piątek, 26 grudnia 2014

Rozdział 4

   Miał rację. Ta prawda coraz bardziej do mnie docierała. Nie mogłam mu się oprzeć. Nie chciałam zdradzać Przemka. Jednak, gdy tylko spojrzałam w jego oczy żaden argument do mnie nie docierał. Nie umiałam się powstrzymać. Nie kiedy był blisko. Wiedziałam, że jakoś muszę to przerwać. Może rozwiązaniem było zwolnienie się z pracy? Ale z kolei to byłoby nie fair wobec szefa, który zaufał mi od razu mnie zatrudniając. Jakbym nie zrobiła i tak będzie źle.
   Jakimś cudem udało mi się dzisiaj nie spotkać Włodarczyka. Trudno było mi przyznać przed samą sobą, że przez ten fakt czułam się zawiedziona. Nie mam pojęcia co jego obecność robiła ze mną. Stawałam się innym człowiekiem. Jedynym sposobem, by mu nie ulec ( po raz kolejny), było notoryczne unikanie jego osoby.
   Musiałam jakoś normalnie funkcjonować. I chociaż próbowałam to robić, moja głowa była wypełniona myślami o przyjmującym. Wciąż czułam na sobie jego usta. Na samo wspomnienie jego pocałunków kąciki ust unosiły mi się mimowolnie do góry. Co on ze mną zrobił?
- Hej, kochanie- usłyszałam przy swoim uchu, czyjś szept. Byłam tak zaskoczona, że aż podskoczyłam w miejscu.- Przepraszam, nie chciałem cię przestraszyć- powiedział i pocałował mnie w policzek.- Proszę to dla ciebie- wręczył mi bukiet czerwonych róż.
- Dziękuje- powiedziałam z udawanym uśmiechem. Ponownie napadły mnie wyrzuty sumienia. Nie uszło mojej uwadze, że ostatnimi czasy Przemek starał się. Przynosił kwiaty, zabierał na kolację do restauracji, do teatru, na spacery, wracał wcześniej z pracy. Ja nie umiałam się zrewanżować, ani się tym cieszyć.
- Wszystko dobrze?- spytał.- Ostatnio jesteś nie w humorze.
- Wydaje ci się.
- Idziemy dzisiaj na bankiet. Muszę się na nim pojawić.
- Ja zostaję, jestem zmęczona.
- Maja, bez dyskusji. To ważne. Na tym między innymi polega moja praca. Muszę utrzymywać kontakty biznesowe. W świecie marketingu to podstawa. Jakby to wyglądało jakbym przyszedł sam? Co by o mnie pomyśleli?
- Daj spokój. Co nas obchodzi co ludzie powiedzą? A poza tym to TWOJA praca. Ja mam swoją i nie będę dbać jeszcze o twoją.
- Jak możesz?- spytał z pretensją w głosie.- Ja do ciebie z kwiatami przychodzę, a ty nawet nie chcesz spełniać obowiązków narzeczonej? Dorośnij- powiedział i wyszedł z kuchni, a ja byłam zbyt zszokowana, żeby zareagować.
   Przemek postawił na swoim i musiałam wieczorem iść z nim na bankiet. Denerwowała mnie ta jego skłonność do traktowania mnie jak ozdoby, rzeczy, z którą trzeba się pokazać.  Oczywiście, gdy już wszystko było po jego myśli, próbował załagodzić spór.
- Nie dąsaj się już. Przecież jest wszystko w porządku- położy rękę na moim udzie, ale ją zrzuciłam.
- Daj mi święty spokój- warknęłam.
- Nie tym tonem.
- Przestań mnie upominać jak ojciec małe dziecko!
- To przestań się tak zachowywać. I zmień ten grymas w uśmiech bo musimy dobrze wypaść- oznajmił, gdy zaparkował auto przed jakąś restauracją. Wysiadłam z auta i trzasnęłam drzwiami dla efektu. Miałam go kompletnie dosyć. Gdy już byliśmy przy drzwiach budynku, chwycił mnie w pasie. Trzeba zrobić wrażenie przykładnego narzeczonego.
- Witam panie Przemku- ktoś niemalże od razu nas zaatakował.
- Witam panie prezesie. Proszę, niech pan pozna, moja narzeczona, Maja- uśmiechnął się dumnie, a ja miałam ochotę zwymiotować. Jednak przemogłam się.
- Bardzo miło mi pana poznać- wysiliłam się na uprzejmy ton. Mężczyzna odpowiedział miłym zdaniem, po czym zaczęli z Przemkiem rozmawiać o interesach. Znudzona rozglądnęłam się po sali. O mało nie spadłam z wrażenia, kiedy na drugim końcu sali dostrzegłam Kornelie i Wojtka.
- Co oni tutaj robią?- spytałam przy pierwszej lepszej okazji, kiedy zostaliśmy sami.
- Twoja siostra prosiła mnie ostatnio o to zaproszenie. Przecież wiesz z jaka z niej materialistka. Chce się wbić w towarzystwo.
   Niedługo potem spotkaliśmy "słodką" parę. Przyjmujący puścił mi oczko i posłał prowokujący uśmieszek, a ja tym razem musiałam przyznać sama przed sobą, że ta gra zaczyna mi się podobać. Próbowałam zapanować nad mimiką twarzy, ale uśmiech sam mi się cisnął na usta.
- Przemek, tam stoi ten menadżer, poznasz mnie z nim?- poprosiła moja siostra słodkim głosem.
- No, dobrze. Maja, poczekasz?- spytał, a ja pokiwałam głową.
- Zostawię ci Wojtka dla towarzystwa- siostra mrugnęła do mnie okiem i już ich nie było. Odprowadziłam ich wzrokiem. Czułam się odrobinę niezręcznie, ale nie ukrywam, że cieszył mnie taki obrót spraw. Skarciłam się za to w duchu. Próbowałam przywołać dawne wyrzuty sumienia, poczucie winy. Chciałam się opamiętać, ale nie potrafiłam.
- Hej, księżniczko.Wyglądasz o wiele lepiej niż ostatnio. Uśmiechasz się- zauważył.
- Jest w porządku.
- Zatańczymy?- spytał. Spojrzałam mu w oczy i to był koniec mojej siły woli. Podałam mu swoją dłoń i pozwoliłam zaprowadzić się na parkiet.
- Co ty ze mną robisz?- spytałam z wyrzutem.
- Co masz na myśli?- wyszeptał mi do ucha.
- Nie mam pojęcia co się ze mną dzieje. Zrobiłam już tyle okropnych rzeczy i ja coraz mniej ich żałuje. Cokolwiek robisz przestań. Nie można tak- przemówiłam rozpaczliwym głosem rozsądku.
- Ja nic nie robię. To ty nie możesz już tego znieść. I tak cię podziwiam, że dałaś radę wytrzymać tak długo.
- Wytrzymać co?
- Proszę cię. Nie jestem ani ślepy, ani głupi. Od niego bije tylko chłód, a ty chcesz jakiegokolwiek uczucia. Nie możesz już znieść tej obojętności. Mylę się?
Zdziwiłam się, że tak trafnie potrafił zinterpretować moją sytuację. Rozumiał ją lepiej niż ja sama. Powiedział to czego bałam się przyznać.
- A między nami jest ogień- powiedział i pocałował mnie lekko w szyję.- I ty dobrze o tym wiesz.
- To trzeba skończyć. Błagam odpuść sobie. Muszę iść- przerwałam mu i chciałam się wyrwać z jego uścisku zanim będzie za późno. Chociaż nie chciałam kończyć tego co się dobrze nie zaczęło, to było to konieczne.
- Ja będę czekać- wyszeptał mi zmysłowo do ucha i pozwolił odejść. Był zbyt pewny siebie. Jakby wiedział, że kiedyś do niego przyjdę. Odszukałam wzrokiem Przemka. Pragnęłam tylko wrócić do domu. Musiałam się uwolnić od przyjmującego. Cierpliwie znosiłam bankiet przez następne godziny. Jednak po kolacji poczułam się źle. Było mi niedobrze.
- Przemek, możemy już wrócić. Źle się czuję- wyjaśniłam.
- Nie, muszę jeszcze tu być. Nie marudź i nie zmyślaj. Idź przemyj twarz w toalecie i zaraz wróć.
  Wściekłam się. Miałam dosyć takiego traktowania. Ile jeszcze razy sprawy biznesowe będą ważniejsze ode mnie? Ugryzłam się w język, by nie powiedzieć czegoś przez co będzie wielka scena. Poszłam do szatni i po prostu wyszłam z restauracji, zabierając wcześniej swoje rzeczy. Wzięłam taksówkę i pojechałam do domu.  Wiedziałam, że czeka mnie awantura, kiedy Przemek wróci, ale miałam już tego dość. Umyłam się i poszłam spać.
   W środku nocy obudziło mnie trzaśnięcie drzwiami. Spojrzałam na zegarek- 2;30. Świetna pora na kłótnię.
- Czy ty wiesz na jakiego idiotę wyszedłem?!- spytał, wchodząc do sypialni.- Przyszłaś ze mną, mieliśmy zrobić wrażenie, a ty bez słowa uciekłaś!
- Mówiłam ci, że źle się czuję, a dla ciebie ważniejsze były interesy niż narzeczona!- również zaczęłam krzyczeć, uprzednio wyskoczywszy z łóżka.
- To był ważny bankiet- powiedział przez zaciśnięte zęby.- Skończyłem z tobą rozmowę.

   Następne tygodnie nie były łatwe. Przemek wrócił do poprzedniego stanu nie angażowania się w nasz związek. Ja próbowałam wszystko naprawić. Towarzyszyłam mu na spotkaniach, gdy była taka konieczność, gotowałam kolacje, ale on jakby nie zauważał moich starać więc w końcu i ja z nich zrezygnowałam.
   20 października była nasza rocznica, a jednocześnie moje urodziny. Przygotowałam romantyczną kolację. Miałam ochotę uczcić to razem z Przemkiem. Umówiłam się z nim na 18, ale na darmo czekałam. Mijała 3 godzina, a ja po raz setny podgrzewałam pieczeń w piekarniku. W końcu wyłączyłam piekarnik, zalęgłam na kanapie. Łudziłam się, że może jeszcze uda nam się razem świętować ten dzień.
   Jednak, kiedy minęła północ wezbrało we mnie rozczarowanie. Teraz czekałam tylko na narzeczonego, by zrobić mu awanturę. W końcu 1;34 usłyszałam jak drzwi do mieszkania się otwierają.
- W końcu jesteś- rzuciłam z wrzutem.- Umawialiśmy się na 18, a która jest godzina?
- Było małe przyjęcie. Rozmawialiśmy o interesach.
- Czy pamiętasz jaki dziś, a raczej jaki wczoraj był dzień?
- No, jaki?
- Nasza rocznica i moje urodziny! Jak mogłeś zapomnieć?
- Przepraszam, zapomniałem.
- Możesz ze mną na moment chociaż usiąść i wypić lampkę wina?- spytałam z nadzieją.
- Uczcimy to innym razem. Jestem potwornie zmęczony- rzucił obojętnie. I to mnie właśnie najbardziej zabolało. Ta obojętność i chłód w jego postawie, sposobie wypowiadania się, a także tonie jakim do mnie mówił.
   Czułam jak łzy wzbierają się w moich oczach. Zdałam sobie sprawę, że po raz kolejny On miał rację. Przepowiedział jak będzie. Pragnęłam jakiegokolwiek uczucia, tak jak On powiedział. Nie chodziło nawet o miłość. Pragnęłam poczuć cokolwiek, nawet nienawiść. Wszystko oprócz tej okrutnej obojętności. Włodarczyk dawał mi namiętność i pożądanie. Każde uczucie było lepsze od tej nicości.
- Odpoczywaj sobie sam- warknęłam.- Ja wychodzę!
- Gdzie chcesz iść? Nie zachowuj się jak dziecko- poprosił.- To nieracjonalne.
- Słodkich snów, kochanie- pożegnałam się sarkastycznie i trzasnęłam drzwiami.
   Czułam, że jeśli zrobię to co planowałam, nie będzie odwrotu. Będzie cierpieć Kornelia i Przemek. Nie mam pojęcia co mną kierowało. Złość? Chęć zemsty? Pragnienie uczucia? Byłam niemalże pewna, że moja krótka sukienka i szpilki, które ubrałam dla swojego narzeczonego zrobią wrażenie na przyjmującym. Wiedziałam, że Korneli nie ma w Bełchatowie. Była w Trójmieście, na jakiejś sesji. Wiedziałam też, że to podłe, ale przestało mnie to obchodzić. Wyłączyłam głos rozsądku. Chciałam się zbuntować.
   Zaparkowałam auto za rogiem. Szybkim krokiem ruszyłam do klatki przyjmującego, zapamiętałam kod. Zdecydowanie zapukałam do drzwi, a następnie niecierpliwie naciskałam dzwonek. W końcu usłyszałam przekręcanie klucza w zamku. Chwilę później zobaczyłam zaspanego Włodarczyka bez koszulki, w samych spodenkach.
- Maja, co ty tu robisz?- spytał sennym głosem.
- Miałeś rację. Miałeś ją za każdym razem. Nie mogę o tobie zapomnieć, pragnę uczucia i nie mogę zignorować tego ognia- powiedziałam szybko i wręcz rzuciłam mu się na szyję, całując namiętnie. Na jego reakcję nie było trzeba czekać długo. Chwycił mnie w pasie i wniósł do mieszkania, kopniakiem zamykając drzwi. I tak właśnie zaczął się nasz romans.....


-----------------------------------------------------------
 Wyrobiłam się :P Jest 3;34, ale napisałam xd Doszliśmy do głównego tematu bloga :)
Przepraszam za błędy, ale nie mam siły sprawdzać, muszę się wyspać ;)
Eddie wiem, że miało nie być żadnych kontaktów cielesnych,  i nie planowałam tego póki mi nie zabroniłaś xd jak powiedziałaś nie, każda komórka w moim ciele kazała mi zrobić ci na przekór :P Żeby cię udobruchać rozdział dedykowany tobie :* <3
Kocham wasze domysły i gdybanie co może się zdarzyć, ale Kornelia i Przemek to nie wypali xd Nie lubię wam mówić co będzie, a czego nie, ale tym razem zrobię wyjątek :P
Pozdrawiam i do następnego :)

sobota, 20 grudnia 2014

Rozdział 3

   Gdy wyszłam z pod prysznica byłam kłębkiem nerwów. Poszłam prosto do sypialni, z trudem powstrzymując łzy. Położyłam się na łóżku, kuląc się najbardziej jak tylko mogłam. Po chwili usłyszałam jak Przemek wchodzi do pokoju. Podszedł do łóżka i kucnął przy mnie. W rękach miał bukiet czerwonych róż.
- Przepraszam. Nie powinienem się tak zachowywać, a potem ciebie tak traktować. To było niewłaściwe- powiedział skruszony. Podniosłam się do pozycji siedzącej. Czułam jak zbiera mi się na płacz. Dlaczego on mnie przeprasza i pogarsza sytuację? Podał mi kwiaty.- Nie gniewasz się już?- spytał, a ja pokręciłam głową. Nie umiałam wykrztusić ani słowa. Wiedziałam, że to jest ten moment, kiedy muszę mu powiedzieć o wszystkim, ale nie potrafiłam.
- Martwiłem się o ciebie. Już nigdy tak mnie nie strasz- poprosił z troską w oczach, a ja już nie byłam w stanie powstrzymać łez, które zaczęły spływać po policzkach. Gdy je zobaczył natychmiast przytulił mnie do siebie.- Nie płacz, proszę. Obiecuję się bardziej starać- powiedział, a ja wybuchłam wielkim niepohamowanym szlochem.Czułam się gorzej z każdą chwilą.
   Następnego dnia, gdy wstałam Przemek już prawie wychodził. Oczy miałam opuchnięte od nocnego płaczu. Czy można przez jedną noc zniszczyć sobie życie? Otóż tak. Jestem na to żywym przykładem. Przeprosiny mojego narzeczonego tylko pogorszyły sprawę. Byłam tchórzem i nie umiałam powiedzieć mu prawdy.
  Z wielkim ociąganiem wyszłam z domu. Z problemami czy bez musiałam iść do pracy. Nie chciałam jednak tam iść. Było zbyt duże prawdopodobieństwo spotkania JEGO. Nie mogłam go wiecznie unikać. Kiedyś i tak musiałoby dojść do naszej konfrontacji.
   Gdy tylko weszłam do budynku miałam ciarki na plecach. Żołądek skurczył mi się z nerwów. Wojtka spotkałam już na korytarzu po drodze do mojego gabinetu. Szedł z jakimś kolegą z drużyny, którego kompletnie nie znałam. Puścił do mnie oczko i głupkowaty uśmieszek.
- Stary ta Kornelia to musi być torpeda, co?- spytał się jego towarzysz, gdy mnie minęli.
- Dlaczego?- zainteresował się przyjmujący.
- Chłopie widziałem twoje plecy- powiedział i zaczął się śmiać.
- Tak, prawdziwa torpeda!- oznajmił Włodarczyk radośnie, tak abym to na pewno usłyszała. Czułam jak się czerwienię. Dlaczego ja byłam taka głupia?!
  Czas w pracy zleciał mi szybko, zdecydowanie za szybko. Te papierki przynajmniej odwracały uwagę od moich kłopotów i wyrzutów sumienia. Z niechęcią skończyłam pracę i wyszłam z pomieszczenia. Kiedy zamknęłam drzwi i schowałam klucze do torebki, następnie szłam ze spuszczoną głową. Na parkingu zderzyłam się z kimś. Nie zdziwiłam się, że tym kimś okazał się Włodarczyk.
- No, hej księżniczko- przywitał się.
- Daruj sobie- warknęłam.- Wykorzystałeś mnie, a teraz się na mnie wyżywasz!
- Ej, ej, ej! Po pierwsze ja cię do niczego nie zmuszałem. Sama się na mnie rzuciłaś i dobrze wiesz, że tak było!- zaprzeczył, a ja westchnęłam. Łzy ponownie zgromadziły się pod moimi powiekami.- Z resztą nie masz się czego wstydzić.
- Mógłbyś przestać udawać, że to co się wydarzyło to nic?- spytałam spokojnie.- Zdradziłam swojego narzeczonego z chłopakiem swojej własnej siostry! Wiesz jak ja się okropnie z tym czuję?! Może dla ciebie to nic, ale ja czuje się jak ostatnia szmata!
- Nie mów tak o sobie! I nie rycz!- jęknął zniesmaczony, ale było za późno. Łza za łzą leciały po moim policzku. Widziałam, że siatkarz nie wie jak się zachować. W końcu z wielkim wahaniem przytulił mnie do siebie. Nie mam pojęcia dlaczego na to pozwoliłam. Jednak po chwili oderwałam się od niego.
- Obiecuje, że nikt się o tym nie dowie więc nie panikuj- przewrócił teatralnie oczami.
- Nie rozmawiajmy o tym już nigdy- poprosiłam, bez pożegnania wsiadłam do samochodu i odjechałam. Miałam ochotę zaszyć się gdzieś, gdzie mnie nikt nie znajdzie i nie wracać. Cała podenerwowana wróciłam do domu, gdzie miałam nadzieję odpocząć w ciszy, ale nie zdążyłam nawet zdjąć kurtki, gdyż Przemek natychmiast zamknął mnie w swoim ramionach.
- Porywam cię na romantyczną kolację, w naszej ulubionej restauracji. Przebież się i lecimy- powiedział uśmiechnięty. Próbowałam odwzajemnić jego uśmiech, ale nic z tego nie wyszło. Coraz bardziej nienawidziłam się za swoją zdradę. Postanowiłam mu powiedzieć, ale jeszcze nie teraz. Nie, gdy jest taki szczęśliwy.
   Bez cienia entuzjazmu, przebrałam się w pierwszą lepszą sukienkę. Nie potrafiłam wydobyć z siebie krztyny radości. Jechałam na tą kolację jak na ścięcie. Wyrzuty sumienia dosłownie mnie zżerały. Nie byłam w stanie nic przełknąć. Dziubałam tylko widelcem w talerzu. Niewiele się odzywałam. Szczęście dla mnie, że mój narzeczony to urodzona papla. Zwykle staram się uważnie słuchać tego co mówi, ale tym razem nie mogłam się na niczym skupić. Siedziałam ze spuszczona głową. Mimo to mój zły nastrój obszedł Przemka szerokim łukiem. Czy byłam aż tak niezauważalna?
 
Czuje na sobie Jego dotyk. Czuje na swoim ciele Jego pocałunki. Wiem, że nie powinnam tego robić, ale nie chcę, żeby przestawał. Nie kiedy jest mi tak błogo. Pragnę tylko więcej i więcej. Czuję się nienasycona.
Zdaje sobie sprawę,że będę tego żałować, ale nie myślę o konsekwencjach. Brnę w to dalej. Nie
proszę go, by przestał. Nie chcę go zatrzymać. Pragnę, czuć ciepło Jego ciała jak długo tylko
mogę. W końcu Jego usta natrafiają na moje. Dotyk Jego warg sprawia mi rozkosz,
której nie sposób opisać. Zatracam się w tym pocałunku, który przybiera na sile.
- Jeśli chcesz, żebym przestał, powiedz to teraz- szepnął wprost do mojego
ucha.
- Nie chcę, żeby to się skończyło- daję radę jedynie wypowiedzieć.
Podnosi lekko głowę i teraz dostrzegam Jego.
Wojtka Włodarczyka.

   Obudziłam się cała zdyszana. Obok mnie nie było już nikogo. Położyłam się z powrotem, próbując zasnąć, ale gdy tylko zamykałam oczy, widziałam Jego twarz. Ponownie wróciły wyrzuty sumienia. Poczucie winy rozdzierało moją duszę. Zrezygnowana poszłam do kuchni, żeby zrobić sobie kawę. Teraz już nawet we śnie nie miałam spokoju. 
   Przez kilka następnych dni egzystowałam między pracą, a domem. Wszędzie prześladowała mnie Jego twarz. Przypominała mi o błędzie jaki popełniłam, o krzywdzie, którą wyrządziłam. Nie mogłam spać, ani jeść. Najgorsze, że byłam z tym wszystkim sama. Nie miałam nikogo kto mnie pocieszy, czy zrozumie, czy nawet wysłucha. Przemkowi uszedł uwadze mój zły, prawie depresyjny nastrój. Nic dziwnego. Zasłużyłam sobie na to. 
  Kolejny dzień. Miał się niczym nie różnić od pozostałych, a tymczasem, wszystko jeszcze bardziej skomplikował. W pracy było jeszcze w miarę znośnie. Kiedy przyszłam do domu na żadną burzę się nie zanosiło. Dopiero wieczorem, ktoś zapukał do naszych drzwi. Jak na ironię, miałam na sobie krótką sukienkę. Jakie było moje zdziwienie, gdy zobaczyłam w progu moja siostrę z Wojtkiem. 
- Hej, nie przeszkadzamy?- spytała Kornelia dając mi buziaka w policzek.- Przepraszamy, że tak bez zapowiedzi, ale tyle się nie widzieliśmy- powiedziała i poszła do salonu. 
- Hej, księżniczko- mrugnął do mnie i ruszył za swoją dziewczyną. Wiedziałam, że to będzie długi wieczór. Moja siostra przyszła, bo miała jakiś interes, ale na pewno nie dowiem się prędko o co tak naprawdę chodzi. Kornelia miała z Przemkiem wiele wspólnego. Oboje kochali rozmawiać o sobie i swoich karierach. Dlatego nasze spotkanie ograniczyło się do tego, że tylko oni rozmawiali. Ja szukałam jakiegokolwiek pretekstu, by wyjść, a Włodarczyk mimo, że obejmował moją siostrę, cały czas lustrował mnie wzrokiem.
- Pójdę po jakieś wino do sklepu- wydusiłam z siebie, kiedy już niemalże nie mogłam oddychać. 
- Świetny pomysł kochana- powiedziała Kornelia.- Wojtek pójdź z nią- poprosiła.- A ja tymczasem pogadam z przyszłym szwagrem o interesach- dodała słodkim głosem, a Przemek rzucił jej zaciekawione spojrzenie. 
- Nie, Wojtek, nie musisz- próbowałam się jeszcze obronić.
- Jest już późno, kochanie. Lepiej, żebyś sama nie szła- powiedział mój narzeczony.
   Zrezygnowana ubrałam kurtkę, buty i wyszłam z mieszkania, kompletnie nie wiedząc jak się zachować. W końcu nie wytrzymałam. 
- Świetnie się bawisz moim kosztem?- spytałam, gdy byliśmy już na zewnątrz budynku.
- Twój facet strasznie przynudza, ale jest ok- odpowiedział z ironią.
- Wiesz o co mi chodzi. Nie udawaj kretyna!
- To nie moja wina, że tak bardzo chciała tu przyjść. Tak samo jak to, że nie możesz o niczym zapomnieć.
- Jak mam o tym zapomnieć? Wiesz jak ja się z tym źle czuje? Poczucie winy każdego dnia mnie zabija- przystanęłam.
- Jesteś pewna, że to poczucie winy nie daje ci żyć?- spytał, a ja byłam zdezorientowana.- Może tak naprawdę niczego nie żałujesz? Pragnęłaś tego równie mocno jak ja- przybliżył się do mnie.- Może myślisz o tym cały czas bo było ci tak dobrze? Nie potrafisz mi się oprzeć- zrobił krok w moją stronę, ale ja się cofnęłam. Przybliżył się do mnie, ale ja się oddaliłam. Jednak po chwili moje plecy przywarte były do ściany.
- Potrafię ci się oprzeć- powiedziałam zachrypniętym, drżącym głosem.
- Czyżby?- był tak blisko, że czułam jego oddech na skórze.- Bo ja tobie nie potrafię. Szczególnie, kiedy jesteś tak ubrana- oznajmił i położył swoją rękę na moim udzie. Zaczął całować moją szyję, moje policzki, a ja nie byłam w stanie zaprotestować. Za bardzo mi się to podobało. Wiedział jak mnie podejść. Po chwili się ode mnie oderwał. Spojrzałam mu w oczy i to był wielki błąd. Jakaś siła ponownie mnie do niego przyciągnęła. Przywarłam do jego ust. Zaczął odwzajemniać moje pocałunki. Chciałam mieć go na chwilę tylko dla siebie. Wiedziałam, że będę mocno tego żałować, ale nie mogłam się opamiętać. Położył ręce na  moich pośladkach i przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie. Jeszcze nikomu nie pozwoliłam nigdy traktować się w ten sposób. Najgorsze, że nie chciałam, żeby przestał. Nie mogłam racjonalnie myśleć. Nie, kiedy jego ciepłe, delikatne usta, znajdowały się na moich. 
   Tej nocy nie mogłam spać. Jednak nie było to spowodowane wyrzutami sumienia. Nie potrafiłam zapomnieć dotyku jego warg, a także tego ile ten dotyk sprawił mi rozkoszy.


---------------------------------------------------
Wyrobiłam się :P Nie sądziłam, że zdążę, ale jednak się udało. Jestem naładowana pozytywną energią :) Bbts vs azs Olsztyn 3;0 :) So happy xd moja 5 grała rewelacyjnie ^^ 
Co do rozdziału pozostawiam wam go do oceny :)
Nie sądzę by nowy rodział pojawił się przed świętami, dlatego życzę wszystkim Wesołych Świąt, w gronie najbliższych :)
Całuję i do następnego <3 ;*

sobota, 13 grudnia 2014

Rozdział 2

   Byłam pewna, że po piątkowym spotkaniu w poniedziałek nie będę miała życia w pracy. Moja przypuszczenia się potwierdziły, kiedy wysiadając z auta, na parkingu spotkałam Włodarczyka. Pech chciał, że zaparkował samochód tuż obok mojego. Obrzuciłam go niechętnym spojrzeniem i ruszyłam bez słowa do budynku.
- Ej, poczekaj!- zawołał za mną, ale już go nie słyszałam tylko przyspieszyłam kroku.- Maja, no!- podbiegł do mnie.
- To teraz wiesz jak mam na imię. Jestem pod wrażeniem. Ostatnio byłam idiotką i kretynką.
- Ty też mnie obrażałaś!- bronił się.
- Ty zacząłeś- rzuciłam krótko i weszłam do swojego gabinetu, ale wszedł zaraz za mną.
   Udając, że go nie ma, zaczęłam ściągać kurtkę. Ignorując go dalej, usiadłam za biurkiem i włączyłam komputer.
- Będziesz dalej się zachowywać jak dziecko?- spytał, rozsiadając się wygodnie naprzeciwko mnie.
- Umówmy się- zaczęłam- Nigdy byś nie przyszedł przeprosić, gdybyś nie chodził z moją siostrą. Tak naprawdę dalej mnie nie cierpisz. Więc spadaj stąd.
- Sfochana księżniczka- prychnął.
- Co?- oburzyłam się.
- Sfochana księżniczka- powtórzył spokojnie.- Ty i twój narzeczony ważniak jesteście siebie warci- prychnął i wyszedł trzaskając drzwiami.
   Do końca dnia nie mogłam już pozbyć się złego humoru. Nie mam pojęcia czemu przejęłam się jego słowami. Przecież zawsze podchodziłam chłodno do czyjejś opinii na własny temat. Wiedziałam kim jestem, na co mnie stać. Ale cały czas zadawałam sobie pytanie, czy byłam "sfochaną księżniczką" i dlaczego w ogóle mnie to obchodzi.
- Pani Maju, proszę zaczekać!- zawołał za mną prezes.
- Tak?- spytał niepewnie.
- Proszę, zapomniałem pani dać. Tu jest karnet na mecze naszej drużyny. Każdy pracownik je otrzymuje- uśmiechnął się.
- Dziękuje, ale ja nie jestem fanką sportu. Raczej mi się nie przyda- powiedziałam, z przepraszającą miną. Mężczyzna nie krył swojego zdziwienia.
- Ale proszę bez dyskusji. Może pani jeszcze zmieni zdanie. Proszę przyjść i dać szansę tej dyscyplinie. Nie pożałuje pani- uśmiechnął się i żegnając, poszedł w swoim kierunku.
   Opuściłam budynek i udałam się do domu. Wstąpiłam na zakupy do supermarketu. Los chciał, że spotkałam tam swojego nowego "kolegę".
- O witam!- przywitał się Karol.- Znów się spotykamy- zaśmiał się.
- Hej, no tak. Ostatnio ciągle na siebie wpadamy. A ty widzę jakąś imprezę urządzasz- powiedziałam, patrząc na jego wózek.
- Malutka imprezka- uśmiechnął się chytrze.- Właśnie może wpadniesz? Będzie Wojtek z twoją siostrą i Andrzej i ty możesz wziąć swojego narzeczonego?
- Wiesz nie wiem, czy to dobry pomysł....
- Najlepszy!- oznajmił przekonany.- To wpadnij o 20 wyślę ci adres sms-em. To do zobaczenia- powiedział i zniknął między półkami, nie pozwalając mi zaprotestować. Zrezygnowana skończyłam robić zakupy i pojechałam do domu. Ledwo przekroczyłam próg mieszkania, a usłyszałam głos Przemka.....
- Co będzie na obiad?- spytał.
- Ciebie też miło widzieć, kochanie- zironizowałam.- Idziemy dzisiaj do mojego znajomego z pracy- oznajmiłam.
- Nigdzie nie idziemy, jestem potwornie zmęczony.
- To ja sama pójdę.
- Nie pójdziesz!- oburzył się.- Jak to będzie wyglądać?- spytał, krzyżując ręce.- Nie mamy w ogóle o czym rozmawiać.
   Miał trochę racji. Nie znam Karola długo. Poszłabym do niego bez Przemka i źle by to wszystko wyglądało. Jeszcze znosiłabym Włodarczyka. Zadzwoniłam więc do blondyna, mówiąc, że nie dam rady wpaść. Próbował wszelkimi sposobami mnie przekonać, ale musiałam pozostać nieugięta. Wymusił na mnie jednak obietnicę, że następnym razem z nimi poimprezuje.


   Nadeszła niedziela i tym samym mecz Skry. Oczywiście, nie wybierałam się na niego. Miałam zamiar posiedzieć w domu i może poczytać książkę. Jednak w moich planach, przeszkodził mi telefon od mojej młodszej siostry.
- Hej, musisz iść ze mną na ten mecz. Co ja tam będę robić sama?
- To po co na niego idziesz?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Bo Wojtek będzie grał w pierwszej szóstce. Kto mu po meczu pogratuluje? Nasze zdjęcia będą we wszystkich gazetach- zachwyciła się.
- Ale z ciebie....
- Nie kończ- przerwała mi znudzonym tonem.- Nie chcę, żebyś mi prawiła kazania tylko poszła ze mną. Możesz to zrobić?
- Dobra, co mi tam.
- No to do zobaczenia pod halą- skończyła już swoim słodkim głosikiem, którego miałam totalnie dość.
   Po raz pierwszy raz w życiu było mi szkoda Wojtka. Skąd miał wiedzieć, że tak naprawdę związał się z materialistką? Jedno było pewne, że ja o w tym nie uświadomię. Mimo wszystko to moja siostra. Nie mogłam jej zdradzić. Z drugiej strony jak tak na niego patrzyłam, to widziałam kogoś podobnego do niej.
   Szykowałam się na mecz. Przemek był w pracy. Albo odpoczywał albo pracował. Nie było w tym miejsca dla mnie. Nie! Stop!
- On mnie kocha, a jak kocham jego- po chwili dopiero do mnie dotarło, że wypowiedziałam to na głos. Jakbym potrzebowała sama siebie przekonać o słuszności tego stwierdzenia. Nie mogłam tak o nas myśleć. Za siedem miesięcy nasz ślub. Westchnęłam głośno i wyszłam z łazienki. Ubrałam się ciepło i zeszłam do samochodu. Chyba pierwszy raz w życiu, moja siostra pojawiła się gdzieś punktualnie. Weszłyśmy do budynku i zajęłyśmy swoje miejsca. Ja usiadłam od razu, a ona poszła do swojego chłopaka.
   Kornelia nie była jakoś szczególnie zainteresowana kibicowaniem. Pisała coś cały czas na telefonie, albo poprawiała się w lusterku, opcja nr trzy to mówiła o sesjach i pokazach mody, które ją czekają. Całe szczęście, że mecz skończył się szybko i zakończył wynikiem 3:0. Chciałam jak najszybciej wrócić do domu. Najlepszym zawodnikiem meczu został nie kto inny jak Wojtek Włodarczyk. Zaraz po odbiorze nagrody, podszedł do nas.
- Byłeś niesamowity!- rzuciła mu się na szyję moja siostra, a ja mimowolnie przewróciłam oczami. Skąd o tym mogła wiedzieć skoro w ogóle nie patrzyła na boisko.
- Dzięki kocico-powiedział i wpił się w jej usta. Kocico? Miałam ochotę buchnąć śmiechem.
- A ty mi nie pogratulujesz?- spytał, z wrednym uśmieszkiem.
- Gratuluje.
- Jest impreza w klubie pójdziesz?
- No jasne- odpowiedziała siostra.- Maja idziemy, nie?
- No nie wiem...
- Nie bądź taka!
- Właśnie, obiecałaś, że następnym razem pójdziesz!- jak z pod ziemi wyrósł przede mną Karol.- Przysięga to przysięga, więc mówisz iść.
  No i co ja miała zrobić? Wróciłam do domu, przebrałam się w sukienkę i razem z Przemkiem, poszliśmy do klubu. Jednak żałowałam, że się z nim tam udałam, kiedy tylko weszliśmy do środka.
- Co to za klub? Zero klasy- prychnął.
- Możesz przestać narzekać?- warknęłam już zdenerwowana.
  Potem było odrobinę lepiej. Poszliśmy do zarezerwowanej loży. Tam już siedziało wielu zawodników ze swoimi partnerkami. Oczywiście Kornelia z Wojtkiem musieli zrobić wielkie wejście. Pomijając fakt, że mam dłuższe bluzki niż moja siostra założyła sukienkę. Czułam się nieswojo w towarzystwie. Miałam ochotę iść potańczyć, ale Przemek nie wyrażał najmniejszej chęci. Nie miałam z kim rozmawiać, kiedy Karol poszedł na parkiet. I tak najbardziej upokarzające było jak moja siostra tańczyła bardzo wyzywająco z obym mężczyzną, a Włodarczyk na to spokojnie patrzył.
- Nic nie zrobisz?- spytałam cicho, kiedy znaleźliśmy się obok siebie.
- Z czym?
- Z tym typem, który przylepił się do mojej siostry, a twojej dziewczyny!
- Daj spokój bawi się- rzucił lekceważąco.- Ty też byś mogła zacząć- powiedział.- Nie dziwie się, że jesteście razem. Oboje nudziarze, którzy nie potrafią się odnaleźć na zwykłej imprezie- dokończył drwiącym głosem. Zwężyłam oczy i poszłam do swojego narzeczonego.
- Chodźmy potańczyć- poprosiłam.
- Daj sobie spokój.
- To idę sama.
- Z obcymi będziesz tańczyła?
- Skoro ty nie chcesz.
- Nie odważysz się- oznajmił, pewny siebie.
- Nie? To patrz- powiedziałam i ruszyłam na parkiet. Popatrzyłam w stronę przyjmującego i rzuciłam mu wyzywające spojrzenie. Zaczęłam sama tańczyć. Dałam ponieść się chwili i pozwoliłam, by muzyka mnie poprowadziła. Moje ruchy były nieco seksowne, odważne. Zaraz znalazł się jakiś chętny do wspólnej zabawy. Przełamałam swoje skrępowanie i tańczyłam ze swoim partnerem już bardzo zmysłowo.  Nie widziałam jego twarzy więc jakie wielkie było moje zdziwienie, kiedy zorientowałam się, że tańczę z przyjmującym. Moja twarz od razu przybrała czerwonej barwy ze wstydu i oburzenia.
- Nieźle się ruszasz jak na taką nudziarę- szepnął mi na ucho i poczułam jak lekko dotknął moje pośladka. Od razu się zamachnęłam i chciałam go uderzyć, ale on już się odsunął. Tylko wśród migających świateł widziałam jego drwiącą minę. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Dałam mu się podejść. Wróciłam do loży. Widziałam jak Kornelia klei się tym razem do Przemka. Zagotowało się we mnie. Była już nieźle wstawiona. Przyjmujący w końcu wziął za nią odpowiedzialność i pożegnawszy się ze wszystkimi, wyprowadził ją z klubu.
- My też będziemy się zbierać- rzucił mój narzeczony tonem nieznoszącym sprzeciwu.
Kiedy byliśmy już na zewnątrz wiedziałam, że zacznie się wykład. Dziwne, że awantura zaczęła się dopiero w samochodzie.
- Zachowałaś się nieracjonalnie.... Co mi chciałaś udowodnić? Chciałaś wzbudzić zazdrość?
- Mogłeś ze mną zatańczyć.
- Przestań mówić jak dziecko. Miałem cię za kogoś rozsądnego. Wyszłaś na parkiet i tańczyłaś jak dziwka, gratuluje.
- Stop! Co ty powiedziałeś?!- w moich oczach, stanęły łzy. Nawet nie był zdenerwowany, gdy mnie obrażał.
- Tańczyłaś jak dziwka. Dobrze słyszałaś- powiedział spokojnie.
- Nie, nie będziesz mnie obrażał! Natychmiast zatrzymaj auto!
- Opanuj się i nie krzycz. Z resztą jak się dostaniesz do domu?
- Nie twój interes! Zatrzymaj się!- rozkazałam, a on zjechał na pobocze.
- Masz ostatnią szansę, żeby ze mną jechać- oznajmił, kiedy wysiadałam.
- Goń się koleś!- warknęłam i trzasnęłam drzwiami.
   Nie mam pojęcia, dlaczego to aż tak bardzo mnie dotknęło. Serce mnie bolało. Nie panowałam już nad sobą i łzy spływały po policzkach. Miałam w nosie, czy ktoś mnie napadnie, jak wrócę do domu. Właściwie nie miałam ochoty do niego wracać.
   Miałam dość takiej egzystencji. Nie było już żadnych uczuć w naszym związku. Nigdy nie chciałam takiego życia. Pragnęłam mieć tylko dobrą pracę, ale też kochającego męża i trójkę dzieci. Kiedy Przemek mi się oświadczył, myślałam, że jestem blisko osiągnięcia tego, o czy marzyłam. Teraz niczego nie byłam pewna.
- Podwieźć cię?- nawet nie zauważyłam, jak jakiś samochód zwolnił. Spojrzałam na osobnika, którym okazał się znienawidzony przeze mnie przyjmujący.
- Daj mi spokój- powiedziałam bez przekonania i ruszyłam dalej.
- No wejdź, podrzucę cię- przekonywał mnie dalej.
- Ja nie idę do domu.
- A gdzie?- spytał, a ja przystanęłam.
- Nie mam pojęcia. Chcę iść się gdzieś nachlać- oznajmiłam, a on się zaśmiał.
- To chodź, kupimy coś po drodze.
Zrezygnowana wsiadłam do samochodu. Nie wiem, dlaczego tak zrobiłam, tak samo jak nie znałam powodu, dla którego Włodarczyk był dla mnie miły. Pojechaliśmy pod jakieś bloki, a potem spacerkiem poszliśmy do sklepu. Kupiłam jakiś alkohol. Nie zwracałam uwagi nawet co to jest. Po zrobieniu zakupów nie czekałam na nic, tylko otworzyłam pierwszą butelkę i wzięłam głęboki łyk whisky. Zapiekło, ale nic mnie nie to obchodziło.
- Coś cię zdołowało?- spytał Wojtek.
- Owszem, ale co się to w ogóle obchodzi? Jesteś dla mnie wredny i ogólnie cie nie lubię.
- Możesz mi mówić jak bardzo mnie nie lubisz u mnie.
- Co?- spytałam zdezorientowana.
- Jesteśmy pod moim blokiem- wyjaśnił.- To jak?
- Co mi tam. Gorzej być nie może- powiedziałam i ruszyłam za siatkarzem.
   Mieszkanie jeśli było ładne, to zostało przykryte wielkim bałaganem. Jednak wszystko mi było jedno. Chciałam ubolewać nad swoim nieistniejącym już uczuciem.
- Rozgość się.
- Mam taki zamiar- burknęłam pod nosem i poszłam na kanapę do salonu. Nie czekając na gospodarza piłam samotnie.
- Przyniosłem szklanki, ale tobie chyba nie są potrzebne.
- Nie czepiaj się. Mam to na co dzień w domu- rzuciłam. Powinnam ugryźć się w język.
- Spoko, wyżal się. Przecież nie pójdę do twojego faceta i nie wygadam.
W odpowiedzi wzruszyłam ramionami. Jednak czas mijał, a mi język coraz bardziej się rozwiązywał wraz z ilością obecności alkoholu w mojej krwi.
- Wszyscy myślą, że jestem szczęśliwa, zazdroszczą mi. A ja tak nienawidzę swojego życia. Przemek mnie nie kocha, a ja nie kocham jego. Żyjemy obok siebie. Jeszcze nigdy nie byłam przy nim tak bardzo sobą. On mnie nie zna w ogóle. Obchodzi go tylko praca i żeby miał się z kim prezentować na bankietach. Imponuje mu moja wiedza, ale mnie nie kocha. A teraz nie mogę zerwać zaręczyn- wydusiłam z siebie w końcu całą prawdę.
- Ej, tylko mi się tu nie rozklejaj- jęknął Włodarczyk.
- A ty?
- Co ja?
- Jaka jest twoja historia? Na pewno nie kochasz mojej siostry.
- Ona mnie też. Ona kocha moje pieniądze, a ja jej wygląd. Tyle- powiedział bez uczuć.
- Łyknij sobie-  podałam mu butelkę, ale pokręcił głową.
- Nie piję. Nie w środku sezonu.
- Wychodzę na pijaczkę- powiedziałam i wybuchnęłam śmiechem.- Ale my jesteśmy żałośni- oznajmiłam i zaczęłam się śmiać jeszcze bardziej, a on razem ze mną.
  Potem zaczęliśmy o dziwo normalnie rozmawiać. Jednak przez większość czasu się wygłupiałam, a on miał ze mnie niezły ubaw.
- Zatańczmy jeszcze raz- poprosiłam i podniosłam się z kanapy.
- Co?- spytał rozbawiony.
- Zatańcz ze mną jak w klubie. Przemysław tak nie potrafi- pokręciłam przecząco głową.- Kornelia ma w jednym racje..... Seksowny jesteś!
- No wiem- powiedział.- Ale miło to słyszeć. Z ciebie też niezły kąsek- powiedział.
- To zatańcz ze mną!- mój głos przybrał błagalny ton.
- Przekonaj mnie.
   Nie mam pojęcia co we mnie wstąpiło. Włączyłam muzykę i zaczęłam tańczyć przed przyjmującym. Moje zmysłowe ruchy, spowodowały podwinięcie się mojej sukienki do góry tak, że widać było całe uda. Widocznie dla niego to było za wiele bo podszedł do mnie i położył swoje ręce na moich biodrach. Przyciągnął mnie do siebie i zaczęliśmy się kołysać w rytm kawałka, który akurat leciał. Po jakimś czasie odwróciłam się do niego i zarzuciłam mu ręce na szyje. Kiedy nie miałam szpilek było to nie lada wyzwaniem. Potem poszłam już na całość lekko pchnęłam go na kanapę i usiadłam na niego okrakiem. Wcale nie protestował. Podobało mu się, a ja już dawno przestałam nad sobą panować. Wojtek już nie wytrzymał i zaczął namiętnie całować. Boże, jak on całował! Przycisnęłam go mocniej do siebie. Rozsądek już dawno krzyczał, żebym się opanowała, ale go wyciszyłam. Szłam z prądem. Kiedy przyjmujący zaczął obsypywać pocałunkami moją szyję, jęknęłam głośno. Jeszcze nikt mnie nigdy tak nie całował. Poczułam jak jego ręka mocuje się z moim zamkiem od sukienki. Potem ona poleciała gdzieś w kąt. Nie mogłam dłużej znieść, że dzielą nas jeszcze tyle warstw ubrań. Nie bawiłam się w rozpinanie guzików jego koszuli tylko rozerwałam ją i zniecierpliwiona. Zachwycałam się jego idealnie wyrzeźbionym torsem. Siatkarz wziął mnie na ręce i skierował się do sypialni. Już po chwili poczułam pod sobą miękki materac. Zaczęłam rozpinać pasek u jego spodni. Pozbyliśmy się ich i pozostałej części garderoby. Jeszcze nigdy nie było mi tak wspaniale. Czułam pocałunki na całym swoim ciele. Z rozkoszy wbijałam mu paznokcie w plecy. Niedługo potem nasze krzyki wypełniły całe mieszkanie. Nie pamiętam, kiedy wspólnie zasnęliśmy.
   Otworzyłam oczy i od razu tego pożałowałam. Promienie słońca, który wdarły się przez okno, dosłownie zadawały mi ból. Głowa mi pękała. Po kilku następnych próbach udało mi się bez większego cierpienia otworzyć oczy. Przeraziłam się. Nie poznawałam tego pokoju. Dopiero teraz poczułam, że ktoś mnie do siebie tuli. Uwolniłam się z tego uścisku i odwróciłam się, by przypatrzeć się osobnikowi. Gdy zobaczyłam Wojtka mimowolnie krzyknęłam przestraszona, co natychmiast obudziło siatkarza.
- Kocico, bądź ciszej. Jest rano- powiedział spokojnie i położył głowę z powrotem na poduszce.
- Kocico?!- spytałam przestraszona. Dopiero teraz dotarły do mnie wydarzenia ostatniej nocy.- O boże co ja zrobiłam? Co teraz?- zaczęłam zadawać pytania sama sobie.
- Wyluzuj, ale powiem ci jedno. Jesteś lepsza niż siostra- oznajmił rozmarzony.
- Jesteś bezczelny! To nie powinno się wydarzyć. O boże, a jednak miał rację. Ale ze mnie dziwka....To nigdy nie powinno się wydarzyć!- krzyknęłam, a łzy zaczęły gromadzić się pod powiekami. Wstałam z łóżka i zaczęłam pospiesznie się ubierać.
- Uspokój się, przecież nic takiego się nie stało.
- Stało się! I przestań gapić się na mój tyłek!
- Wczoraj jakoś ci to nie przeszkadzało.
- Gdzie moja sukienka., do jasnej cholery?!
- W salonie, nie krzycz tak- poprosił opanowany.
   Pobiegłam tam i ubrałam się pospiesznie. Po chwili przyjmujący przyszedł za mną i patrzył na mnie swoimi zaspanymi oczami.
- Czym się tak przejmujesz?- wzruszył ramionami.
- Może dla ciebie to nic wielkiego, ale ja nie będę mogła żyć z wyrzutami sumienia.
- Nikt się o tym nie dowie więc nie panikuj. Chcesz śniadanie?
- Daruj sobie- prychnęłam, a on uniósł ręce w obronnym geście. Już miałam wychodzić, kiedy Włodarczyk zawołał za mną kpiącym głosem- Nie dasz mi buziaka na pożegnanie?
- Spadaj kretynie!- krzyknęłam i trzasnęłam drzwiami. Wybiegłam wręcz z bloku i zamówiłam taksówkę. Nie mogłam przestać się obwiniać. Nie planowałam tego. Nigdy nie sądziłam, że potrafię zdradzić. Gdy znalazłam się pod własnym mieszkaniem, nie byłam w stanie tam wejść. W końcu się przemogłam i nacisnęłam klamkę. Poszłam do razu pod prysznic. Gdyby tylko woda mogła zmyć moją winę.....

----------------------------------------
Przepraszam, że w zeszłym tygodniu nie było rozdziału, ale miałam dużo nauki, a po drugie klawiatura się zepsuła na moim laptopie i teraz korzystam z nieobecności siostry i jej laptopa xd W nagrodę rozdział 2 razy dłuższy :)
Piszcie jak wam się podoba albo co wam się nie podoba ;)
Akcja szybko się potoczyła, ale miałam taki zamiar ;) Blog raczej nie bd długi chociaż kto wie ;)
Przypominam o zakładce informowani
Całuję i do następnego ;* <3