środa, 22 kwietnia 2015

Rozdział 24

   Następnego dnia wróciłam już do pracy. Wszyscy patrzyli na mnie jak na wariatkę, bo czego bym nie robiła uśmiechałam się jak głupia do sera.
- Ślub udany?- spytała Gosia, z którą dzieliłam biuro.
- Nie było ślubu- pokazałam jej rękę, na której nie było żadnego pierścionka.
- Tak mi przykro- zmieszała się.
- Niepotrzebnie. Wszystko jest tak jak być powinno- posłałam jej roześmiane spojrzenie. Nie chciałam za wiele zdradzać. Jednak zapomniałam, że w tym biurze ściany mają uszy i moja nowa koleżanka nie jest winna plotek, które się pojawiły. Oni nie mieli swojego życia czy jak? Po południu poszłam zrobić sobie kawę.
- Słyszałem co się stało- zagadał do mnie jakiś facet.
- A ty to...?- spytałam, bo nie kojarzyłam jego imienia.
- Dawid- podał mi rękę.- Poznaliśmy się zaraz jak do nas trafiłaś- posłał mi szeroki uśmiech. Teraz dopiero sobie przypomniałam jaki był nad wyraz miły na początku, ale gdy dowiedział się, że wychodzę za mąż dał mi spokój.- Trzymasz się jakoś?
- Nic mi nie jest, dziękuje- zabrałam szybko kubek z gorącym napojem i uciekłam do siebie, nie dając mu możliwości kontynuowania rozmowy. Nie miałam chęci integrować się z innymi, poruszając ten temat. W myślach odliczałam minuty do zakończenia pracy. Ostatnimi czasy była dla mnie wymówką, by nie musieć wracać do domu. Nie spodziewałam się, że w tak krótkim czasie się to zmieni i będę patrzeć co chwilę na zegarek, by wyjść jak najszybciej. Nie mogłam się doczekać, bo przyjechać miał po mnie Wojtek. Wychodząc z pracy, natknęłam się ponownie na Dawida.
- Może wyskoczymy na jakąś kawę?- zaproponował, gdy opuszczałam budynek. Nawet otworzył przede mną drzwi, ale ja miałam swoje plany. Rozejrzałam się, ale nie było nigdzie auta przyjmującego.
- Dziękuje, ale czekam na kogoś.
- Nie daj się prosić- położył mi rękę na ramieniu. Usłyszałam znajomy ryk silnika. Uśmiech sam mi się wkradł na usta, widząc Włodarczyka, który wysiada z samochodu i idzie w naszą stronę.
- Rany, ale ciacho- usłyszałam za sobą szepty.- O, boże! Idzie tu! Jak wyglądam?
Rozwiałam ich nadzieje i rzuciłam się siatkarzowi na szyję. Obdarował mnie pocałunkiem, od którego zakręciło mi się w głowie. Gdy się od niego oderwałam, zobaczyłam jak w oczach tańczą mu radosne ogniki. Uśmiechałam się w duchu na myśl, że muszą zbierać szczękę z ziemi. Bardzo mocno zaakcentowałam, że Wojtek jest mój.
- Hej, skarbie- przywitał się i postawił mnie na ziemię.- Jedziemy do domu?- spytał, a ja pokiwałam głową. Świat ograniczył się tylko do siatkarza. Wszystko inne przestało istnieć. Przyjmujący otworzył mi drzwi swojego auta. Wiedziałam, że obserwuje nas pół biura. Oj, jutro w pracy będzie aż huczało od plotek. Włodarczyk wsiadł na miejsce kierowcy i odjechaliśmy, zostawiając za sobą wścibski tłum. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że właściwie odeszłam bez słowa pożegnania, nie kończąc rozmowy.  Wzruszyłam ramionami, nie chciałam zawracać sobie tym głowy. Skupiłam się na obserwowaniu siatkarza, który zaczął śpiewać na całe gardło. Nie mogłam się nie śmiać. Pierwszy raz był przy mnie taki beztroski.
- Karol i Ola dzisiaj do nas przychodzą- poinformował mnie.- Chciałem im jakoś podziękować, no wiesz...
- Wstąp do sklepu w takim razie. Trzeba będzie coś ugotować.
- Wedle życzenia.- Siatkarz skręcił do pierwszego lepszego supermarketu i robiliśmy zakupy w trybie szybkim. Przy czym miałam wrażenie, że najwięcej czasu spędziliśmy przy kasie, gdy oboje naraz wyciągnęliśmy swoje karty kredytowe- dobrze, że przed ślubem zapomniałam swojej torebki z pracy.
- Ja płacę- stwierdził sucho.
- Nie, ja płacę- sprzeciwiłam się. Kasjerka spoglądała na nas z uśmiechem.
- Kotek nie kłóć się ze mną.
- To ty się ze mną kłócisz- za nami ustawiła się długa kolejka i ludzie śmiali się pod nosem.
- Jak duży rachunek to niech on płaci- "szepnęła" mi konspiracyjnie jakaś pani w kolejce obok.
- No właśnie- poparł ją.
- Kto gotuje?- spytałam unosząc jedną brew do góry.
- Ty.
- I po problemie.
- Ty gotujesz a ja płacę za zakupy- oznajmił i już chciałam zaprotestować, ale zamknął mi usta buziakiem. W końcu postawił na swoim.
- Uwielbiam się z tobą kłócić- przyznałam z uśmiechem, gdy pakowaliśmy reklamówki do samochodu.
Chwilę później byliśmy już w mieszkaniu przyjmującego i krzątaliśmy się w kuchni. Postawiłam na kurczaka w ziołach i ciasto "krakersowiec", którego nie trzeba było piec. Siatkarz przez cały czas dzielnie próbował mi pomóc choć musiałam pilnować go cały czas, żeby nic nie zepsuł. Potem bardziej starał się mnie rozpraszać niż gotować to wygoniłam go z kuchni i kazałam troszkę ogarnąć w mieszkaniu. Zdążyłam wszystko przygotować, ale nie mogłam marzyć nawet o jakiejś sukience. W końcu musiałam iść odebrać swoje rzeczy. O umówionej godzinie usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
- Wchodźcie, wchodźcie- zaprosił Wojtek naszych gości.
- No!- spojrzała na mnie Ola z ulgą.- Nareszcie przytyłaś!
- No robię co mogę- zaśmiał się Wojtek.
Zjedliśmy kolację w miłej atmosferze. Włodarczyk nie mógł się ode mnie oderwać i to mi bardzo imponowało. Jak mnie nie obejmował to skradał całusa albo gładził delikatnie moją dłoń, czy udo. Nawet na początku mojego związku z Przemkiem, nie odczuwałam z nim takiej bliskości.
- Chcieliśmy wam podziękować- zaczęłam- Na prawdę doceniamy to co dla nas zrobiliście.
- Tobie Ola jestem szczególnie wdzięczny, że opiekowałaś się Mają, kiedy ja nie mogłem.
- Wiemy, że to mogło być trudne i jesteśmy wam ogromnie wdzięczni.
- Za takie ciacho zrobiłbym to drugi raz- powiedział z pełnymi ustami Kłos, za co zbeształa go jego dziewczyna.
Spotkanie aż do samego końca było udane. Ale nasi przyjaciele musieli się zbierać dosyć szybko, gdyż następnego dnia Skra wyjeżdżała do Gdańska.
- Uwielbiam ich, ale kocham być z tobą sam na sam- powiedział mi Wojtek do ucha, gdy po kolacji leżeliśmy na kanapie, wtuleni w siebie. Nie mogłam uwierzyć, że nie będę go widzieć prawie 3 dni. Ten czas wydawał mi się wiecznością. Rano Włodarczyk odwoził mnie do pracy. Własnego samochodu już nie posiadałam. Był kupiony za Przemka pieniądze, a ja nic od niego nie potrzebowałam..
- Będę tęsknić- pożaliłam się, gdy staliśmy przed moim biurem.
- Ja też, nawet nie wiesz jak bardzo- przytulił mnie.
- Wróć mi w jednym kawałku i rozwal ich tam- poprosiłam z uśmiechem.
- Dla mojej kobiety wszystko- uśmiechnął się i pocałował ostatni, ale za to pamiętny raz. Tak bardzo nie chciałam, żeby jechał, ale wiedziałam też, że będę musiała przywyknąć do jego ciągłych wyjazdów. Choć wolałabym się do tego nie przyzwyczajać.
- Uważaj na siebie- powiedział już poważnie. Przytuliłam się do niego i dopiero po długim momencie oderwałam.
- Muszę już iść. Kocham cię- pocałowałam go w policzek i nie dając czasu na reakcję by się nie popłakać poszłam do budynku. Przed drzwiami odwróciłam się i pomachałam mu. Myślałam, że ponownie moja praca stanie się sposobem na przetrwanie, ale od samego wejścia czułam na sobie ukradkowe spojrzenia i słyszałam szepty za swoimi plecami. Nie sądziłam, że obgadywanie może być aż tak perfidne. Postanowiłam się tym nie przejmować i skupić na swoich obowiązkach. Jednak, gdy poszłam do toalety, będąc już w kabinie mogłam się przekonać jak szybko informacje się rozchodzą.
- Słyszałaś o tej nowej? Podobno to nie on ją zostawił tylko ona jego dla jakiegoś innego.
- Jak można zdradzić?
- A uciec sprzed ołtarza? Słyszałam, że jest w ciąży- zaśmiałam się na te słowa. Gdy poszłam umyć ręce, miny im zrzedły.
- Nie przeszkadzajcie sobie- uśmiechnęłam się słodko.
   Przetrwałam przygotowania do ślubu, przetrzymałam "ciążę" Kornelii to i to zniosę. Zabawni nawet byli ci wszyscy ludzie. Z ulgą wychodziłam do domu. Tym razem wracałam autobusem. Stojąc już na przystanku, zatrzymało się na nim auto, a kierowca opuścił szybę.
- Maja, wsiadaj! Podwiozę cię- zawołał Dawid. Głupio mi było odmówić.
- Dziękuje- powiedziałam nieśmiało.
- Wczoraj nie było nam dane porozmawiać. To może dziś?
- Nie dam rady, przepraszam.
- Chłopak?
- Akurat go nie ma.
- Czyli kawa i ciastko?
- Przykro mi, ale mam ważne sprawy do załatwienia. Po prostu mnie gdzieś odstaw.
- No dobrze, ale kiedyś wyciągnę cię na tę kawę- puścił mi oczko. Odwróciłam wzrok. Czułam się niezręcznie, dlatego odetchnęłam z ulgą, gdy zatrzymaliśmy się na osiedlu Włodarczyka.
- Dziękuje za podwózkę- uśmiechnęłam się ładnie, gdy otworzył mi drzwi.
- Zawsze do usług- chciał mnie pocałować w policzek, ale odsunęłam się i podałam mu rękę.
- Do zobaczenia- rzuciłam w jego stronę i prawie biegiem ruszyłam do klatki przyjmującego. Dziwnie się czułam otwierając drzwi jego kluczem, wchodząc do jego mieszkania bez niego, "rządząc się" w jego kuchni. To wszystko było mi takie obce. Ostatnie dni spędzaliśmy cały czas razem. Nie mogłam na nim żerować. Musiałam znaleźć własne mieszkanie. Chciałam mu się jakoś odwdzięczyć i zaczęłam sprzątać. Siatkarz do dbających o porządek nie należał więc pomyślałam, że może w ten sposób jakoś go odciążę. Zajęło mi to trochę, ale udało mi się poskromić bałagan. Nie wiedziałam co ja mam ze sobą zrobić. Nie zastanawiając się długo, poszłam do supermarketu, który był w pobliżu, by zrobić zakupy. Gdy chodziłam między pułkami, rozdzwonił się mój telefon, a na twarz wpełznął uśmiech, kiedy spojrzałam na wyświetlacz.
- No, hej miś. Dojechaliście?
- Dojechaliśmy. Z małymi kłopotami, ale dojechaliśmy- zaśmiał się.- A ty długo wracałaś z pracy? Możesz brać mój samochód jak potrzebujesz.
- Pod blok podwiózł mnie znajomy z pracy- przygryzłam wargę, czując jak się spina.- Chciał iść na kawę- usłyszałam jak wciąga gwałtowanie powietrze.
- I co dalej?- spytał śmiertelnie poważny.
- Nie rób tej miny, pogoniłam go w cholerę- zaśmiałam się do słuchawki.- Ale jesteś kochany, jak jesteś o mnie zazdrosny.
- Co teraz robisz?- zainteresował się udobruchany.
- Mam dwie dobre wiadomości. Pierwsza taka, że udało mi się doprowadzić twoje mieszkanie do porządku, a druga, taka, że się dzisiaj nawpycham, bo jestem w sklepie.
- Skarbie nie musiałaś- powiedział miękko.
- Musiałam, musiałam.
- Kotek będę kończył, bo mamy siłownię. Zadzwonię później
- Pa- uśmiechnęłam się i rozłączyłam.
   Następnego dnia postanowiłam skorzystać z propozycji Wojtka i pożyczyłam jego samochód. Potrzebowałam ciuchów. Z resztą chciałam mieć to za sobą. Podjechałam pod blok i z ulgą stwierdziłam, że nie było auta Przemka. Weszłam do mieszkania, które nie było już moje. Jak najszybciej poszłam do sypialni i wzięłam się za pakowanie. Wyciągnęłam walizki, a następnie w pośpiechu pakowałam wszystko jak leci. Później zabrałam wszystkie kosmetyki z łazienki. Brałam to czego potrzebowałam. Nie byłam szczególnie przywiązana do jakiś przedmiotów. Położyłam na łóżku suknię ślubna. Nie wiedziałam co mam ją zrobić, ale na pewno nie mogła zagracać mieszkania Włodarczyka, zwłaszcza, że żadne z nas nie mogło znieść jej widoku. Gdy cały mój dobytek leżał w bagażniku, wróciłam na górę, by sprawdzić, czy wzięłam wszystko. Było to smutne, że nie miałam żadnych pamiątek. Jakie moje życie było nudne i bezsensowe.
   Na całe szczęście Skra wygrała mecz z Lotosem. Nie sądziłam, że kiedyś będę tak przeżywać mecz. Natomiast moje poszukiwania mieszkania szły pełną parą. Zdążyłam nawet umówić się, by oglądnąć jedno. Nie potrzebowałam czegoś dużego. Mogło być nawet jednopokojowe mieszkanko.
Tymczasem, leżałam umyta na kanapie przyjmującego, z postanowieniem, że nie zasnę póki on ni przyjedzie. Nie mogłam już się doczekać. Te 3 dni bez niego były tak męczące. Nie sądziłam, że można się za kimś tak bardzo stęsknić. Zrobiłam mu kolację, którą niestety musiał sobie odgrzać, bo nie mógł się określić, kiedy będą. Czekałam, czekałam, aż w końcu zasnęłam, a mój ambitny plan poszedł się paść.
   Gdy otworzyłam oczy, było już rano. Rozejrzałam się, dziwnym trafem znajdowałam się w sypialni. Obróciłam się na bok i wszystko stało się jasne. Obok mnie smacznie spał przyjmujący. Serce omal nie wyskoczyło mi z radości. Nie wiedziałam co ja mam zrobić, czy go przytulić, czy obudzić, czy nie więc nie myśląc za wiele rzuciłam się na niego i zaczęłam całować. Po jakiś trzech sekundach, zaczął odwzajemniać moje pocałunki. Po chwili to on przygniatał mnie swoim ciałem.
- Jakie miłe powitanie- uśmiechnął się i pogładził delikatnie mój policzek.- Tęskniłaś?
- Głupie pytanie- przyznałam i przyciągnęłam go z powrotem do siebie.

----------------------------
A sielanka trwa... troche nie w moim stylu, ale niech Wam będzie :) Już niedługo xd
Przepraszam za błędy
W ten weekend nadrobię LA  ;) Przepraszam, że tak późno ;)
Miłego czytania ja wracam do chemii :(
Do soboty ;) 

18 komentarzy:

  1. pierwsza!
    obawiam się, że sielanka to cisza przed burzą, albo jakimś innym kataklizmem :x
    dziękuję, że wspaniały rozdział przed ostatnim dniem egzaminu!
    do następnego! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam twojego bloga! Czekam na kolejny! ☺

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jak zwykle świetny! Fajnie, że Maja i Wojtek są razem szczęśliwi, choć podejrzewam, że długo to nie potrwa :P od rana tu wchodziłam z nadzieją na rozdział :D do soboty! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Obawiałam sie ze jak Maja pojedzie po rzeczy to spotka sie z Przemkiem..ale na szczęście nic takiego nie miało miejsca.. uf.
    Coś podejrzany wydaje mi sie ten Dawid.. ale poczekam.
    Do soboty! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Coś ten Dawid chyba namiesza... - tak przynajmniej mi się zdaje.
    Niech nacieszą się sobą, dopóki im pozwalasz ;)
    Bardzo dobry rozdział.
    PS. Poprawna forma to "pÓłki" , a nie "pułki"

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejku ♡ czytałam w napięciu, bo wcześniej napisałaś, że koniec sielanki a tu proszę ♡♡♡♡

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie podoba mi się ten Dawid....Ty już coś z nim wykombinowałaś :P

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten Dawid wydaje mi się jakiś podejrzany -,- Chyba coś knuję :P
    Wojtek za to taki kochany <3 Co ja mówię! Oni są oboje kochani :3
    Genialny rozdział <3 Wszędzie plotki xd
    Pozdrawiam i weny :*
    PS: Czyżby egzaminy gimnazjalne? :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Oby ta sielanka, jak najdłuuuuuużej trwała... jak nie Przemek to teraz Dawid -,- Jak chcesz już psuć to nie, aż tak bardzo ;) Nie mogę się doczekać następnego. Pozdrawiam. Paula :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Na razie pomiędzy Mają i Wojtkiem układa się świetnie.Coś czuje ,że ten Dawid coś namiesza.Do następnego ;)
    /Ola

    OdpowiedzUsuń
  11. Mam mieszane uczucia, chyba przyzwyczaiłam się, że zawsze coś było nie tak, a tutaj taka sielanka i wiem, że zaraz coś będzie nie tak. No po prostu to wiem!

    OdpowiedzUsuń
  12. Oooo! Lovciam Cię! 😃 Boski ten rozdział! Normalnie czadowy! Taki sielankowy! Sweet! ❤

    OdpowiedzUsuń
  13. Niech oni w końcu będę szczęśliwi. Dłużej :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Zostałaś nominowana do Liebster Award :) Szczegóły na moim blogu (http://always-with-you-love-dream.blogspot.com) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Dobrze ze nie spotkala sie z Przemkiem :)
    Z Wojtkiem sa mega slodcy! <3
    Czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  16. Fajnie, że ta sielanka trwa i niech tak będzie jak najdłużej. Należy im się za te wszystkie perypetie, które ich spotkały.
    Dobrze, że udało jej się zabrać wszystkie rzeczy z mieszkania bez spotkania z Przemkiem, ale coś mi się wydaje, że nie spodoba się Wojtkowi pomysł własnego mieszkania Majki, ale zobaczymy jak to będzie.
    Czekam na ciąg dalszy w sobotę, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Kocham cie normalnie! Jak jak lubię sielankę...:D
    Ale znając ciebie to ona na pewno nie potrwa długo...
    Właśnie to jest w twoim blogu ekscytujące, nigdy nie wiesz, co będzie dalej...
    Kocham twojego bloga...:*
    Kiedy następny?
    Pozdrawiam K.

    OdpowiedzUsuń
  18. HEJ !
    Zostałaś nominowana do nagrody Liebster Award :D
    Szczegóły tu http://bartekija.blogspot.com/
    Paula :)

    OdpowiedzUsuń