Byłam przez cały wieczór zakłopotana. Babcia Inga niejednokrotnie sprawiała, że czerwieniłam się ze wstydu. Nikt nie zwracał na to uwagi. Zrozumiałam, że jest jej taki sposób bycia, aczkolwiek to nie sprawiało, bym czuła się swobodniej. Odetchnęłam z ulgą, gdy w końcu mogłam iść do łazienki wziąć prysznic. Z radością położyłam się w łóżku i przykryłam kołdrą pod sam czubek nosa. Gdy już prawie zasnęłam, poczułam jak materac ugina się pod czyimś ciężarem, a następnie jak ktoś mnie przytula.
- Nie chciałeś zostać dłużej?- spytałam zaspanym głosem.
- Usycham z tęsknoty- powiedział mi na ucho.
- Mhm, jasne. Babcia Inga?
- Nie daje mi żyć- przyznał zrezygnowany.- Ledwo wyszedłem spod tego krzyżowego ognia- zaśmiałam się na te słowa. Włodarczyk zaczął całować moją szyję. Wiedziałam doskonale do czego zmierza.
- Nic z tego- odepchnęłam go z uśmiechem.
- Będziemy cicho- próbował mnie przekonać.
- Julian łapy precz- powiedziałam sennie.
- Julian?!- wkurzył się.- Tak się bawić nie będziemy- stwierdził i odwrócił się na bok.
- Obraziłeś się?- spytałam zdziwiona, a po chwili parsknęłam śmiechem.- Zobaczymy kto dłużej wytrzyma- oznajmiłam pewna siebie i po chwili już zasnęłam.
Okazało się, że musimy już wracać następnego dnia. W duchu cieszyłam się, że w ten sposób uniknę kolejnych rozmów, które wprawią mnie o zakłopotanie. Wojtek kontynuował swojego focha o to, że nazwałam go "Julian". Na samą myśl o co się obraził miałam ochotę się śmiać. W samochodzie Włodarczyk ignorował mnie w każdy możliwy sposób. Zaczynało mnie to irytować. Bałam się, że jeszcze moment a to ja pierwsza się na niego rzucę i to dosłownie.
W mieszkaniu było jeszcze gorzej. Jedno drugiemu rzucało ukradkowe spojrzenia, ale żadne z nas nie chciało się złamać. Musiałam zastosować inną taktykę.
- Ale tu gorąco- powiedziałam i ściągnęłam koszulkę, gdy siedzieliśmy na kanapie. Przyjmujący posłał mi zgłodniałe spojrzenie. Próbowałam ukryć triumfujący uśmieszek, ale wtedy on pokonał mnie moją własną bronią.
- Masz rację- przyznał i również pozbawił się górnej części garderoby. Przełknęłam głośno ślinę, a moje serce przyspieszyło. Jak zwykle nie mogłam odwrócić oczu od jego umięśnionego torsu. Chcąc nie chcąc to w końcu ja uległam i przytuliłam się do siatkarza.
- Wiedziałem, że się złamiesz- przyznał zadowolony z siebie. Nie musiałam długo czekać, by leżeć na kanapie przygnieciona jego ciałem. Rozkoszowałam się każdym pocałunkiem, którym składał na moim ciele. Niewiele musiał zrobić, by rozpalić we mnie ogień.
Stan rywalizacji Skry z Jastrzębiem wynosił 2:0. Siedziałam razem z Olą na trybunie, czekając na rozpoczęcie kolejnego starcia, być może już ostatniego. Tak bardzo chciałam, żeby ten medal w końcu trafił do rąk bełchatowian. Niestety... Walka była wyrównana, a w końcówce to siatkarze przeciwnej drużyny cieszyli się zwycięstwem. Widziałam jak Włodarczyk jest nie tyle przybity co wkurzony i to nie na żarty. Na boisku został najdłużej ze wszystkich. Hala zdążyła już opustoszeć, a on dalej siedział i wpatrywał się w siatkę. Westchnęłam i odważyłam się pójść do niego. Ostrożnie położyłam mu rękę na ramieniu, ale bez słowa ją zrzucił.
- Nie łam się będzie dobrze...
- Ta... Na pewno- prychnął. Wstał i poszedł w kierunku szatni. Zapowiadały się bardzo długie dni. Czekałam na swojego chłopaka przy samochodzie. Minę miał taką, że nawet jak znasz bez kija nie podchodź. Atmosfera była nerwowa, a Wojtek próbował wyżywać się na czym tylko się dało. Na początek trzasnął wszystkimi drzwiami przez jakie przeszedł, potem drzwiczkami od szafek w domu, a na koniec w ruch poszła szklanka, którą roztrzaskał o ścianę.
- Uspokój się!- wrzasnęłam w końcu.
- O co ci chodzi?- przewrócił oczami.
- O to jak się zachowujesz!
- Nie wrzeszcz na mnie- warknął.
- To przestań się na wszystkim wyżywać! To nie koniec świata, macie jeszcze szansę.
- Co ty możesz o tym wiedzieć?! Jak coś ci się nie podoba to droga wolna, ja cie tu nie zapraszałem!- każde wypowiedziane przez niego słowo, było niczym nóż wbijający się w moje serce. Oczy mi się zaszkliły. Nie powiedziałam nic, tylko poszłam do łazienki pod pretekstem wzięcia prysznica, ale tak naprawdę schowałam się tak, by ukryć jak bardzo mnie zranił. Wiedziałam, że to było dla niego ważne, ale nie chciałam byś tak traktowana za każdym razem, gdy przegra mecz. Tym razem głupie przepraszam na pewno nie załatwi sprawy. Nie miałam zamiaru dać sobą pomiatać. Z łazienki wyszłam już opanowana z maską obojętności na twarzy. Tym razem postanowiłam bardzo skutecznie zignorować Włodarczyka i tu już nie chodziło o jakiś tam zakład jak sprzed tygodni. Wojtek miał zerowe wyrzuty sumienia. Poszedł do sypialni się położyć jak gdyby nigdy nic. Wzięłam stamtąd tylko swoją poduszkę, z szafy wyciągnęłam koc i poszłam do salonu. Niech gnije sam w tym wygodnym łóżku. Długo nie mogłam zasnąć, przewracając się z boku na bok, a moja wściekłość na zadufanego w sobie siatkarza tylko przybierała na sile.
Rano obudziłam się cholernie niewyspana. Bolał mnie kark i kręgosłup. Poszłam do kuchni, gdzie ze śniadaniem dla dwóch osób czekał przyjmujący. Emocje opadły wiedz przybrał taktykę skruszonego kundelka. Niestety, nie tym razem. Kompletnie ignorując jego osobę, zaczęłam robić sobie kawę i odrębne śniadanie.
- Tobie też przygotowałem- zaczął ostrożnie, ale udawałam, że go w ogóle nie słyszę.- Długo nie będziesz się do mnie odzywać?- spytał, ale napotkał kolejny raz brak mojej reakcji.- Maja, przepraszam- wstał od stołu i chwycił mnie za rękę, ale wyrwałam dłoń z jego uścisku wciąż nie dając znać po sobie, bym go zauważyła.- Proszę, porozmawiaj ze mną...
- O czym?- warknęłam poirytowana, jak robił z siebie ofiarę. Odwróciłam się w jego stronę i popatrzyłam prosto w oczy.- Powiedziałeś wczoraj wyraźnie, że mnie tu nie zapraszałeś. Spokojnie, już niedługo będziesz miał mnie z głowy. Dlatego chciałam się wyprowadzić, żeby nie musieć być na twojej łasce i nie łasce!
- Nie chcę cię mieć z głowy!- zaprotestował.
- Ty już sam nie wiesz czego chcesz! Ostatnio sam odwołałeś moją rozmowę w sprawie mieszkania, a jak jest pod górkę to wręcz dajesz mi znaki, że mnie tu nie chcesz!
- Przeprosiłem! Byłem wkurzony, nie wiedziałem co gadam!
- Doskonale wiedziałeś! Chłopie nie trzeba być sportowcem, żeby wiedzieć, że czasem się przegrywa! Ale to nie jest powód, żebyś się na mnie wyżywał...
- Co ty może...
- Tak, wiem!- przerwałam mu.- Co ja mogę na ten temat wiedzieć. Wiesz co, zastanów się nad sobą. Przebieram się i idę do pracy.
- Dzisiaj macie zamknięte...
- Mam klucze do biura, zadzwonię do szefa i powiem, że biorę nadgodziny. Lepsze to niż siedzenie tutaj i znoszenie twoich humorków. Zapamiętaj sobie koleś, nie jestem workiem treningowym, ani sposobem na wyładowanie złości. Już nie...- wyminęłam go i poszłam się ubrać. Zgodnie z zapowiedzią poszłam do pracy. Uprzedziłam szefa, a ten nawet się ucieszył, że mam taki "zapał" do pracy. Płakałam przy tym komputerze. Wojtek sprawił, że czułam się niechciana, a to najgorsze uczucie ze wszystkich możliwych.
Nasze stosunki się oziębiły. Co prawda zamieniliśmy się miejscami i to ja spałam w sypialni, a Włodarczyk na kanapie. Stwierdził, że albo będę spała w salonie z nim, albo w sypialni. Wiedziałam, że grzecznie czeka, aż będzie mieć moje pozwolenie, by wrócić do naszego łóżka. Powiedziałam mu na samym początku, że to jego mieszkanie i może robić co chce. Zaprzeczył, ale jak bardzo bym się starała nie mogłam wymazać z pamięci jego słów. Potem było jeszcze gorzej jak Wojtek ubzdurał sobie, że Dawid mnie podrywa, a na imprezę firmową będę zmuszona pójść sama bez niego, gdyż miał wtedy być w Jastrzębiu. Po raz kolejny zrobił mi awanturę, a ja nie miałam już do niego sił. Poczułam ulgę i rozczarowanie z powodu ulgi, kiedy wyjechał na mecz. Musieliśmy oboje nabrać do tego dystansu.
W sobotę zgodnie z zapowiedzią musiałam wybrać się na obowiązkową firmową imprezę. Założyłam czarną, skromną sukienkę, buty na koturnie, zrobiłam lekki makijaż i byłam gotowa. Nie widziałam potrzeby specjalnie się stroić. Równo o godzinie dwudziestej byłam w restauracji, która znajdowała się za Bełchatowem, przy jakimś lesie.
- Maja, no dotarłaś wreszcie!- zobaczyłam uśmiechniętego od ucha do ucha Dawida. Chciał mnie pocałować w policzek, ale cofnęłam się o dwa kroki i uniosłam ręce w geście obrony. Wojtek miał rację! On mnie podrywa! Jaka ja byłam głupia....
- Możesz przestać?- spytałam wkurzona.- Daruj sobie takie gesty! Ja mam chłopaka więc zacznij uganiać się za kimś innym!
- Przepraszam bardzo panno niedotykalska! Wyluzuj trochę- prychnął i chyba chciał coś jeszcze dodać, ale w tym momencie zobaczył inną dziewczynę od nas z pracy.
- Iza!- zawołał i pomachał do niej, kiedy dziewczyna się odwróciła. Z zostawiając mnie ruszył do nowej zdobyczy, która była oczarowana, że Dawid zwrócił na nią uwagę. Pokręciłam z politowaniem głową i poszłam do środka. Z ulgą stwierdziłam, że niechciany kolega zajął się kimś innym i kompletnie o mnie zapomniał. Ja miałam sobie za złe, że tak nawrzeszczałam na siatkarza, gdy ten miał rację. Jak najszybciej chciałam wrócić do domu i skontaktować się z chłopakiem. Taka okazja nadarzyła się dopiero przed godziną 23;00. W międzyczasie widziałam jak Iza i Dawid wzięli klucz jednego z pokoi, które znajdowały się nad knajpą. Szybko zabrałam z szatni swój płaszcz i zamówiłam taksówkę, Nie chcąc być zatrzymana wyszłam na zewnątrz. Zaczęłam iść w stronę drogi głównej, skąd miała przyjechać taryfa. Po chwili nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że ktoś za mną idzie. Natychmiast pożałowałam swojej decyzji. Odwróciłam się i rzeczywiście szła za mną jakaś ciemna, zakapturzona postać. Przyspieszyłam kroku, a osoba za mną również. Szybko wpadałam w panikę. Zaczęłam szukać telefonu w torebce, jednak ręce mi się tak trzęsły, że upuściłam go i nie mogłam zlokalizować. Starałam się go znaleźć, wiedząc, że jest moja jedyną deską ratunku, ale nieskutecznie. Po chwili poczułam jak ktoś przyciąga mnie do siebie.
- Pomoooocy!!!!!- wydarłam się, ale mężczyzna zasłonił mi usta dłonią.
- Zamknij się, a nic ci się nie stanie- warknął. Nie zwróciłam uwagi na jego słowa. Kopnęłam go z całej siły w nogę. Syknął z bólu, a mnie udało się uwolnić z uścisku. Jednak moje obuwie skazywało mnie z góry na porażkę. Po kilku sekundach ponownie byłam w żelaznym uścisku napastnika, ale tym razem trzymał w ręku nóż i przyciskał mi go do gardła.
- Zrób coś co mi się nie spodoba, a zginiesz. Jasne? Spytałem czy jasne?!- przycisnął nóż mocniej i poczułam lekkie ukłucie.
- Tak- powiedziałam drżącym głosem. Po policzkach ciekły mi łzy. Nie mogłam nad sobą zapanować. Bałam się o swoje życie, a także faktu, że oto ten mężczyzna może ze mną zrobić co tylko zechce, inaczej umrę. Zaciągnął mnie do lasu nie zważając na moje protesty. Nie będę opisywać co mi robił. Każda sekunda wydawała mi się godziną. Byłam pewna, że te okropne wydarzenia zostaną ze mną do końca życia. Gdy w końcu ze mną skończył, zostawił mnie jak śmiecia i odszedł, żegnając się:
- Pójdź na policję, a wrócę i zrobię to jeszcze raz- oznajmił spokojnie i zaśmiał się. Nie bał się pokazać mi swojej twarzy, której również miałam nie zapomnieć do końca życia. Nie wiem ile leżałam w tym zimnym lesie, przy drodze. Czułam się brudna, wykorzystana, bezwartościowa. Miałam wrażenie, że jedynie śmierć może wyzwolić mnie z bólu...
---------------------------------------------------------------
Przepraszam, że musieliście tyle czekać, ale przez cały tydzień miałam zapiździel w szkole, że szkoda gadać, wczoraj nie byłam w stanie nic napisać, a dzisiaj rano ( o godzinie 8; 43) miałam pobudkę i razem z siostrą i jej chłopakiem byłam na zakupach w Katowicach, pomagać im wybrać rzeczy do ich nowego mieszkania. Wrociłam przed 16 dopiero także tu nic nie ma z mojego lenistwa.
Przepraszam też za jakość, ale nie stać mnie w obecnej chwili na nic lepszego.
Wszystko psuje jak to ja i oznajmiam, że lawina złych zdarzeń ruszyła.
I mimo długiego weekendu nie będzie rozdziału wczesniej niż przed sobotą. Nawet nie wiem czy sie wyrobię na sobotę, ponieważ pomagam w przeprowadzce, a potem sama siebie przeprowadzam do pokoju obok ( a co sie ma marnować większy pokój jak mogę go przywłaszczyć ? xd) xd
I na koniec przepraszam za błędy, ale jestem wykończona
Do następnego
Bajo <3