- Dzień dobry, chciałam potwierdzić jutrzejsze spotkanie- zadzwoniłam do kobiety od wynajmu.
- Dzień dobry, tak wszystko tak jak ustaliłyśmy.
- Dobrze, dziękuje. Do widzenia.
- Do widzenia- rozłączyła się.
Usiadłam na kanapie, a w salonie pojawił się Włodarczyk.
- A gdzie ty jutro idziesz?
- Oglądać mieszkanie- poinformowałam go.
- Jakie mieszkanie?- zdziwił się.
- Potencjalne moje. Nie mogę ci siedzieć na głowie.
- Stop, ty chcesz się wyprowadzić?- spytał przerażony, a ja pokiwałam głową.- Ja się nie zgadzam- pożalił się. Położył się na mnie i spojrzał zmartwiony.- Źle ci tu ze mną?
- Oczywiście, że nie- zaprzeczyłam.
- To o co chodzi?
- Nie mogę cię wykorzystywać.
- Nie wykorzystujesz!- zaprotestował.
- Właśnie, że tak.
- W takim razie kocham jak mnie tak wykorzystujesz- zamruczał mi do ucha i zaczął całować po szyi.- Odwołaj to spotkanie. Ja tak ładnie proszę.
- Wojtek, nie mog...- zaczęłam, ale w tym momencie złączył nasz usta. Nie mogłam pozbierać myśli. Jego ręka powędrowała pod moją koszulkę, rozpalając we mnie ogień, który mógł zostać ugaszony tylko w jeden sposób.
- Zrobiłem ci miejsce w szafie- poinformował mnie następnego dnia przy śniadaniu.
- Wojtek rozmawialiśmy o tym.- Był uparty jak osioł.
- No wiem, dlatego zrobiłem to miejsce- pocałował mnie w policzek i poszedł do łazienki. Chwyciłam się za głowę. Dyskusja z nim nie miała sensu. Trzeba było postawić go przed faktem dokonanym. Właśnie tak zamierzałam zrobić. Dlatego po pracy, w której musiałam znosić plotki, pojechałam prosto na umówione spotkanie. Stałam przed blokiem i nie mogłam się doczekać na kobietę, z którą się umawiałam. Nie rozumiałam, przecież potwierdziła wszystko. Myśląc, że może coś jej wypadło, czekałam cierpliwie przed ponad 40 minut. Potem moja cierpliwość się skończyła.
- Tak?- usłyszałam w telefonie.
- Dzień dobry, gdzie pani jest?
- Nie rozumiem...
- Potwierdzałam spotkanie- próbowałam panować nad głosem.
- Przecież dzwonił pani chłopak, że pani rezygnuje- powiedziała, a mnie zalała fala gniewu.
- Przepraszam w takim razie. Musieliśmy się nie zrozumieć.
- Żałuję, ale nie mam czasu. Przykro mi, ale już się umówiłam z kimś na wynajem.
- Rozumiem. Do widzenia- rozłączyłam się, nie czekając na jej odpowiedź. Nie wierzyłam, że to zrobił. Nie mógł tak za mnie decydować. Bardzo mi się to nie podobało. Pod wpływem impulsu, pojechałam prosto pod halę i czekałam na niego przy wejściu. Wiedziałam, że za niedługo kończy trening. W myślach miałam już ułożone całe kazanie, którym chciałam na powitanie poczęstować Włodarczyka. Szedł z Wroną i Kłosem uśmiechnięty jak gdyby nigdy nic. Gdy mnie zobaczył przeprosił ich i szybko podszedł do mnie.
- Cześć słońce, co ty tu robisz?- chciał mnie przytulić, ale mu nie pozwoliłam.
- Nie chcesz mi czegoś powiedzieć?
- Ślicznie dziś wyglądasz- puścił mi oczko, a ja zacisnęłam ręce w pięści i wzięłam głęboki oddech.
- A może mi powiesz, kiedy cię prosiłam, żebyś zadzwonił do tej baby i odwołał wszystko, bo za cholerę nie pamiętam- syknęłam.
- A to!- położył swoje dłonie na moich biodrach i przyciągnął mnie do siebie.
- Jak mogłeś?- spytałam, kiedy on składał pocałunki na mojej szyi ponownie mnie rozpraszając. Zapomniałam swojej genialnej przemowy. A kiedy złączył nasze usta, musiałam się wysilić, by sobie przypomnieć po co przyszłam. Po chwili zebrałam resztki własnej woli i oderwałam się od niego.
- Nie możesz tak robić- poskarżyłam się i tupnęłam nogą jak mała dziewczynką.
- To znaczy jak?
- Miałam ambitny plan zrobić ci awanturę, a ty mnie całujesz i mój ambitny plan poległ.
- No nie gniewaj się- przytulił mnie.- Po prostu chcę żebyś ze mną mieszkała.
- Miś, no zrozum.- wahałam się.
- A mówiłem ci dziś jak jesteś dla mnie ważna?- powiedział wprost do mojego ucha, a przez moje ciało przeszedł dreszcz.
- To jest szantaż emocjonalny. Grasz mi na uczuciach- jęknęłam, ale mój opór słabł i on o tym wiedział.
- Kiedy ja cię tak mocno kocham.- Westchnęłam i przymknęłam oczy. Obyśmy tego nie żałowali.
- No dobrze- powiedziałam zrezygnowana. Natychmiast porwał mnie w ramiona i zaczął się ze mną kręcić wokół własnej osi.
- Wojtek postaw mnie na ziemi!- zaśmiałam się, a on spełnił moją prośbę i wpił się w moje wargi.- Ale ja mam warunki- powiedziałam, gdy go lekko odepchnęłam.
- Nie ja się nie zgadzam na żadne warunki! Po co nam warunki? Przecież było tak pięknie!- widząc mój wzrok westchnął zrezygnowany.- Jakie warunki i czemu wiem, że mi się nie spodobają?- spytał.
- Płace połowę rachunków, czynszu i dokładam się do zakupów.
- Kotek, kiedy nie ma takiej potrzeby- pokręcił głową.
- Wojciech- rzuciłam ostrzegawczo.
- No dobrze- powiedział niechętnie, ale po chwili ponownie się uśmiechnął.- Naprawdę się cieszę.
Dziś Skra podejmowała u siebie Lotos Trefl Gdańsk. Wojtek od rana chodził z głową w chmurach. Mało kiedy bywał, aż tak skupiony, ale był dobrej myśli po ostatnim starciu. Zapowiadał się ciekawy mecz, a bilety wysprzedały się niemal od razu. Trudno było przecisnąć się wokół hali, na którą jechałam z Olą. Obie odetchnęłyśmy z ulgą, gdy mogłyśmy spokojnie usiąść na swoich miejscach. Oczywiście miałam na sobie koszulkę zawodnika z numerem 12. Nie było innej opcji. Chciałam, żeby spotkanie jak najszybciej się rozpoczęło. Jednak Wojtek nie dostał szansy wybiegnięcia w pierwszej szóstce. Byłam przerażona, że drużyna przeciwnika w pewnych momentach robiła z nami co chciała. Spoglądałam na boisko z coraz większym niepokojem. W końcu mój chłopak dostał szansę. Zaczęłam wrzeszczeć jak szalona. Teraz musiało być dobrze. Kiedy tylko szedł na zagrywkę nasze spojrzenia się spotkały. Posłałam mu pokrzepiający uśmiech i pokazałam zaciśnięte kciuki. Niestety... Gdy Włodarczyk wszedł było lepiej, ale nie było siły na przeciwnika. Pomimo walki Skrzatów przegraliśmy... Ze smutkiem podeszłam do band. Na sam widok miny Wojtka serce mi się krajało.
- Miś...- powiedziałam tylko i go przytuliłam. - Nie łam się. Jest jeszcze szansa- próbowałam go pocieszyć. Bez słowa oderwał się ode mnie i poszedł się rozciągać. Westchnęłam głośno i poszłam usiąść, czekając aż pójdzie do szatni się przebrać. Przynajmniej się na mnie nie wyżywał jak ostatnio. Musiałam przyznać, że widok załamanego Wojtka nie należał do moich ulubionych. Minęło trochę czasu zanim mogliśmy wyjść z hali. Przyjmujący szedł ze spuszczoną głową. Droga do domu minęła nam w ciszy. Przygotowałam kolację, ale siatkarz tylko dzióbał widelcem w talerzu prawie niczego nie tykając. Bez słowa odszedł od stołu i poszedł wziąć prysznic. Posprzątałam po naszym "posiłku" i gdy tylko Włodarczyk wyszedł z łazienki, to ja ją zajęłam. Nienawidziłam jak był w takim stanie. Gdy miałam za sobą wieczorną toaletę, postanowiłam iść spać. Położyłam się w łóżku obok przyjmującego i pocałowałam go w usta.
- Ej, nie lubię jak jesteś smutny...- na moje słowa przytulił mnie i pocałował w czoło.
- Śpij już.
Niestety los wcale nie był pomocny i Skra przegrywała wszystko co mogła. Najpierw w Final Four ponieśli dwie porażki, a potem z Lotosem o wejście do Finały Plus Ligi. Nadzieja tkwiła w nas wszystkich i umarła, gdy gdańszczanie wygrali piłkę meczową. Nie mogłam być wtedy z Wojtkiem. Było mi niewyobrażalnie przykro. Jego gra wiele dała drużynie, co zauważyli nawet komentatorzy, ale on sam jeden nie wystarczył. Byłam zła na trenera, że zawsze wpuszczał Wojtka dopiero, gdy się coś psuło, zamiast dać mu szansę w pierwszej szóstce. Przecież był najlepszy! Tak, wiem, nie jestem obiektywna.
W obliczu tych wszystkich zdarzeń, a także mojej ucieczki sprzed ołtarza nasze święta nie zapowiadały się ciekawie. Na dodatek miałam je spędzić u rodziny Wojtka. Byłam zestresowana jak nigdy. Upiekłam dwa ciasta, żeby nie jechać tak z pustymi rękoma. Jednak moim głównym zmartwieniem był mój siatkarz, który przyjechał w niedzielę. Od razu po wejściu do mieszkania podszedł i bez słowa się do mnie przytulił. Humoru za nic w świeci poprawić mu nie było można. W dodatku tego samego dnia jechaliśmy do jego rodzinnej miejscowości. Po drodze trochę ochłonął i nawet zaczął ze mną normalnie rozmawiać. Duży progress jak na ostatnie ciche dni. w jego wykonaniu. Gdy minęliśmy tabliczkę z napisem " Poznań" żołądek podszedł mi do gardła.
- Ale czy twoi rodzice na pewno nie mają nic przeciwko, żebym przyjechała? spytałam.
- Na pewno.
- A twoje poprzednie dziewczyny lubiły?
- Chyba tak. W sumie to jak przyprowadziłem pierwszą dziewczynę, to po wyjściu już jej nie zobaczyłem. Cały czas szukają jej zwłok- poinformował mnie poważnie, a ja popatrzyłam na niego ze strachem w oczach. Kiedy po kilku sekundach zobaczyłam jak drgają mu kąciki ust, dotarło do mnie, że sobie ze mnie żartuje.
- Kretyn- skwitowałam i uderzyła go lekko w ramię, a on zaczął się śmiać. Jak mogłam nabrać się na coś tak absurdalnego?
- Spokojnie. Będzie dobrze- wziął moją dłoń i ucałował.
W ogóle mnie nie uspokoił. Wierciłam się z nerwów na przednim siedzeniu. Gdy dotarliśmy na miejsce wzięłam głęboki oddech nim wysiadłam z samochodu. Z ciastem w rękach stanęłam w przedpokoju rodziców Włodarczyka.
- Halo! Już jesteśmy!- zawołał, a po chwili zobaczyliśmy drobną kobietę.
- No nareszcie!- przytuliła go mocno.- Tak się cieszę, że cię widzę- oderwała się od niego i popatrzyła na mnie.
- Dobry wieczór- przywitałam się grzecznie.
- Nie wierzę- powiedziała, a mnie zalała fala paniki.- Nie wierzę, że mój syn w końcu przyprowadził dziewczynę do domu- zaśmiała się i podała mi rękę.- Maja, prawda? Jestem Ania. I coście to nazwozili? Nie potrzebnie się fatygowaliście. Ale nie stójcie tak. Wchodźcie, wchodźcie. Wszyscy czekają- odetchnęłam z ulgą. Teraz tylko reszta rodzinki. Fantastycznie...
- Widzisz nie jest tak źle- szepnął mi na ucho.- Tylko się nie przestrasz babci Ingi. Jest... specyficzna.
- Co to znaczy?- spytałam zdezorientowana. Po chwili znalazłam się w salonie, objęta przez siatkarza. Nie sądziłam, że będzie tyle ludzi. Poznałam jakieś ciotki nie ciotki, wujków, kuzynów, a na końcu przyszedł czas na starszą panią.
- Wojtuś!- ucieszyła się.- No chodź tu ty moja tyczko!
- Cześć babciu- przytulił ją.- Proszę poznaj, to moja dziewczyna, Maja.
- O całe szczęście! Już się bałam, że jesteś gejem i po prawnukach nici!- chwyciła się za serce.- Miło mi cię dziecko poznać.
- Mnie panią również.
- No chodź no tutaj. Pogadamy sobie my młode- zaśmiała się ponownie. Rzeczywiście babcia Inga była specyficzna. Na kolacji każdy mnie o wszystko wypytywał. Jadłam sobie ciasto, gdy padło pytanie, którego się nie spodziewałam.
- Mam nadzieję, że uprawiacie bezpieczny sex?- palnęła prosto z mostu babcia Inga, a ja zakrztusiłam się ciastem i przyjmujący musiał mnie poklepać po plecach.
- Mamo!- skarcił kobietę gospodarz.
- No co? Dzieci dziećmi, ale muszą być pewni swego!- broniła się. Napiłam się wina. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. To będą ciekawe dwa dni.
---------------------------------------------------------------------
Zaskoczeni 3-rozdziałową silanką? xd mi nie odpowiada taki stan rzeczy xd także szykujcie się xd
Dużo osób pyta kiedy następny rozdział. Rozdziały pojawiają się w każdą sobotę. Czasem uda mi sie napisać nowy w tygodniu, ale to naprawdę rzadko. Tym razem mam za dużo sprawdzianów więc to mi sie nie uda :( Następny rozdział w sobotę ;)
Przepraszam, że jeszcze nie nadrobiłam LA, ale mam tyle roboty, że nie wyrabiam, Mam na przyszły tydzień 6 sprawdzianów, 2 lektury, mnóstwo zadania i to zapewne jeszcze nie koniec xd W związku z tym mogę być mniej aktywna na Waszych blogach ;)
Przepraszam za błędy
Całuję ;)
- Tak?- usłyszałam w telefonie.
- Dzień dobry, gdzie pani jest?
- Nie rozumiem...
- Potwierdzałam spotkanie- próbowałam panować nad głosem.
- Przecież dzwonił pani chłopak, że pani rezygnuje- powiedziała, a mnie zalała fala gniewu.
- Przepraszam w takim razie. Musieliśmy się nie zrozumieć.
- Żałuję, ale nie mam czasu. Przykro mi, ale już się umówiłam z kimś na wynajem.
- Rozumiem. Do widzenia- rozłączyłam się, nie czekając na jej odpowiedź. Nie wierzyłam, że to zrobił. Nie mógł tak za mnie decydować. Bardzo mi się to nie podobało. Pod wpływem impulsu, pojechałam prosto pod halę i czekałam na niego przy wejściu. Wiedziałam, że za niedługo kończy trening. W myślach miałam już ułożone całe kazanie, którym chciałam na powitanie poczęstować Włodarczyka. Szedł z Wroną i Kłosem uśmiechnięty jak gdyby nigdy nic. Gdy mnie zobaczył przeprosił ich i szybko podszedł do mnie.
- Cześć słońce, co ty tu robisz?- chciał mnie przytulić, ale mu nie pozwoliłam.
- Nie chcesz mi czegoś powiedzieć?
- Ślicznie dziś wyglądasz- puścił mi oczko, a ja zacisnęłam ręce w pięści i wzięłam głęboki oddech.
- A może mi powiesz, kiedy cię prosiłam, żebyś zadzwonił do tej baby i odwołał wszystko, bo za cholerę nie pamiętam- syknęłam.
- A to!- położył swoje dłonie na moich biodrach i przyciągnął mnie do siebie.
- Jak mogłeś?- spytałam, kiedy on składał pocałunki na mojej szyi ponownie mnie rozpraszając. Zapomniałam swojej genialnej przemowy. A kiedy złączył nasze usta, musiałam się wysilić, by sobie przypomnieć po co przyszłam. Po chwili zebrałam resztki własnej woli i oderwałam się od niego.
- Nie możesz tak robić- poskarżyłam się i tupnęłam nogą jak mała dziewczynką.
- To znaczy jak?
- Miałam ambitny plan zrobić ci awanturę, a ty mnie całujesz i mój ambitny plan poległ.
- No nie gniewaj się- przytulił mnie.- Po prostu chcę żebyś ze mną mieszkała.
- Miś, no zrozum.- wahałam się.
- A mówiłem ci dziś jak jesteś dla mnie ważna?- powiedział wprost do mojego ucha, a przez moje ciało przeszedł dreszcz.
- To jest szantaż emocjonalny. Grasz mi na uczuciach- jęknęłam, ale mój opór słabł i on o tym wiedział.
- Kiedy ja cię tak mocno kocham.- Westchnęłam i przymknęłam oczy. Obyśmy tego nie żałowali.
- No dobrze- powiedziałam zrezygnowana. Natychmiast porwał mnie w ramiona i zaczął się ze mną kręcić wokół własnej osi.
- Wojtek postaw mnie na ziemi!- zaśmiałam się, a on spełnił moją prośbę i wpił się w moje wargi.- Ale ja mam warunki- powiedziałam, gdy go lekko odepchnęłam.
- Nie ja się nie zgadzam na żadne warunki! Po co nam warunki? Przecież było tak pięknie!- widząc mój wzrok westchnął zrezygnowany.- Jakie warunki i czemu wiem, że mi się nie spodobają?- spytał.
- Płace połowę rachunków, czynszu i dokładam się do zakupów.
- Kotek, kiedy nie ma takiej potrzeby- pokręcił głową.
- Wojciech- rzuciłam ostrzegawczo.
- No dobrze- powiedział niechętnie, ale po chwili ponownie się uśmiechnął.- Naprawdę się cieszę.
Dziś Skra podejmowała u siebie Lotos Trefl Gdańsk. Wojtek od rana chodził z głową w chmurach. Mało kiedy bywał, aż tak skupiony, ale był dobrej myśli po ostatnim starciu. Zapowiadał się ciekawy mecz, a bilety wysprzedały się niemal od razu. Trudno było przecisnąć się wokół hali, na którą jechałam z Olą. Obie odetchnęłyśmy z ulgą, gdy mogłyśmy spokojnie usiąść na swoich miejscach. Oczywiście miałam na sobie koszulkę zawodnika z numerem 12. Nie było innej opcji. Chciałam, żeby spotkanie jak najszybciej się rozpoczęło. Jednak Wojtek nie dostał szansy wybiegnięcia w pierwszej szóstce. Byłam przerażona, że drużyna przeciwnika w pewnych momentach robiła z nami co chciała. Spoglądałam na boisko z coraz większym niepokojem. W końcu mój chłopak dostał szansę. Zaczęłam wrzeszczeć jak szalona. Teraz musiało być dobrze. Kiedy tylko szedł na zagrywkę nasze spojrzenia się spotkały. Posłałam mu pokrzepiający uśmiech i pokazałam zaciśnięte kciuki. Niestety... Gdy Włodarczyk wszedł było lepiej, ale nie było siły na przeciwnika. Pomimo walki Skrzatów przegraliśmy... Ze smutkiem podeszłam do band. Na sam widok miny Wojtka serce mi się krajało.
- Miś...- powiedziałam tylko i go przytuliłam. - Nie łam się. Jest jeszcze szansa- próbowałam go pocieszyć. Bez słowa oderwał się ode mnie i poszedł się rozciągać. Westchnęłam głośno i poszłam usiąść, czekając aż pójdzie do szatni się przebrać. Przynajmniej się na mnie nie wyżywał jak ostatnio. Musiałam przyznać, że widok załamanego Wojtka nie należał do moich ulubionych. Minęło trochę czasu zanim mogliśmy wyjść z hali. Przyjmujący szedł ze spuszczoną głową. Droga do domu minęła nam w ciszy. Przygotowałam kolację, ale siatkarz tylko dzióbał widelcem w talerzu prawie niczego nie tykając. Bez słowa odszedł od stołu i poszedł wziąć prysznic. Posprzątałam po naszym "posiłku" i gdy tylko Włodarczyk wyszedł z łazienki, to ja ją zajęłam. Nienawidziłam jak był w takim stanie. Gdy miałam za sobą wieczorną toaletę, postanowiłam iść spać. Położyłam się w łóżku obok przyjmującego i pocałowałam go w usta.
- Ej, nie lubię jak jesteś smutny...- na moje słowa przytulił mnie i pocałował w czoło.
- Śpij już.
Niestety los wcale nie był pomocny i Skra przegrywała wszystko co mogła. Najpierw w Final Four ponieśli dwie porażki, a potem z Lotosem o wejście do Finały Plus Ligi. Nadzieja tkwiła w nas wszystkich i umarła, gdy gdańszczanie wygrali piłkę meczową. Nie mogłam być wtedy z Wojtkiem. Było mi niewyobrażalnie przykro. Jego gra wiele dała drużynie, co zauważyli nawet komentatorzy, ale on sam jeden nie wystarczył. Byłam zła na trenera, że zawsze wpuszczał Wojtka dopiero, gdy się coś psuło, zamiast dać mu szansę w pierwszej szóstce. Przecież był najlepszy! Tak, wiem, nie jestem obiektywna.
W obliczu tych wszystkich zdarzeń, a także mojej ucieczki sprzed ołtarza nasze święta nie zapowiadały się ciekawie. Na dodatek miałam je spędzić u rodziny Wojtka. Byłam zestresowana jak nigdy. Upiekłam dwa ciasta, żeby nie jechać tak z pustymi rękoma. Jednak moim głównym zmartwieniem był mój siatkarz, który przyjechał w niedzielę. Od razu po wejściu do mieszkania podszedł i bez słowa się do mnie przytulił. Humoru za nic w świeci poprawić mu nie było można. W dodatku tego samego dnia jechaliśmy do jego rodzinnej miejscowości. Po drodze trochę ochłonął i nawet zaczął ze mną normalnie rozmawiać. Duży progress jak na ostatnie ciche dni. w jego wykonaniu. Gdy minęliśmy tabliczkę z napisem " Poznań" żołądek podszedł mi do gardła.
- Ale czy twoi rodzice na pewno nie mają nic przeciwko, żebym przyjechała? spytałam.
- Na pewno.
- A twoje poprzednie dziewczyny lubiły?
- Chyba tak. W sumie to jak przyprowadziłem pierwszą dziewczynę, to po wyjściu już jej nie zobaczyłem. Cały czas szukają jej zwłok- poinformował mnie poważnie, a ja popatrzyłam na niego ze strachem w oczach. Kiedy po kilku sekundach zobaczyłam jak drgają mu kąciki ust, dotarło do mnie, że sobie ze mnie żartuje.
- Kretyn- skwitowałam i uderzyła go lekko w ramię, a on zaczął się śmiać. Jak mogłam nabrać się na coś tak absurdalnego?
- Spokojnie. Będzie dobrze- wziął moją dłoń i ucałował.
W ogóle mnie nie uspokoił. Wierciłam się z nerwów na przednim siedzeniu. Gdy dotarliśmy na miejsce wzięłam głęboki oddech nim wysiadłam z samochodu. Z ciastem w rękach stanęłam w przedpokoju rodziców Włodarczyka.
- Halo! Już jesteśmy!- zawołał, a po chwili zobaczyliśmy drobną kobietę.
- No nareszcie!- przytuliła go mocno.- Tak się cieszę, że cię widzę- oderwała się od niego i popatrzyła na mnie.
- Dobry wieczór- przywitałam się grzecznie.
- Nie wierzę- powiedziała, a mnie zalała fala paniki.- Nie wierzę, że mój syn w końcu przyprowadził dziewczynę do domu- zaśmiała się i podała mi rękę.- Maja, prawda? Jestem Ania. I coście to nazwozili? Nie potrzebnie się fatygowaliście. Ale nie stójcie tak. Wchodźcie, wchodźcie. Wszyscy czekają- odetchnęłam z ulgą. Teraz tylko reszta rodzinki. Fantastycznie...
- Widzisz nie jest tak źle- szepnął mi na ucho.- Tylko się nie przestrasz babci Ingi. Jest... specyficzna.
- Co to znaczy?- spytałam zdezorientowana. Po chwili znalazłam się w salonie, objęta przez siatkarza. Nie sądziłam, że będzie tyle ludzi. Poznałam jakieś ciotki nie ciotki, wujków, kuzynów, a na końcu przyszedł czas na starszą panią.
- Wojtuś!- ucieszyła się.- No chodź tu ty moja tyczko!
- Cześć babciu- przytulił ją.- Proszę poznaj, to moja dziewczyna, Maja.
- O całe szczęście! Już się bałam, że jesteś gejem i po prawnukach nici!- chwyciła się za serce.- Miło mi cię dziecko poznać.
- Mnie panią również.
- No chodź no tutaj. Pogadamy sobie my młode- zaśmiała się ponownie. Rzeczywiście babcia Inga była specyficzna. Na kolacji każdy mnie o wszystko wypytywał. Jadłam sobie ciasto, gdy padło pytanie, którego się nie spodziewałam.
- Mam nadzieję, że uprawiacie bezpieczny sex?- palnęła prosto z mostu babcia Inga, a ja zakrztusiłam się ciastem i przyjmujący musiał mnie poklepać po plecach.
- Mamo!- skarcił kobietę gospodarz.
- No co? Dzieci dziećmi, ale muszą być pewni swego!- broniła się. Napiłam się wina. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. To będą ciekawe dwa dni.
---------------------------------------------------------------------
Zaskoczeni 3-rozdziałową silanką? xd mi nie odpowiada taki stan rzeczy xd także szykujcie się xd
Dużo osób pyta kiedy następny rozdział. Rozdziały pojawiają się w każdą sobotę. Czasem uda mi sie napisać nowy w tygodniu, ale to naprawdę rzadko. Tym razem mam za dużo sprawdzianów więc to mi sie nie uda :( Następny rozdział w sobotę ;)
Przepraszam, że jeszcze nie nadrobiłam LA, ale mam tyle roboty, że nie wyrabiam, Mam na przyszły tydzień 6 sprawdzianów, 2 lektury, mnóstwo zadania i to zapewne jeszcze nie koniec xd W związku z tym mogę być mniej aktywna na Waszych blogach ;)
Przepraszam za błędy
Całuję ;)