- Nie odbieraj- poprosił.
- Muszę...
- Maja, do jasnej cholery! Ja tak nie mogę- powiedział, próbując się uspokoić.Zalała mnie fala paniki.
- O czym ty mówisz?- spytałam przestraszona. Czy mogłam mu się dziwić? Nie, mógł czuć się wykorzystany i mnie nie chcieć. Wyrządziłam mu tyle krzywdy, że nie mogłam oczekiwać po nim głębokiego uczucia.
- Nie wytrzymuje już!- krzyknął.. Było mi słabo. Usiadłam na łóżku, czekając, aż powie to co ma mi do powiedzenia.- Wiem, obiecałem, że poczekam. Potem mnie rzucałaś i wracałaś do mnie. Ja nie chce się tobą dzielić- spojrzał na mnie. Po chwili podszedł do mnie i ukląkł. Popatrzył mi głęboko w oczy.- Nie chce być tym drugim. To mi nie wystarcza- pokręcił głową.- Zawsze nam coś przeszkadza. A ja chce po prostu być z tobą.- Na sam dźwięk tych słów moje serce biło szybciej.- Na litość boską, kocham cię, Maja! Jeśli to co czuję do ciebie to nie miłość to nie wiem co nią jest. Proszę, zostaw go i bądź ze mną.
- Dobrze- nawet nie zastanawiałam się na odpowiedzią, a zgoda wyszła szybciej z moich ust niż mogłam przewidzieć.
- Co?- spytał z niedowierzaniem.
- Pragnę tylko ciebie- powiedziałam.- Ta sytuacja i mnie niszczy. Jak będzie odpowiedni moment to...
- Nie- przerwał mi.- Na takie wiadomości nigdy nie ma odpowiedniego momentu. Obiecaj, że od razu jak wrócimy powiesz mu- zażądał. Widziałam tak ogromny ból w jego oczach. Miał rację. Tu nie było na co czekać. Nawet możliwość choroby Przemka, przestała być odpowiednim argumentem.
- Obiecuję, że zerwę z nim, gdy tylko wrócimy- powiedziałam.
- Naprawdę?- spytał niepewnie, a ja pokiwałam głową i ściągnęłam pierścionek zaręczynowy. Jego twarz rozjaśnił szeroki uśmiech. W jednym momencie siedziałam spokojnie na łóżku, a chwilę później zostałam porwana przez siatkarza w ramiona. Zaczął kręcić się ze mną wokół własnej osi. Pokój wypełnij się jego śmiechem.- Jesteś moja! Moja!- cieszył się. Niedługo po tym postawił mnie na podłodze.- Tak bardzo cię kocham- zapewnił i połączył nasze usta w gorącym pocałunku. Świat nie istniał.
- Tak, jestem twoja.
- Chodźmy na śniadanie- przerwał nasze czułości.
- Musimy się stąd ruszać?
- Tak, bo jesteś za chuda- rzucił oskarżycielsko.- Co cię strzeliło do głowy?
- Myślałam, że straciłam cię na zawsze i chciałam przestać istnieć.- Gdy usłyszał moje słowa jego twarz momentalnie złagodniała.
- Dlatego teraz jako odpowiedzialny chłopak muszę cię troszkę podtuczyć.
Do restauracji schodziłam wtulona w bok przyjmującego. Jeszcze nigdy nie byłam tak szczęśliwa. On był naprawdę mój. Nie mogłam przestać się uśmiechać. Wojtek poszedł zamówić nasze śniadanie. Po chwili wrócił i oczywiście dla mnie była przewidziana podwójna porcja. Wiedziałam, że nie miałam co z nim dyskutować.
Do restauracji schodziłam wtulona w bok przyjmującego. Jeszcze nigdy nie byłam tak szczęśliwa. On był naprawdę mój. Nie mogłam przestać się uśmiechać. Wojtek poszedł zamówić nasze śniadanie. Po chwili wrócił i oczywiście dla mnie była przewidziana podwójna porcja. Wiedziałam, że nie miałam co z nim dyskutować.
- Co dziś robimy?- spytałam.
- Może skorzystamy z tego, że tu jesteśmy i pójdziemy na Krupówki i Gubałówkę?
- Zgoda.
Jak postanowiliśmy tak zrobiliśmy. W Zakopanym było okropnie zimno. Jednak było to magiczne miejsce. Na samych Krupówkach mimo pory roku było mnóstwo turystów. Po obu stronach były budki z pamiątkami oraz mnóstwo restauracji. Jednak naszą uwagę przykuło coś innego, a mianowicie niewidoma kobieta, która śpiewała. Przystanęliśmy, by jej posłuchać. Spinała się za każdym razem, gdy ktoś podchodził, by wrzucić pieniądze do puszki. Po kolejnych dwóch piosnkach zrobiła sobie przerwę. Podszedł do niej jakiś chłopak i podał butelkę z wodą. Jakie jej życie musi być trudne. Ja bym nie podołała. Zrobiło mi się jej niewyobrażalnie żal. By ukryć łzy, wtuliłam się w Wojtka. Gdy już nad sobą panowałam, również podeszłam i wrzuciłam sto złotych.
Po kilku minutach troszkę się otrząsnęłam i byłam w świetnym humorze. Po drodze można było spotkać różne osobistości m.in "miłe" maskotki, które wyzywały się od najgorszych, Janosika, czy lewitującego człowieka. Kiedy szliśmy na kolejkę, by wyjechać na Gubałówkę, zobaczyliśmy jak para skacze na bungee. Włodarczykowi bardzo spodobał się ten pomysł.
- Nie ma mowy, żebym z tobą skoczyła!- pisnęłam spanikowana.
- No proszę, chodź. Będzie fajnie- przekonywał.
- Chyba nie myślisz...- zaczęłam, ale zamknął mi usta pocałunkiem.- Okej, zróbmy to- zgodziłam się. Jakim cudem tak łatwo dałam mu się przekonać? Nie wiem, ale przeklinała się za swoją głupotę, kiedy wyjeżdżaliśmy na górę.
- Zabiję cię jak nie zginiemy- syknęłam przerażona, a on się zaczął śmiać i objął mnie.
- Spokojnie. Będzie super.
- Chciałabym podzielać twój optymizm.
- Jak będą państwo gotowi, mogą państwo skoczyć- poinformował nas chłopak.
- To co? Na 3?- spytał przyjmujący, a ja tylko chwyciłam go za rękę i wzięłam głęboki wdech.
- Raz, dwa... I trzy!- skoczyliśmy równo. Widziałam jak ziemia się przybliża. Zginiemy! Na pewno! Całe życie przeleciało mi przed oczami. Z ust wyrwał mi się przeraźliwy wrzask. Poczułam jak lina się napina i wyrwało nas z powrotem odrobinę w górę. Włodarczyk zaczął się śmiać. Po kilku minutach zaczęli nas powoli opuszczać. Nie posiadałam się z radości, gdy czułam pod stopami stały grunt.
- To było fantastyczne!- uśmiechnęłam się.
- A nie mówiłem?- ucieszył się.
- Jednak wiedz, że już nigdy więcej tego nie zrobię.
Na koniec poszliśmy do restauracji i każde z nas zamówiło sobie wielkiego steka. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz czułam się tak beztrosko.
- Przepraszam, czy mogę prosić o autograf?- podeszła do nas jedna z kelnerek.
- Tak, jasne, gdzie podpisać?- spytał biorąc od niej marker.
- Tutaj- powiedziała, odsłaniając ramię. Aż mnie wbiło w krzesło. Jeszcze bardziej się wkurzyłam jak Włodarczyk wstał i podpisał się jej tam gdzie chciała. Zacisnęłam ręce w pięści. Czy ona musiała tak mu machać cyckami przed oczami? W ogóle co on się tak długo gapił.
- Proszę.
- Dziękuje- uśmiechnęła się zalotnie.- Gdyby coś chciał Wojtek, tylko mnie zawołaj- puściła mu oczko i poszła dalej. Tak kręciła tyłkiem, że zaraz, by jej z zawiasów wypadł. Spojrzałam na Włodarczyka wzrokiem, który mógłby zabić.
- Dlaczego tak na mnie patrzysz?- spytał niewinnie.
- Ty już dobrze wiesz dlaczego- prychnęłam, a on przysunął się do mnie.
- Jesteś zazdrosna- wymruczał mi do ucha i zaczął całować moją szyję. I jak ja miałam pozostać niewzruszona na jego gesty. Próbowałam nie reagować, ale pokusa była o wiele silniejsza ode mnie. Chwyciłam jego twarz w swoje dłonie i złączyłam nasze wargi w namiętnym pocałunku. Nie obchodził mnie czas ani miejsce. Nareszcie mogłam się nim cieszyć tak naprawdę. Bez strachu, że ktoś nas zobaczy, bo decyzja została już podjęta.
- Wracajmy- poprosiłam, a on pokiwał głową. Zapłaciliśmy i opuściliśmy lokal. Gdy byliśmy już w pokoju spojrzałam na telefon. Mnóstwo nieodebranych połączeń i wiadomości od Przemka. Byłam zimną suką bez serca, on się tam pewnie o mnie martwił, a ja nie miałam odwagi odebrać od niego połączenia. Ku mojemu zaskoczeniu dzwoniła jeszcze Ola. Nie zastanawiając się długo, oddzwoniłam do przyjaciółki.
- Jesteś zła?- zapytała na wstępie niepewnie.- Posłuchaj ja wiem jak to wygląda i wiem, co mówiłam o zdradzaniu, ale ja już byłam przerażona! No bo wpadłaś w jakąś depresję, a jak mi powiedziałaś, że gdy nic nie pamiętałaś chciałaś Wojtka to pomyślałam, że pomogę ci do niego wrócić no bo wtedy jakby miałaś czystą kartę, nie?- nie mogłam przerwać jej tego monologu.- No a jak już wyglądałaś tak jak ostatnio to stwierdziłam, że tak nie może być no i no! Wyszło jak wyszło!
- Ola, spokojnie- zaśmiałam się.
- O raju, czyli, że nie gniewasz się?
- Nie. Jestem ci naprawdę bardzo wdzięczna- ktoś wyrwał mi słuchawkę z ręki, a ja podskoczyłam w miejscu ze strachu.
- Oboje jesteśmy ci wdzięczni- powiedział Wojtek.- Gdybyś tu była to bym cię uściskał.
- Karoooool! Udało się- usłyszałam ją przez telefon. Zachichotałam pod nosem.- Połóż ten mikser w tej chwili, nie będę znowu malować kuchni. Muszę kończyć bo mogę zaraz nie mieć kuchni i chłopaka!- krzyknęła jeszcze blondynka i się rozłączyła.
Reszta pobytu minęła nam w spaniałej atmosferze. Spędziliśmy czas bardziej aktywnie. Mam na myśli góry. Jednak Włodarczyk wybierał mało ambitne szlaki. Poważnie traktował swoją małą misję "podtuczenia mnie" i stwierdził, że nie mogę spalić za dużo kalorii, co w nocy mu jakoś nie przeszkadzało.
W poniedziałek po śniadaniu, wyruszyliśmy w drogę powrotną. Dobrze, że Karol z Olą mieli doskonale obmyślony plan i nie zostawili nas bez auta. W bagażniku Wojtek miał wciąż walizkę środkowego, którą otworzyliśmy z ciekawości i była wypchana jakimiś gazetami. Zaśmiałam się tylko i pokręciłam głową.
Z minuty na minutę przybliżaliśmy się do Bełchatowa, a tym samym wszystko miało się naprawdę skończyć. Nie chciałam na razie myśleć o rodzicach, Kornelii, czy konsekwencjach. Liczyło się tylko, że facet, który obok mnie siedział, który był mój i za kilka godzin każdy mógł już o nas wiedzieć. Z przyjemnością myślałam o pozytywach. Będę mogła bezkarnie siedzieć na trybunie w jego koszulce i z dumą dopingować. Będę mogła iść ulicą, trzymając go za rękę. Cały koszmar z ukrywaniem się miał dobiec końca.
Dotarliśmy pod mój blok po południu. Stresowałam się rozmową z Przemkiem. Kochałam go, ale nie wystarczająco mocno. Był kimś ważnym, jednak w starciu z Włodarczykiem zdecydowanie przegrywał. Musiałam dać mu wolność, by znalazł tą jedyną. Czułam się jak egoistka. Możliwe, że jest chory, obiecałam mu pomoc, a teraz chciałam go zostawić. Jeśli bym z nim została, żałowałabym tego do końca życia. Może i nie przetrwamy z Wojtkiem, ale chciałam się o tym przekonać, dając nam szanse. Jednak... jak to w życiu bywa, piękne plany często zostają tylko planami. Los nie daje im dojść do głosu.
- Na pewno chcesz iść sama?
- Tak, zasługuje, żeby mu wszystko wyjaśnić. Chociaż tyle jestem mu winna.
- No dobrze- westchnął.- Będę tu czekał- powiedział i pocałował mnie. Zaczęłam odpowiadać na ruch jego warg, nie zważając na miejsce.
- A nie mówiłam!- usłyszeliśmy kobiecy krzyk i oderwaliśmy się od siebie. Zobaczyłam Kornelię, idącą w naszym kierunku, rozwścieczoną, a za nią Przemka, który jak zwykle był opanowany. Bałam się spojrzeć w jego oczy. Bałam się tego co mogę w nich dostrzec.- Jak mogliście nam to zrobić? Co wy sobie wyobrażaliście?! Ile to już trwa?!
- Kornelia...- zaczęłam.
- Pytam ile!- zaczęła wrzeszczeć.
- Kilka miesięcy- odpowiedział spokojnie przyjmujący.
- Przecież tyle to my byliśmy razem! Od początku, zdradzałeś mnie z nią?- spytała z niedowierzaniem.
- Samo tak wyszło!- bronił się.
- Wiesz, że ja się w nim zakochałam- zwróciła się do mnie.- Przecież ci o tym mówiłam- prychnęła. I śmiałaś mnie pocieszać, kiedy ze mną zerwał?! Co z ciebie za siostra?!
- Jak mogłaś mi to znowu zrobić?- niespodziewanie, spokojnie odezwał się Przemek. Nie znałam odpowiednich słów, by to wszystko racjonalnie wytłumaczyć. Ścisnęłam mocniej rękę Wojtka, co dostrzegła Kornelia.
- Łapy precz od niego!- warknęła i zrobiła krok w moim kierunku, ale przyjmujący schował mnie za siebie.
- Jak się dowiedziałaś?
- To cie teraz interesuje? Świetnie. Gdy zostałam u ciebie na noc, przez sen gadałeś jej imię, po zerwaniu widziałam was razem w restauracji, a gdy dowiedziałam się od twoich kolegów, że jesteś z Karolem w górach, a ona z jego dziewczyną, gdzie w rzeczywistości robili zakupy w centrum handlowym miałam pewność- oznajmiła.- Dlaczego ona?- wysyczała.
- Chcemy być razem.
- Co?!- krzyknęła i zaczęła trząść się z wściekłości.- Pamiętasz jak Maja straciła pamięć, a ty przyjechałaś do mnie się "pocieszyć". Tak więc- zaczęła grzebać w torebce- czy dalej będziesz chciał być z nią, kiedy powiem ci, że noszę twoje dziecko?- spytała, ze łzami w oczach, trzymając w ręku USG.
Po kilku minutach troszkę się otrząsnęłam i byłam w świetnym humorze. Po drodze można było spotkać różne osobistości m.in "miłe" maskotki, które wyzywały się od najgorszych, Janosika, czy lewitującego człowieka. Kiedy szliśmy na kolejkę, by wyjechać na Gubałówkę, zobaczyliśmy jak para skacze na bungee. Włodarczykowi bardzo spodobał się ten pomysł.
- Nie ma mowy, żebym z tobą skoczyła!- pisnęłam spanikowana.
- No proszę, chodź. Będzie fajnie- przekonywał.
- Chyba nie myślisz...- zaczęłam, ale zamknął mi usta pocałunkiem.- Okej, zróbmy to- zgodziłam się. Jakim cudem tak łatwo dałam mu się przekonać? Nie wiem, ale przeklinała się za swoją głupotę, kiedy wyjeżdżaliśmy na górę.
- Zabiję cię jak nie zginiemy- syknęłam przerażona, a on się zaczął śmiać i objął mnie.
- Spokojnie. Będzie super.
- Chciałabym podzielać twój optymizm.
- Jak będą państwo gotowi, mogą państwo skoczyć- poinformował nas chłopak.
- To co? Na 3?- spytał przyjmujący, a ja tylko chwyciłam go za rękę i wzięłam głęboki wdech.
- Raz, dwa... I trzy!- skoczyliśmy równo. Widziałam jak ziemia się przybliża. Zginiemy! Na pewno! Całe życie przeleciało mi przed oczami. Z ust wyrwał mi się przeraźliwy wrzask. Poczułam jak lina się napina i wyrwało nas z powrotem odrobinę w górę. Włodarczyk zaczął się śmiać. Po kilku minutach zaczęli nas powoli opuszczać. Nie posiadałam się z radości, gdy czułam pod stopami stały grunt.
- To było fantastyczne!- uśmiechnęłam się.
- A nie mówiłem?- ucieszył się.
- Jednak wiedz, że już nigdy więcej tego nie zrobię.
Na koniec poszliśmy do restauracji i każde z nas zamówiło sobie wielkiego steka. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz czułam się tak beztrosko.
- Przepraszam, czy mogę prosić o autograf?- podeszła do nas jedna z kelnerek.
- Tak, jasne, gdzie podpisać?- spytał biorąc od niej marker.
- Tutaj- powiedziała, odsłaniając ramię. Aż mnie wbiło w krzesło. Jeszcze bardziej się wkurzyłam jak Włodarczyk wstał i podpisał się jej tam gdzie chciała. Zacisnęłam ręce w pięści. Czy ona musiała tak mu machać cyckami przed oczami? W ogóle co on się tak długo gapił.
- Proszę.
- Dziękuje- uśmiechnęła się zalotnie.- Gdyby coś chciał Wojtek, tylko mnie zawołaj- puściła mu oczko i poszła dalej. Tak kręciła tyłkiem, że zaraz, by jej z zawiasów wypadł. Spojrzałam na Włodarczyka wzrokiem, który mógłby zabić.
- Dlaczego tak na mnie patrzysz?- spytał niewinnie.
- Ty już dobrze wiesz dlaczego- prychnęłam, a on przysunął się do mnie.
- Jesteś zazdrosna- wymruczał mi do ucha i zaczął całować moją szyję. I jak ja miałam pozostać niewzruszona na jego gesty. Próbowałam nie reagować, ale pokusa była o wiele silniejsza ode mnie. Chwyciłam jego twarz w swoje dłonie i złączyłam nasze wargi w namiętnym pocałunku. Nie obchodził mnie czas ani miejsce. Nareszcie mogłam się nim cieszyć tak naprawdę. Bez strachu, że ktoś nas zobaczy, bo decyzja została już podjęta.
- Wracajmy- poprosiłam, a on pokiwał głową. Zapłaciliśmy i opuściliśmy lokal. Gdy byliśmy już w pokoju spojrzałam na telefon. Mnóstwo nieodebranych połączeń i wiadomości od Przemka. Byłam zimną suką bez serca, on się tam pewnie o mnie martwił, a ja nie miałam odwagi odebrać od niego połączenia. Ku mojemu zaskoczeniu dzwoniła jeszcze Ola. Nie zastanawiając się długo, oddzwoniłam do przyjaciółki.
- Jesteś zła?- zapytała na wstępie niepewnie.- Posłuchaj ja wiem jak to wygląda i wiem, co mówiłam o zdradzaniu, ale ja już byłam przerażona! No bo wpadłaś w jakąś depresję, a jak mi powiedziałaś, że gdy nic nie pamiętałaś chciałaś Wojtka to pomyślałam, że pomogę ci do niego wrócić no bo wtedy jakby miałaś czystą kartę, nie?- nie mogłam przerwać jej tego monologu.- No a jak już wyglądałaś tak jak ostatnio to stwierdziłam, że tak nie może być no i no! Wyszło jak wyszło!
- Ola, spokojnie- zaśmiałam się.
- O raju, czyli, że nie gniewasz się?
- Nie. Jestem ci naprawdę bardzo wdzięczna- ktoś wyrwał mi słuchawkę z ręki, a ja podskoczyłam w miejscu ze strachu.
- Oboje jesteśmy ci wdzięczni- powiedział Wojtek.- Gdybyś tu była to bym cię uściskał.
- Karoooool! Udało się- usłyszałam ją przez telefon. Zachichotałam pod nosem.- Połóż ten mikser w tej chwili, nie będę znowu malować kuchni. Muszę kończyć bo mogę zaraz nie mieć kuchni i chłopaka!- krzyknęła jeszcze blondynka i się rozłączyła.
Reszta pobytu minęła nam w spaniałej atmosferze. Spędziliśmy czas bardziej aktywnie. Mam na myśli góry. Jednak Włodarczyk wybierał mało ambitne szlaki. Poważnie traktował swoją małą misję "podtuczenia mnie" i stwierdził, że nie mogę spalić za dużo kalorii, co w nocy mu jakoś nie przeszkadzało.
W poniedziałek po śniadaniu, wyruszyliśmy w drogę powrotną. Dobrze, że Karol z Olą mieli doskonale obmyślony plan i nie zostawili nas bez auta. W bagażniku Wojtek miał wciąż walizkę środkowego, którą otworzyliśmy z ciekawości i była wypchana jakimiś gazetami. Zaśmiałam się tylko i pokręciłam głową.
Z minuty na minutę przybliżaliśmy się do Bełchatowa, a tym samym wszystko miało się naprawdę skończyć. Nie chciałam na razie myśleć o rodzicach, Kornelii, czy konsekwencjach. Liczyło się tylko, że facet, który obok mnie siedział, który był mój i za kilka godzin każdy mógł już o nas wiedzieć. Z przyjemnością myślałam o pozytywach. Będę mogła bezkarnie siedzieć na trybunie w jego koszulce i z dumą dopingować. Będę mogła iść ulicą, trzymając go za rękę. Cały koszmar z ukrywaniem się miał dobiec końca.
Dotarliśmy pod mój blok po południu. Stresowałam się rozmową z Przemkiem. Kochałam go, ale nie wystarczająco mocno. Był kimś ważnym, jednak w starciu z Włodarczykiem zdecydowanie przegrywał. Musiałam dać mu wolność, by znalazł tą jedyną. Czułam się jak egoistka. Możliwe, że jest chory, obiecałam mu pomoc, a teraz chciałam go zostawić. Jeśli bym z nim została, żałowałabym tego do końca życia. Może i nie przetrwamy z Wojtkiem, ale chciałam się o tym przekonać, dając nam szanse. Jednak... jak to w życiu bywa, piękne plany często zostają tylko planami. Los nie daje im dojść do głosu.
- Na pewno chcesz iść sama?
- Tak, zasługuje, żeby mu wszystko wyjaśnić. Chociaż tyle jestem mu winna.
- No dobrze- westchnął.- Będę tu czekał- powiedział i pocałował mnie. Zaczęłam odpowiadać na ruch jego warg, nie zważając na miejsce.
- A nie mówiłam!- usłyszeliśmy kobiecy krzyk i oderwaliśmy się od siebie. Zobaczyłam Kornelię, idącą w naszym kierunku, rozwścieczoną, a za nią Przemka, który jak zwykle był opanowany. Bałam się spojrzeć w jego oczy. Bałam się tego co mogę w nich dostrzec.- Jak mogliście nam to zrobić? Co wy sobie wyobrażaliście?! Ile to już trwa?!
- Kornelia...- zaczęłam.
- Pytam ile!- zaczęła wrzeszczeć.
- Kilka miesięcy- odpowiedział spokojnie przyjmujący.
- Przecież tyle to my byliśmy razem! Od początku, zdradzałeś mnie z nią?- spytała z niedowierzaniem.
- Samo tak wyszło!- bronił się.
- Wiesz, że ja się w nim zakochałam- zwróciła się do mnie.- Przecież ci o tym mówiłam- prychnęła. I śmiałaś mnie pocieszać, kiedy ze mną zerwał?! Co z ciebie za siostra?!
- Jak mogłaś mi to znowu zrobić?- niespodziewanie, spokojnie odezwał się Przemek. Nie znałam odpowiednich słów, by to wszystko racjonalnie wytłumaczyć. Ścisnęłam mocniej rękę Wojtka, co dostrzegła Kornelia.
- Łapy precz od niego!- warknęła i zrobiła krok w moim kierunku, ale przyjmujący schował mnie za siebie.
- Jak się dowiedziałaś?
- To cie teraz interesuje? Świetnie. Gdy zostałam u ciebie na noc, przez sen gadałeś jej imię, po zerwaniu widziałam was razem w restauracji, a gdy dowiedziałam się od twoich kolegów, że jesteś z Karolem w górach, a ona z jego dziewczyną, gdzie w rzeczywistości robili zakupy w centrum handlowym miałam pewność- oznajmiła.- Dlaczego ona?- wysyczała.
- Chcemy być razem.
- Co?!- krzyknęła i zaczęła trząść się z wściekłości.- Pamiętasz jak Maja straciła pamięć, a ty przyjechałaś do mnie się "pocieszyć". Tak więc- zaczęła grzebać w torebce- czy dalej będziesz chciał być z nią, kiedy powiem ci, że noszę twoje dziecko?- spytała, ze łzami w oczach, trzymając w ręku USG.
Pragnę umrzeć...
--------------------------------------------------
Także no zmieniam adres i dane osobowe xd Taki był plan od początku xd To było to wielkie booom xd.
Nie umiem pisać dwóch blogów na raz. Ta historia zbliża się powoli do końca.
Po jej zakończeniu od razu biorę się za http://only-i-want-is-you.blogspot.com/2015/03/prolog.html
Przepraszam za błędy :)
Następny rozdział jest już napisany, ale nie wiem czy go dodam przed sobotą bo nie ma mnie od środy do piątku w kraju i nie wiem czy następny zdążę napisać, ale to się zobaczy ;)
Polecam stronkę na facebook'u https://www.facebook.com/pages/Siatkarskie-opowiadania-fun-fiction/359245717612348?fref=nf
Smacznego jajka :) Może zajączek i tutaj zajrzy ;)
Całuję ;* <3
Nie umiem pisać dwóch blogów na raz. Ta historia zbliża się powoli do końca.
Po jej zakończeniu od razu biorę się za http://only-i-want-is-you.blogspot.com/2015/03/prolog.html
Przepraszam za błędy :)
Następny rozdział jest już napisany, ale nie wiem czy go dodam przed sobotą bo nie ma mnie od środy do piątku w kraju i nie wiem czy następny zdążę napisać, ale to się zobaczy ;)
Polecam stronkę na facebook'u https://www.facebook.com/pages/Siatkarskie-opowiadania-fun-fiction/359245717612348?fref=nf
Smacznego jajka :) Może zajączek i tutaj zajrzy ;)
Całuję ;* <3
Pierwsza!
OdpowiedzUsuńOMG!! A było tak fajnie.Jak czytałam początek, myślałam sobie:"W końcu są razem"!!! A tu taka niespodzianka!:(Myślę, że Kornelia nie jest w ciąży i tylko udaje.Mam nadzieję, że to się wyjaśni i to Maja będzie w ciąży, a nie Kornelia. Proszę dodaj szybko , bo już sie nie moge doczekać...
UsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie:
http://milosc-o-smaku-siatkowki.blogspot.com/
O matko! To się porobiło :P daj nowy jak najszybciej bo umre z ciekawości :)
OdpowiedzUsuńCzytając krzyczałam w duchu 'nareszcie' ale po chwili zorientowałam się że to jednak Ty i coś spieprzysz.. Kornelia na bank kłamie. Nawet jeśli jest w ciąży to nie z Wojtkiem. A co jeśli to dziecko Przemka? ^^ już nie mogę doczekać się następnego i nawet nie waż się tego kończyć :D Pozdrawiam! :*
OdpowiedzUsuńJak ja lubię Twój tok myślenia! <3
Usuńooo widzę że nie tylko ja myślę że to Przemek a nie Wojtek się wtedy pocieszał u Kornelii z czego wyszło dziecko xd
Usuńa co do rozdziału to świetny xd
Wiedziałam od początku,że nie będzie tak pięknie..
OdpowiedzUsuńJejku zabiję Cię kiedyś!! nie no żartuję, jak zawsze świetnie, genialnie, zawały mam czytając to ;D
Pozdrawiam Cię i życzę Wesołych Świąt!
No nie źle mam nadzieję, że to jakoś się wyjaśni i oni będą w końcu razem szczęśliwi.
OdpowiedzUsuńTak się fajnie czytało i już byłam pewna, że wszystko się ułoży ( chociaż mi to nie pasowało bo ty lubisz psuć :P), a tu takie coś hahhaa. Jak mogłaś takie piękne cudo zniszczyć !!! ??? LoooooooooooooL. Jestem ciekawa co dalej :D. Pozdrawiam Serdecznie i również Wesołych Świąt :*. Dooma :).
OdpowiedzUsuńPS, U mnie pojawił się nowy rozdział :D. Zapraszam :*
To poszalałaś z rewelacjami, coś za długo było spokojnie jak widać :p Szkoda, że chociaż na chwilę nie mogli w spokoju pobyć razem, ale bez ukrywania się... Teraz to się wszystko pokomplikowało i wątpię, żeby Majka pozwoliła na rozbicie rodziny. Mam jednak nadzieję, że Wojtek nie pozwoli jej odejść :) Już nie mogę się doczekać następnej części.
OdpowiedzUsuńWesołych, rodzinnych, pogodnych świąt Wielkanocnych, spędzonej w miłej atmosferze. Pozdrawiam :)
Dziewczyno! Wielkie WOW! o.O
OdpowiedzUsuńNormalnie cię podziwiam za tak genialne pomysły :3
Kornelia to niezły detektyw, a Przemek... Zdziwiło mnie jego spokoje jak na niego podejście. Dziwne... Mam nadzieję, że Włodarczyk bd płacił elimety, ale to z Mają będzie razem szczęśliwy :) Rozdział świetny :3 A ta końcówka rozmowy Oli z Mają przezabawna :D Karolek w kuchni rządzi xD No nieźle xD
Pozdrawiam i weny :*
WOW . Błagam niech ta cała Kornelia kurde poroni nie wiem co niech tylko Majka i Włodi będą razem ploseee
OdpowiedzUsuńCudowny <3 A kolejny rozdział dopiero za tydzień ... Nie wytrzymam. :<
OdpowiedzUsuńSuper rozdział, ale to co wydarzyło się na końcu wbiło mnie w fotel. Czemu ciąża i to z Kornelią!!? Czekam na kolejny. Jak najszybciej to odkręć. Pozdrawiam. Paula :D
OdpowiedzUsuńKochana, wiedz, że czytając bloga w duchu mówiłam - ona coś spierdzieli, nie byłaby sobą. Myślałam, że Maja pójdzie do Przemka i wtedy się wyda, że on ją zrzucił ze schodów, zabije ją, zabije Wojtka.. cokolwiek, ale nie tego.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze - Wojtek dupek - wygrywa wszystko.
Po drugie tak jak empty space - twierdzę, że Kornelia nie jest w ciąży z Wojtkiem.
Po trzecie - dalej twierdzę że on nie ma tej białaczki.
Po czwarte - mój świat się skończy jak skończy się to opowiadanie. :<
Czm ty mi to robisz!? Było już tak słodko... .
OdpowiedzUsuńZwariuje z tobą kiedyś. W jednej chwili jest mega cukierkowo, a w drugiej już wali się świat głównych bohaterów. Masakra. Ale i tak cię za to kocham.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;**
Wow!
OdpowiedzUsuńNo to pojechałaś :o
Mam nadzieje ,że to nieprawda z tą ciążą.
Życzę Ci wesołych świąt ;)
/Ola
NAJPIĘKNIEJSZY PREZENT JAKI MOGŁAM DOSTAĆ NA ŚWIĘTA <3
OdpowiedzUsuńStrasznie Ci dziękuję! :D
Po twoich poprzednich rozdziałach totalnie nie można przewidywac co sie stanie
i to jest najlepsze! To oczekiwanie i nerwy co będzie dalej.. Jestes cudoooowna! <3
Wesołych Świąt i żebys pisała jak najwięcej i jak najdłużej bo jestes w tym NAJLEPSZA <3
Wow! Ale rozdział!! ;-)
OdpowiedzUsuńNo błagam, Kornelia nie może być w ciąży!
OdpowiedzUsuńA jeżeli już to na bank ojcem dziecka jest Przemek :P
Maja i Wojtek muszą być razem!!!
Pozdrawiam :*
Zgadzam się z Claudią :D
OdpowiedzUsuńPrzemek i Kornelia na bak coś kręcą. Czy to nie dziwne, że nagle ten ma białaczkę, a ta jest w ciąży? Albo, że spędzają ze sobą tyle czasu?
Kocham, kocham, kocham ten rozdział
Wreszcie razem, chociaż na moment :>
Zapraszam do mnie na 12 rozdział :)
http://ironiaa-losu.blogspot.com/
Życzę wesołych świąt ;*
Pozdrawiam ;*
Chichotka
Jeżeli masz ochotę to zapraszam na 3 rozdział!
OdpowiedzUsuńhttp://moja-podswiadomosc-sie-rumieni.blogspot.com/2015/04/66-rozum-zrobisz-cos-dla-mnie-to-bardzo.html
pozdrawiam, Winka :*
NO RADZE ZMIENIĆ I TO SZYBKO !!!!
OdpowiedzUsuńJAK KORNELIA JEST W CIĄŻY TO NIE Z WŁODIM NA BANK ;PP
BOOOOZE KOCHAM TE OPOWIADANIE ;)
CZEKAM NIECIERPLIWIE NA KOLEJNY ROZDZIAŁ <3