sobota, 23 maja 2015

Rozdział 29

- Nie! Nie! Nie! Tylko nie on!- wpadłam w histerię. Ubrałam się w kilka sekund, nie słuchając pozostałej części informacji. W ucho wpadła mi jeszcze nazwa szpitala. Zamówiłam taksówkę i wybiegłam na zewnątrz, pierwszy raz od gwałtu nie zważając na panującą porę. Gdy taryfa pojawiła się pod blokiem, prędko wsiadłam i podałam kierowcy adres szpitala, prosząc o pośpiech. Wpadłam jak burza do recepcji, pchając się na początek kolejki.
- Przywieźli tu mojego chłopaka, Wojtka Włodarczyka. Gdzie on jest?- zażądałam odpowiedzi, nie słuchając protestów ludzi stojących za mną.
- Piętro 2 sala 28- powiedziała, a ja pobiegłam korytarzem.- Ale nie może pani tam wejść, trwa badanie!- krzyknęła za mną, ale nie przejęłam się jej słowami. Docierając do właściwego pokoju, minęłam się z wychodzącym z niego lekarzem.
- Maja, co ty tu robisz?- spytał się zdziwiony siatkarz, ale ja zamiast odpowiedzieć rzuciłam mu się na szyję. Po chwili oderwałam się od niego, by popatrzeć czy nic mu nie jest. Na szczęście miał tylko kilka zadrapań.
- Usłyszałam o wypadku w radiu i natychmiast przyjechałam.
- Słonko, nie płacz- otarł kciukami moje łzy.- Nic mi nie jest- uspokajał mnie. Ponownie wtuliłam się w jego ramiona. Pozwoliłam, by pocałował mnie w czubek głowy. Myślałam, że go straciłam.- Wracajmy do domu.
Pokiwałam głową i oderwałam się od niego. Okazało się, że była to drobna kolizja i nawet możemy jechać samochodem siatkarza. Zastanawiałam się, czy w końcu będziemy mogli żyć spokojnie, czy też los będzie nas cały czas karał.
   Przeżyłam bełchatowską fetę, przeżyłam lekki szum medialny wokół Wojtka, ale nie mogłam zdzierżyć tego, że miał przede mną tajemnicę. Poszłam na spotkanie z Olą. Chciała się zobaczyć przed wyjazdem z Karolem na wakacje. Zadała pytanie, które przyszpiliło mnie do krzesła.
- A wy znaleźliście już jakieś mieszkanie w Lubinie, czy będziecie mieć klubowe?
- Co?- spytałam, zatrzymując łyżeczkę z ciastem przed twarzą.- Jaki Lubin?- widać było jej zmieszanie.
- Przepraszam... Myślałam, że ci powiedział... Ja się nie będę odzywać już!- panikowała.
- Ola? Czy Wojtek zmienił klub?
- No tak jakby chyba... Nie wiem! Przepraszam, to wasze sprawy, a ja mam za długo jęzor i zdecydowanie nie powinnam się wtrącać!
- Nie, dobrze, że mi powiedziałaś. Ciekawe kiedy on miał zamiar to zrobić. Zapomnij o tym- powiedziałam, kiedy otwierała usta, by kolejny raz przeprosić. Do końca spotkania w głowie miałam tylko awanturę jaką urządzę przyjmującemu. Miał przyjechać po mnie do kawiarni z racji tego, iż ograniczałam poruszanie się samotnie po mieście.
- No i jak było?- spytał z uśmiechem.
- Pouczająco- odparłam z przekąsem.
- Okeeej. Coś jest nie tak...?- odwróciłam głowę.- Rozumiem, dowiem się w domu- westchnął. Czułam jak co jakiś czas patrzy na mnie pytająco, próbując się domyślić o co chodzi. Fakt, że to mu nie przychodziło do głowy działał na mnie jak płachta na byka i tylko zaciskałam pięści ze złości, a także przygryzałam wargi. Postanowiłam przyjąć obojętną postawę. W mieszkaniu nie zaszczyciłam chłopaka ani jednym spojrzeniem. Ściągnęłam buty, kurtkę i poszłam oglądać telewizor, ale ekran zasłoniła mi sylwetka Wojtka.
- Co się stało?
- Nic- wzruszyłam ramionami.- Przecież ty zawsze mi wszystko mówisz, prawda?- popatrzyłam na niego wyczekująco.
- Prawda!- przytaknął z ulgą.
- Nie prawda!- gwałtownie wstałam z kanapy i cisnęłam w niego poduszką.- Jak mogłeś mi nie powiedzieć, że wyjeżdżasz do Lubina?!- krzyknęłam tak, że pewnie wszyscy sąsiedzi nas słyszeli.
- Kotku- chciał mi położyć ręce na ramiona, ale odskoczyłam, tym razem nie ze strachu, ale z wściekłości.
- Nie mów do mnie kotku!- warknęłam przez zaciśnięte usta.- Mam jedno pytanie, co będzie dalej?
- Jak to co będzie dalej?- spytał zdezorientowany.
- Co będzie z nami?
- Jak to z nami?- zdziwienie zastąpiło przerażenie.- Maja przecież to jest jasne, że chcę żebyś pojechała ze mną.
- Wcale, że nie- powiedziałam cicho.
- O czym ty mówisz?
- Gdybym się w tym wszystkim liczyła powiadomiłbyś mnie przed podpisaniem kontraktu. Teraz to wygląda tak, że albo pojadę albo nie. Wóz albo przewóz. Gdybym nie chciała pojechać, nie zostałbyś tutaj ze mną.
- To nie tak...Twoje zdanie jest dla mnie ważne, ale to powinna być moja decyzja.
- Nie chodzi mi, żebyś się mnie pytał o pozwolenie, ale żebyś mi powiedział, a nie że ja się muszę dowiadywać przypadkiem od obcych ludzi, a nie swojego chłopaka- powiedziałam już spokojnie, wyminęłam go i poszłam do kuchni. Od razu ruszył za mną.
- Przepraszam, nie chciałem, żebyś tak to odebrała. To nie tak, że nie liczę się z twoim zdaniem. Bardzo bym chciał, żebyś pojechała ze mną- powiedział.- Wciąż jesteś zła?
- Nie, ale jest mi przykro- westchnął.
- To nie możesz być zła?- spytał z nadzieją. Odwróciłam się do niego i pokręciłam głową.- Przepraszam- powiedział po raz kolejny. Przytulił mnie delikatnie wręcz ostrożnie tak aby mnie nie wystraszyć.- Pojedziesz tam ze mną?- spytał.
- Pojadę- odpowiedziałam. W Bełchatowie nic prócz Wojtka mnie nie trzymało więc skoro on miał zamiar wyjechać nic innego mi nie pozostało jak wyjechać z nim.

   Dni mijały a ja robiłam malutkie kroczki. Wojtek nie raz próbował przekonać mnie do zeznań, ale kończyło się to moją histerią, kolejnym napadem paniki, zamykaniem się w sobie więc dał sobie spokój. Włodarczyk robił co mógł bym zapomniała. Planował zabrać mnie na wakacje do Miami, ale mój stan psychiczny dalej pozostawał wiele do życzenia. Nie chciałam, żeby to wyglądało tak, że jestem rozkapryszona, że nie doceniam jego wysiłków. Naprawdę wiele dla mnie znaczyła każda chwila, którą mi poświęcał aczkolwiek nie potrafiłam przywołać uśmiechu na usta. Pewnego dnia stało się coś, co można nazwać przełomem. Był to jeden z tych wieczorów, kiedy okropnie lało, a my biegliśmy do klatki. Siatkarz chwycił mnie za rękę i targał za sobą przez trawnik. Poślizgnął się i lecąc do tyłu, pociągnął mnie za sobą w skutek czego oboje wylądowaliśmy w błocie. Wtedy stał się cud i pierwszy raz od czasu wypadku zaczęłam się śmiać, tak po prostu. Wojtek pierwsze patrzył się na mnie przez moment, a potem zaczął śmiać razem ze mną. Wtedy utwierdziłam się w nadziei, że wszystko może po jakimś czasie wrócić do normalności.
   Robiłam postępy. Robiłam małe, ale znaczące kroczki. Wciąż brakowało mi bliskości, ale nie mogłam zrobić nic wbrew sobie. Jakby w mojej głowie była blokada, której usunięcie następowało stopniowo. Po prostu nastawała chwila, w której stwierdzałam, że mogę pozwolić sobie na więcej. I tak było tym razem, kiedy Włodarczyk rozłożył się wygodnie na kanapie, a ja po prostu poczułam, że muszę się do niego mocno przytulić. Bez słowa położyłam się na nim , kładąc głowę na jego klatkę piersiową, a rękoma obejmując szyję. Był zaskoczony, ale po sekundzie już odwzajemniał uścisk. Uśmiechnęłam się szeroko. Będzie dobrze. Musi.

-----------------------------------------------
Dzisiaj wszystko skończyło się dobrze, ale no xd nie żebym coś planowała xd
Tym razem krótko, ale musicie mi wybaczyć mam za dużo do roboty ostatnimi czasy :)
Do następnego <3

19 komentarzy:

  1. W końcu są szczęśliwi i mam nadzieję, że tak zostanie do końca. :) Pozdrawiam i czekam na następny! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. tsa to taka asekuracja, bo dobrze wiesz, że dziś do Ciebie przychodzę
    tchórz! :D
    a tak serio, takie zakończenia akceptuję :3

    OdpowiedzUsuń
  3. ja już wiem, że ty coś planujesz :) przecież oni na końcu dopiero mogą być szczęśliwi albo i nie :D ach, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Lublin? A nie przypadkiem Lubin? :D Dajże im być szczęśliwymi, nic nie kombinuj :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj już ich nie rozdzielaj :D Niech się trochę sobą nacieszą, bez przygód :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj już myślałam ze to poważniejszy wypadek. Ufff .....
    Jeeeejjj !!! Ogromnie się cieszę ze małymi kroczkami się przełamuje :D Mam nadzieję ze szybko się z tym upora :*
    Pozdrawiam Dooma :)
    PS. Jeżeli dalej chciałabyś czytać historię Dominiki i Zbyszka to serdecznie zapraszam na nowy rozdział :*
    http://ty-i-ja-i-siatkowka-do-konca-zycia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie rozdzielaj ich:) Czekam na następny:) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Dobrze, że jemu nic złego się n ie stało. Maja była zła o to, że nie powiedział jej iż planuje zmianę klubu. Dzięki Wojtkowi robi małe postępy.

    OdpowiedzUsuń
  9. Cieszę się, że skończyło się tylko na kilku zadrapaniach u Wojtka. Polityka małych kroków może przynieść wielki sukces i mam nadzieję, że w tym przypadku tak będzie. W końcu razem zaczynają odbudowywać swoje relacje po tym, co się stało i może przenosiny do Lubina, zmiana otoczenia im w tym pomoże, oby tak było.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Zasługują wreszcie na szczęście, więc proszę nie próbuj już tego psuć. :)
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  11. Trochę mnie Wojtek wkurzył tą tajemnicą o zmianie klubu, ale trochę go też rozumiem :D No bo bał się pewnie, że Majka będzie trochę przestraszona nowego miasta... Jak dobrze, że stara się powoli przełamać i wyjść z traumy po gwałcie :) Trzymam za nią kciuki! Niech wreszcie będą szczęśliwi! :3 Rozdział genialny jak zawsze <33
    Pozdrawiam i weny :*

    OdpowiedzUsuń
  12. No masz szczęście że mu się nic nie stało!'😊 Świetny rozdział! Juz się nie mogę doczekać kolejnego 😉

    OdpowiedzUsuń
  13. Błagam nie psuj tego D: Co ty znowu kombinujesz? Do następnego i życzę weny. Pozdrawiam. Paula :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetny rozdział!
    Mam nadzieję ,że niczego nie popsujesz ;)
    Do następnego ;*
    /Ola

    OdpowiedzUsuń
  15. Po tobie spodziewam się wszystkiego więc już nawet nie cieszę się, że jest ok:)
    Pozdrawiam i zapraszam do pieca wpiecunapalimy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  16. Po tobie spodziewam się wszystkiego więc już nawet nie cieszę się, że jest ok:)
    Pozdrawiam i zapraszam do pieca wpiecunapalimy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  17. Mają być szczęśliwi. Pamiętaj znajdę cię!!
    Zapraszam do mnie: my-volley--love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń