. Mogłam być godzinę później. Oczywiście obiecałam, że zostanę dłużej. Jednak tym razem nie mogłam się skupić na papierkach i cyferkach. Cały czas myślałam tylko o tym, kiedy będę mogła zobaczyć się z Wojtkiem.
   Niestety na nasze spotkanie sam na sam przyszło mi czekać bardzo długo. Mijały dni, a okazja do spędzenia czasu razem nie nadchodziła. Pojawiałam się na każdym meczu. Dalej nie lubiłam siatkówki, ale mogłam bez przeszkód wgapiać się w przyjmującego. Musiały mi póki co wystarczyć te pełne pożądania spojrzenia. Nie mogliśmy wzbudzić podejrzeń. Ja czekałam coraz bardziej niecierpliwie.
   Pewnego dnia musiałam zostać dłużej w pracy. Nienawidziłam  mieć czegokolwiek nieskończonego. Praca zawsze była pracą i chociaż w niej chciałam mieć wszystko poukładane jak należy. Jednak, gdy już skończyłam nie dane było mi iść do domu. W drzwiach mojego gabinetu pojawił się Włodarczyk. Podniosłam się z krzesła, a on bez słowa zamknął drzwi. Podszedł do mnie i bez ceregieli wpił się w moje usta. Całował mnie bardzo namiętnie, gwałtownie. Chwycił mnie w swoje ramiona i przycisnął do siebie. Odwzajemniałam pocałunki z wielkim zapałem i zaangażowaniem. Dopiero po dłuższej chwili, kiedy zaczęło nam obojgu brakować powietrza, oderwał się ode mnie.
- Nie mogłem już wytrzymać- wyznał.
- Tęskniłam- wyrwało mi się mimo woli. Nie powinnam się do tego przyznawać. Dla niego to były tylko seks i nic więcej. Jednak widziałam jak kąciki jego ust wędrują ku górze.
- Dasz radę wyrwać się w weekend?- spytał.
- Nie- pokręciłam głową.- Przemek nigdzie nie jedzie.
- Proszę.- Pocałował mnie po raz kolejny. Uniósł lekko mój podbródek, zmuszając mnie bym spojrzała w jego oczy.- Przyjdziesz?- spytał. Po raz kolejny nie potrafiłam odmówić.
- Coś wymyślę- obiecałam.
- Tymczasem widzimy się jutro?- Kompletnie zapomniałam o rodzinnej kolacji, na której musiałam być. Nie wiedziałam jak ją przetrwam.
- Boję się- przyznałam i przełknęłam głośno ślinę.
- Damy radę.
- Jak ja im wszystkim spojrzę w oczy?- spytałam, ale bardziej siebie niż Wojtka. Wyrwałam się z jego uścisku i usiadłam na krześle, chowając twarz w dłoniach. Panika pojawiła się znienacka i zalała cały mój organizm. Włodarczyk kucnął przede mną i zmusił bym na niego spojrzała.
- Żałujesz?
- Nie kiedy Przemek mnie traktuje jak rzecz, ale zdradzam też własną siostrę i to jest chore.
- Nie myśl o tym. Pomyśl o sobie.
- Jestem największą egoistką w historii ludzkości- przyznałam, ale poddałam się pokusie i pocałowałam przyjmującego.

   Na kolacji było okropnie, dokładnie tak jak to sobie wyobrażałam. Ponownie pokłóciłam się z Przemkiem w samochodzie. Nie zanosiło się na ocieplenie naszych stosunków. Cały czas ten sam schemat. Sprzeciwiam mu się- kłócimy się- udajemy przed wszystkimi idealna parę. Męczyło mnie to. Tak nie powinno być, ale ja nie potrafiłam odejść. Nie miałam na to odwagi.
   Na początku było tak jak zawsze. Przywitanie się, wręczenia kwiatów dla mamy, wina do kolacji, ja pomagałam w kuchni, mój narzeczony rozmawiał z tatą, a następnie oczekiwanie na Kornelie i Wojtka. Nie wiedziałam co zrobić z oczami, kiedy wszedł elegancko ubrany, niezwykle pewny siebie. Obok niego moja siostra. Prawdziwa gwiazda. Pięknie umalowana i ubrana, nieskazitelna bogini. Przy niej wyglądałam jak szara myszka. Dlaczego teraz zaczęło mi to przeszkadzać?
   Potem było już tylko gorzej. Czułam się okropnie. Tak jak podejrzewałam nie mogłam spojrzeć w oczy, żadnemu z członków mojej rodziny. Mój nastrój nie przeszedł nie zauważony, ale zrzuciłam to na źle przespaną noc i nawał pracy.
- Jesteśmy z was dumni dziewczyny- oznajmił ojciec.- Kornelia spełniasz swoje marzenia, masz przyzwoitego chłopaka, stałaś się samodzielna. A ty Maju, masz świetną pracą, wspaniałego narzeczonego. Mądrze wybrałaś. Nawet nie wiesz jak się z mamą cieszymy z waszego ślubu- powiedział z wielkim uśmiechem na ustach.
- My również nie możemy się doczekać.- zapewnił go Przemek, biorąc moją rękę i całując ją.- Prawda, kochanie?- zwrócił się do mnie. Z trudem przyszło mi uniesienie kącików ust do góry. Czułam się okropnie.
- Tak, jesteśmy tacy szczęśliwi- zdołałam jedynie wykrztusić. Modliłam się jedynie, żeby zabrzmiało to  naturalnie.
   Przy najbliższej okazji, przeprosiłam wszystkich i poszłam do łazienki. Oparłam ręce o umywalkę walcząc sama z sobą, żeby się nie rozpłakać. Mieli o mnie takie dobre zdanie, a ja za plecami ich wszystkich robiłam takie świństwo. Wiedziałam, że w obecności przyjmującego żadne argumenty do mnie nie będą trafiać. W dodatku, kiedy w domu będę przez Przemka traktowana jak rzecz, jak zabawkę, z którą trzeba się pokazać, będę potrzebowała jakiejś odskoczni w postaci ciepłych pocałunków Włodarczyka.

   W piątek byłam na kolejnym meczu. Kornelia oczywiście, chciała "wspierać" swojego chłopaka. Ponownie gadała tylko o sobie. Przed meczem podszedł do nas Karol, z jakąś kobietą.
- Maja, Kornelia, to moja dziewczyna, Ola- powiedział z czułością. Podniosłam się z krzesła i przywitałam z dziewczyną. Zaczęliśmy w trójkę rozmawiać, a moja siostra poszła do Wojtka.
- Nie mogę patrzeć jak ona go wykorzystuje- warknęła Ola, wskazując na przyjmującego.- Widać, że leci tylko na kasę. A on wcale nie jest lepszy. Daje się wykorzystywać i to dlaczego? Bo jest ładna?
- Ola!- próbował ratować sytuację Kłos.
- No co? Sam powiedziałeś, że to materialistka, a Wojtek....
- To siostra Mai- oznajmił nerwowo, zasłaniając jej usta ręką. Dziewczyna zrobiła wielkie oczy i poczerwieniała na twarzy.
- Maja, tak mi głupio, przepraszam. Ja....
- Spokojnie, nie musisz się tłumaczyć. Kornelia jest jaka jest. Ma swoje wady- udało mi się przełknąć. Nie mogłam oceniać swoje siostry. Nie po tym co jej zrobiłam.
   Z Olą rozmawiało mi się świetnie. Modelka musiała pogodzić się z tym, że nie jest w centrum uwagi i nie może rozmawiać o sobie. Po meczu, pożegnałam się z nową koleżanką, obiecując jej kiedyś wspólny wypad na miasto.

   Tak jak sądziłam, nie mogłam się oprzeć i w sobotę szykowałam się, żeby pojechać do Włodarczyka. Mojego narzeczonego nawet nie obchodziło gdzie idę.
- Wychodzę do koleżanki, wracam jutro- oznajmiłam.
- Dobra- skwitował tylko moją informację i dalej oglądał telewizor. Żadnej reakcji, ani cienia zainteresowania. Pokręciłam głową i wyszłam z mieszkania. Samochód tak jak poprzednim razem zostawiłam za rogiem. Wykręciłam jeszcze numer do Wojtka, żeby uprzedzić go o swojej wizycie.
- Tak, księżniczko?
- Zaraz będę pod twoim blokiem.
- Już?- zdziwił się.- Poczekaj moment na mnie bo właśnie wracam z zakupów.
- Dobrze.- Zakończyłam naszą rozmowę.
Nie mogłam się doczekać, kiedy znowu go zobaczę, dotknę, pocałuję. Chciałam poczuć coś oprócz zimnej, okrutnej obojętności. Zapomniałam o rodzinie i wątpliwościach, które chodziły po mojej głowie, kiedy tylko zobaczyłam przyjmującego, wychodzącego z auta. Uśmiechnął się do mnie uwodzicielsko, a ja mimowolnie przygryzłam dolną wargę.
- Witam, panią. Zapraszam- powiedział i otworzył drzwi do klatki. Kiedy jechaliśmy windą, nie wytrzymaliśmy. Rzuciliśmy się na siebie. Reklamówki z zakupami leżały na ziemi. Wojtek przyciągnął mnie do siebie i zaczął całować. Nie zauważyliśmy, gdy winda zatrzymała się na odpowiednim piętrze.
- Wojtek? Maja?- usłyszeliśmy i oderwaliśmy się od siebie. Moje serce stanęło.


-----------------------------------------------------------
Myślałam, że dodam coś wcześniej, ale nie wyszło ;(
Jak po sylwestrze? Mój był epicki, najlepszy w życiu ^^
Jak myślicie kto ich przyłapał? xd Kto pierwszy zgadnie, temu zadedykuję następny rozdział ;)
Pozdrawiam i do następnego :* <3